Lizzy obudziła się całkowicie niewyspana. Przez całą noc zastanawiała się nad wieczorną sytuacją. Nie mogła tego pojąć.
Czy to możliwe, że posiadała moce jak Nastka? Pokręciła głową odganiając od siebie nieprzyjemne myśli.
Wykonała poranną toaletę i podeszła do szafy w celu wybrania dzisiejszego stroju. Po chwili wyciągnęła z wnętrza mebla ciemne dzwony i oversize'ową bluzę z kapturem. Wyciągnęła z szuflady stanik oraz skarpetki i z ubraniami w ręce ruszyła do łazienki. Związała włosy w kucyka, pozostawiając z przodu pojedyncze pasma.
Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę 6.57AM. Podeszła do toaletki i siadając na taborecie powoli zbliżyła swoją dłoń do pędzelka do makijażu. Ku jej uldze nie zadziało się nic złego.
— Może to mi się śniło? Fakt, byłam wczoraj zmęczona... — zastanowiła się i zaczęła wykonywać makijaż. Stojąc pod drzwiami, chciała chwycić za klamkę te otworzyły się bez dotknięcia. Zszokowana spojrzała na swoją wyciągniętą dłoń i po chwili z naburmuszoną miną stwierdziła:
— To jednak nie był sen...Po śniadaniu i pożegnaniu się z matką szybkim całusem, Lizzie opuściła dom i skierowała się do auta Steve'a. Pospiesznie otworzyła drzwi od strony pasażera i rzekła posępnie:
— Cześć.
— Cześć? — mruknął w odpowiedzi zdziwiony Harrington. — Co jest?
— To nie jest odpowiedni moment na tę rozmowę Steve. Jedziemy do Szeryfa po lekcjach. Zwołaj chłopaków, muszę wam coś powiedzieć... — zakończyła temat i zamknęła oczy.
Poczuła lekkie szturchanie w ramię.
— Hej, Lizz! Jesteśmy na miejscu, mała! — usłyszała przy swoim lewym uchu i dotarło do niej, że zdrzemnęła się w drodze do szkoły.
— Nie mów do mnie mała... — burknęła i skierowała się do budynku. Nie zwróciła nawet uwagi na Billy'ego, który uśmiechał się w jej kierunku i uniósł rękę chcąc pomachać, ale zauważając niezainteresowanie dziewczyny, odpuścił zły.
W tym samym momencie Harrington poważnie martwił się o przyjaciółkę. Nigdy nie widział jej aż tak złej i zagubionej?
Niespodziewanie podszedł do niego Hargrove i bez ogródek spytał:
— Hej, Harrington! Co jest z Lizzy?— Sam bym chciał wiedzieć... — odpowiedział chłopak, wciąż wpatrując się w drzwi wejściowe szkoły w których zniknęła niebieskooka.
Młoda Carter z niecierpliwością wyczekiwała końca lekcji. Dzisiejszego dnia było gorzej niż wczoraj wieczorem.
Otworzyła swoją szafkę siłą umysłu. Gdy koledze w ławce za nią spadł długopis, chcąc go podać wyciągnęła do niego rękę, a niewidzialna siła odepchnęła przedmiot od Lizzy. W dodatku nasilające się bóle i zawroty głowy nie pomagały. Tak samo jak krwotoki z nosa.
Rozwścieczona wyszła na parking z plecakiem na prawym ramieniu, ale zatrzymał ją irytujący głos należący do Tommy'ego Hagana. Byłego już przyjaciela Steve'a Harringtona, a Lizzy można powiedzieć bliskiego kolegi. Blondynka nie mogła uwierzyć, że kiedyś sądziła, że ta znajomość to coś dobrego.
Chłopak zagrodził jej drogę a po jego obydwu stronach stanęli nieznani Carter nastolatkowie, tak zwane goryle. Cóż, chłopak chciał objąć stanowisko króla szkoły, dawniej należące do Steve'a.
— Proszę, proszę. Elizabeth Carter! — sarknął zakładając ręce na piersi, a jego koledzy zaśmiali się wrednie. Zdenerwowana przewróciła oczami.
— Lizzy nie Elizabeth, do cholery! — warknęła i chciała wyminąć wroga, jednak jeden z przyjaciół bruneta złapał ją za lewy nadgarstek.
— Nie. Dotykaj. Mnie. — wysyczała blondynka tracąc cierpliwość. Szarpnęła ręką, lecz na marne.
— Koleś ma mocny uścisk — przemknęło jej przez myśl.— Upokorzyłaś mnie na oczach wszystkich! — krzyknął zły, a coraz więcej osób zaczęło przyglądać się zdarzeniu. W tym Steve i Billy, którym lekko kiwnęła głową wyjaśniając, że jest w porządku. Zauważyła jak Hargrove walczył sam ze sobą by nie podejść i nie pomóc blondynce.
— Jeżeli garstkę chłopaków nazywasz wszystkimi to chyba opuściłeś lekcje matmy... — powiedziała zirytowana i przekręciła sugestywnie głowę w prawo, a osiłek pogłębił uścisk. Cicho jęknęła z bólu. Chodziło pięć lat temu na karate, ale nie oznaczało to, że nadal jest specjalnie wytrenowana czy odporna na ból.
— Jaka wyszczekana! Odzywaj się... — zagroził jej palcem, a dziewczyna mu przerwała.
— Jedyną osobą która tu szczeka jesteś Ty, kundlu.
Tommy nie dowierzał w słowa niebieskookiej, lecz po chwili zamachnął się chcąc uderzyć Carter.
W tamtym momencie zadziało się zdecydowanie za dużo. Przestraszona dziewczyna zamknęła oczy, zakrywając się wolną ręką. Ku jej zdziwieniu, uderzenie nie nastąpiło. Gdzieś w oddali usłyszała krzyk Billy'ego.
Dłoń Hagana zatrzymała się w powietrzu prawie dotykając prawej dłoni dziewczyny, która teraz trzęsła się lekko. Skupiła się na osobie Tommy'ego i szybko skręciła głowę w lewo, a palce zacisnęła, przez co chłopak poleciał do tyłu, lądując w koszu na śmieci. Opuściła dłonie wzdłuż ciała, spojrzała na osiłków, którzy przestraszeni odbiegli od Lizzy.
Jej było jednak mało, dlatego skupiła się na przypadkowej dziewczynie która niosła czekoladowego shake'a i szła w kierunku Tommy'eg(który męczył się z wyjściem ze śmietnika). Siłą umysłu sprawiła, że czarnowłosa potknęła się, a napój wylądował na Haganie. Mimowolnie się uśmiechnęła.
Z jej nosa sączyła się krew, ale dziewczyna była zbyt zajęta oglądaniem nieudolnych prób wyjścia bruneta z kosza, by otrzeć szkarłatną ciecz. Dopiero teraz dostrzegła przerażone spojrzenia innych uczniów.
Co ja zrobiłam...
Szybko podeszła do Steve'a stojącego przy swoim BMW. Razem z nim stali Mike, Dustin, Lucas oraz Max?
— Widzieliście? — zapytała Lizzy, widząc zszokowane spojrzenia przyjaciół.
— Trudno było nie zauważyć — odpowiedziała Max, spoglądając za ramię dziewczyny. Blondynka spojrzała w tamtym kierunku i dostrzegła Billy'ego, który utrzymał z nią chwilowy kontakt wzrokowy, jednak nadal czujnie obserwował przybraną siostrę.
— Nie martw się, porozmawiam z nim. — zapewniła siedemnastolatka kładąc rękę młodszej dziewczynie na ramieniu. Rudowłosa kiwnęła głową z lekkim uśmiechem a po chwili wskazała na twarz Elizabeth:
— Wiesz, że leci ci krew z nosa?— Niestety wiem... — odpowiedziała markotnie blondynka.
— Po tym co widziałem zdecydowanie musimy jechać do Hoppera! — odezwał się w końcu Steve bojąc się o stan przyjaciółki. Trójka trzynastolatków kiwnęła głowami w zgodzie, a Max nic nie mówiąc otworzyła tylne drzwi samochodu i lekko zirytowana spytała:
— Mogę wiedzieć kim jest ten cały Hopper?
— Chorym psychicznie szeryfem, który nie akceptuje miłości Mike'a i El. — odpowiedział jak gdyby nigdy nic Dustin, wzruszając ramionami, a Wheeler oblał się szkarłatnym rumieńcem na twarzy. Lizzy spojrzała skołowana na Steve'a, który tylko pokręcił niedowierzająco głową. Mayfield zacisnęła usta w wąska linię i rzekła w pełni usatysfakcjonowana:
— To wszystko wyjaśnia! A kim jest El?
YOU ARE READING
Stranger Things | Scarred girl
FanfictionStranger Things | Scarred girl Elizabeth Carter nigdy nie sądziła, że spokojne miasteczko Hawkins skrywa w sobie tak wiele tajemnic. Tajemnic, które odkrywa wraz z przyjaciółmi. Wszystko się zmienia wraz z poznaniem Billy'ego Hargrove'a i s...