Rozdział 16

390 21 7
                                    

Wizja

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wizja

★ ☆ 

           Na miejsce dotarli wyjątkowo szybko. Steve wysiadł ze swojego auta i otworzył tylne drzwi, gdzie musiała się zmieścić trójka chłopców i jedna dziewczyna. Jak poparzeni wyskoczyli z samochodu, a Dustin upadł na ziemię, całując ją.

— Wreszcie wolni! — wykrzyczał szczęśliwy.

— Powinieneś kupić większy samochód, Steve. — stwierdził Mike i spojrzał na miejsce pasażera, na którym wciąż znajdowała się młoda Carter.

— Oh! Doprawdy? Nie moja wina, że...— zaczął, jednak Wheeler uciszył go gestem ręki.

— Li? — zapytaj cicho i powoli podszedł do dziewczyny. Za nim podążyła Max oraz Steve. Dustin tylko spojrzał z niezrozumieniem na Lucasa, który w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Podał dłoń chłopakowi, pomagając mu wstać.

Elizabeth siedziała skulona na siedzeniu, kołysząc się. Przyciskała dłonie do oczu. Z jej nosa leciała krew.

— Hej! Lizzy! — krzyknął Steve i otworzył drzwi auta. — Lizzy!

Ponowne wykrzyczał, potrząsając ramionami dziewczyny. Chłopcy wraz z Max przyglądali się zaniepokojeni, nie wiedząc co zrobić. Harrington odsunął ręce dziewczyny z twarzy i przestraszony odskoczył. Niegdyś błękitne źrenice były teraz przepełnione białą pustką. W pewnym momencie usta blondynki otworzyły się szeroko. Na jej twarzy malował się strach przepełniony złością.

— Lizzy! Obudź się! — krzyczał wystraszony i ponownie potrząsnął jej ramionami. Ręce dziewczyny zaczęły się trząść, a palce wykrzywiły się w nienaturalny sposób. Szybko zamknęła oczy i równie szybko je otworzyła. Wróciły do naturalnego, błękitnego koloru. Spocona zaczęła brać głębokie wdechy i przerażona spojrzała na chłopców i Max nachylających się w jej kierunku.

— Li? Wszystko w porządku..? — zapytał przestraszony Lucas i rozejrzał się po towarzyszach.

— J-ja nie wiem.. Widziałam... — zaczęła się jąkać i niepewnie spojrzała na Steve'a. Chłopak widząc jej strach przytulił blondynkę która mocno wtuliła się w tors bruneta.

— Co widziałaś? — zapytał Mike zaniepokojony stanem przyjaciółki. Po tym co przeżył z Eleven, bał się o stan Lizzy. Co jeśli ona również będzie musiała uciekać przed furgonetkami i ludźmi którzy będą chcieli wykonywać na niej różnego rodzaju badania? Uciekać przed Papą?

— Ja... Demogorgon. Dużo Demogorgonów. Na złomowisku... — wymruczała w koszulę Harringtona. — Byliśmy tam i...Uciekaliśmy.

— Zaraz.. Co? — zapytał zszokowany Lucas. — Demogorgony wróciły?

— W zasadzie to nie były one. Znaczy były. Ale miały ciała... psów? — odpowiedziała wciąż przerażona widzianą wizją.

— Demopsy! — wykrzyczał nagle Henderson unosząc palce wskazujące i uśmiechając się.

— Co ty wygadujesz? — zapytał Steve słysząc słowa chłopaka i spojrzał na niego z niezrozumieniem. W jego ramionach wciąż tkwiła Lizzy, która okropnie się trzęsła.

— No wiecie. Demogorgon to potwór z głową kwiatu. A nowy potwór ma ciało psa, ale głowę kwiatu. Czyli jest demo - psem! — wyjaśnił rozentuzjazmowany.

— A więc.. Uciekaliśmy przed tymi Demopsami, tak? — zagaiła Max, wskazując na każdego palcem.

— Tak. Jeden z nich. Był... przyjazny. To znaczy. Dustin... — zwróciła się do wspomnianego chłopaka Carter i spojrzała na niego. — Wyhodowałeś małego Demopsa?

— Ja... Tak... — wymruczał w odpowiedzi, spuszczając głowę dół. — Wtedy, gdy przyjechałaś z Billy'm, ja i Steve szukaliśmy Darta, a nie Meow. Bo.. Dart ją zjadł.

— Demopies zjadł Meow?! — wykrzyczała zszokowana Lizzy. — I nazwałeś go Dart?

— Przyjechałaś z Billy'm? — powtórzyła słowa Dustin'a, Max. — Byłaś z nim na randce?

— Boże nie! To było zwykłe spotkanie... — mruknęła Carter w odpowiedzi, pomijając pocałunek i czułości ze strony Hargrove'a.

— Randka... — stwierdził zirytowany Steve przekręcając oczami. Jego gest powtórzyła blondwłosa.

— Żadna randka do cholery! — sarknęła zdenerwowana Lizzy.

-— Język, młoda! — usłyszeli głos dobiegający z domku. — Co wy tu do cholery robicie?

Tym kimś okazał się być nie kto inny, jak szeryf James Hopper. Ubrany w zwykły podkoszulek i niebieską rozpiętą koszulę w kratę szedł w kierunku nastolatków.

— I kto tu powinien uważać na język? — mruknęła cicho Elizabeth i spojrzała na mężczyznę. Nie było widać tego na pierwszy rzut oka, ale Jim był naprawdę bliski sercu młodej Carter. To on zawsze ją wspierał i traktował jak własną córkę. Dawał jej miłość, której nie doświadczyła ze strony biologicznego ojca.

— Co was tu przywlokło? — zapytał bez ogródek, mierząc wszystkich spojrzeniem, a swój wzrok zatrzymał na rudowłosej dla niego nieznajomej i skinął w jej kierunku głową. - A ta to kto?

— Max Mayfield, dzień dobry... — przedstawiła się wspomniana i podała rękę szeryfowi, który niepewnie uścisnął jej dłoń.

— Szeryf James Hopper. — odpowiedział.

— Ona wie — wyjaśnił Mike widząc nieprzekonanie na twarzy dorosłego.

— Przyszliśmy tu po pomoc — objaśnił Steve spoglądając na Lizzy, na której teraz był skupiony wzrok każdej z osób.

— Pomoc? — powtórzył zdziwiony Jim. — Kolejne potwory?

— To też. Ale nie to jest najgorsze... — wymruczał Dustin i skinął w stronę Carter.

— Ellie? Co jest? — zapytał troskliwe Hopper, martwiąc się o dziewczynę. Widoczna była między nimi relacja ojciec - córka.

—Ja... O boże... — zaczęła blondynka jednak po chwili ukryła zapłakana twarz w kolanach.

— Mamy podejrzenie, że posiada moce jak Eleven... — wyjaśnił Steve, obejmując dziewczynę ramieniem.

— Jak to? To nie możliwe... — stwierdził zdenerwowany James.

— Li...Pokaż o co chodzi. — zaproponował Lucas i spojrzał współczująco na dziewczynę. Jak każda nastolatka marzyła o normalnym życiu z małymi niespodziankami na swojej drodze. Nie chciała jednak by tymi niespodziankami były niebezpieczne moce...

Carter bez słowa wstała i skierowała otwartą dłoń na przypadkowe drzewo. Skupiła się myśląc jak wyglądałby przecięte na pół. Zacisnęła mocno rękę i stało się tak jak sobie wyobraziła. Niepewnie odwróciła się do Hoppera, który patrzył z szokiem to na drzewo, to na niebieskooką. Wytarła szkarłatną ciecz z nosa i opuściła głowę.

             — Jasna cholera... Dzwonię po Joyce. — postanowił i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni swój telefon. Po paru sygnałach, kobieta odebrała. — Joyce? Przyjedź do mnie, mamy poważny problem...

★ ☆ 

Stranger Things | Scarred girl Where stories live. Discover now