Tajemnica Kornelii

98 12 0
                                    

Pov.Bloom...

Wyszłam z portalu i znalazłam się tuż przed drzwiami domu Mike'a i Vanessy.
Już miałam zapukać w drzwi,gdy coś lub raczej ktoś mi przerwał.

— Witaj,Bloom — usłyszałam za plecami znajomy kobiecy głos.

Już po chwili zadałam sobie sprawę z tego, że ten sam głos słyszałam we śnie. Odwróciłam się,a moim oczom ukazała się starsza Pani. Kobieta była chuda,lecz nie wysoka. Miała na sobie zimowy płaszcz w odcieniu zieleni. Jej siwe włosy były upięte w wysoki kok.
Skórę miała bladą,a na jej twarzy prawie w ogóle nie było widać zmarszczek.
Już z tej odległości widziałam oczy kobiety w odcieniu leśnej zieleni.
Gdy zauważyła, że jej się przyglądam uśmiechnęła się.

— Dzień dobry — odpowiedziałam wreszcie, zbliżając się w stronę kobiety.

— Wiedziałam,że przylecisz. Czekałam tu na ciebie. Zanim pójdziesz odwiedzić swoich rodziców chciałabym z Tobą porozmawiać. Chodź proszę ze mną — nie czekając na na moją odpowiedź odwróciła się i ruszyła przed siebie.

Nie chciałam za nią iść.
Nie znałam jej i nie wiedziałam gdzie chcę mnie zabrać.
Starsza Pani raczej nie zrobiłaby mi krzywdy,ale co jeśli to tylko niewinna maska? Co jeśli pod postacią tej niewinnej kobiety kryję się całkiem inna osoba?

Widząc, że nie idę za nią, odwróciła się.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i powiedziała:
— Nie musisz się bać,Bloom.
Nie mam złych zamiarów. Chcę tylko żebyś na chwilę poszła ze mną do mojego domu,ponieważ muszę z Tobą porozmawiać,a to nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy.

I jakby wiedziała o czym myślę dodała:
— Nie jestem wiedźmą ani żadnym potworem ukrytym pod postacią niewinnej kobiety — zaśmiała się,a moje policzki pokryły się rumieńcem.

Było mi głupio,że jestem taka podejrzliwa,ale miałam swoje powody.

Zastanawiam się... skąd wiedziała o czym myślę?

— Proszę wybaczyć mi moją podejrzliwość,ale już wiele w życiu przeszłam i nie chciałabym,żeby któraś z tych przykrych sytuacji znów się powtórzyła.

— Rozumiem Cię. To,co przeżyłaś było naprawdę straszne i niebezpieczne. Ty i Twój mąż wykazaliście się wielką odwagą. Widać,że On bardzo Cię kocha. Byłam naprawdę pod wrażeniem jego poświęcenia.

— Skąd Pani...— zaczęłam,lecz po chwili przerwałam.
W spojrzeniu kobiety było coś,co powiedziało mi,że mogę jej ufać.

— Nie zajmę Ci dużo czasu. Poza tym nie wiem,czy powinnam Ci o tym mówić,ale jeśli to sprawi,że ze mną pójdziesz i wysłuchasz tego,co mam Ci do powiedzenia to...zrobię to — przerwała na chwilę,po czym odparła:
— Twój mąż teraz nas obserwuje i nie pozwoli,by stała Ci się krzywda.

Czyli jednak moje przeczucie sprawdziło się... Valtor naprawdę mnie obserwuje.
Ciekawe,czy robił to zawsze,gdy wychodziłam sama z domu?

— Dobrze,pójdę z Panią — odpowiedziałam,a kobieta uśmiechnęła się w moją stronę,po czym odwróciła się i poszła dalej w znanym sobie kierunku.
Ruszyłam za nią.

                              *

Po pięciu minutach wiedziałam już,gdzie jest jej dom.
Dom starszej Pani znajdował się niedaleko domu moich rodziców.
To był bardzo ładny,stary,różowy dom.
Odkąd pamiętam zawsze był opuszczony. Nie wiem dlaczego. Może wymagał zbyt długiego i kosztownego remontu,a może koszt jego utrzymania był zbyt duży?
Pamiętam jak byłam młodsza i mieszkałam jeszcze z rodzicami w Gardenii... zawsze chciałam,żeby do tego domu wprowadziła się duża rodzina. Miałam nadzieję,że gdy tak się stanie może zaprzyjaźnie się z tymi dziećmi,które będą tam mieszkały i wreszcie będę miała przyjaciół,ale Los postanowił inaczej.

Kiedy skończy się mój czas      𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓 Where stories live. Discover now