Czternaście

7 0 0
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Teraz otwórz oczy – powiedziała Lawenda, trzymając drobne ramiona Kornelii. W krystalicznie czystej rzece odbijały się zielone drzewa, a na dnie można było zauważyć szare kamienie i pomarańczowe rybki. Po prawej stornie był stary drewniany mostek, a obok zacumowana łódka i wiosła. – Co o tym myślisz? – Zapytała z entuzjazmem.

- Pięknie tu jest, słyszysz te ptaki? – Rzekła zmęczonym głosem.

- Nie ma na co czekać!

Dziewczyny weszły na kołyszącą się łódkę i Lawenda chwyciła za wiosła. To był jej prezent dla przyjaciółki, żeby wyciągnąć ją z domu i zaprowadzić do pięknych miejsc. Było jej żal Kornelii, zaczęła rozumieć jej cierpienie. Czuła się niemalże podobnie gdy przy jej boku brakowało Xandera. Nie mogła jednak nic sobie zarzucić. Do niczego między nimi nie doszło.

Pomimo zachwycania się obłokami, dziewczyna rzuciła okiem na złotowłosą towarzyszkę. Grube włosy miała związane w wysoki kucyk, szyję uwydatniały wystające obojczyki. Poniżej miała sweterek w kolorze pudrowo-różowym i szare spodnie. Na nadgarstku brakowało bransoletki!

- Zgubiłaś bransoletkę od Xandera? – Zapytała unosząc jej rękę.

- Nie, zdjęłam ją.

- Co? Czemu?!

- Wszystko się zmienia Lawendo, nie mogłam ciągle jej nosić, bo między nami nie jest tak jak było gdy ją dla mnie zrobił.

- Ale...

- To już nie ma znaczenia, spaliłam ją.

- Nie rozumiem. Jeżeli między wami coś się psuje to czemu wciąż jesteście ze sobą?

- To bardziej skomplikowane niż myślisz.

- To mi wytłumacz.

- Czemu? – Zapytała z poważną miną patrząc badająco na Lawendę.

- Może da się coś zrobić, naprawić waszą relację.

- Jest jedna rzecz, ale nie miałabym serca ci tego zrobić. – Swojego pomysłu nie wyjawiła na głos. Jednak w jej głowie zdanie to głośno krzyczało: „Gdybyś odeszła Lawendo!".

Reszta drogi pokonana została w ciszy. Słychać było szum wody oraz koron drzew, płynące ryby i wypuszczane przez nie bąbelki.

- Chodźmy jeszcze na kawę – zaproponowała rudowłosa, gdy wyszły na powierzchnię.

- Dziękuję, ale dzisiaj już nie mam siły.

*

- Kiedy ostatnio widziałeś się z Kornelią? – Za oknem panowała ulewa i głos Lawendy uciszał szum panujący na zewnątrz.

- Już jakiś czas minął, dzwonię do niej czasem, ale wiesz, że słabo z telefonami przy takiej pogodzie.

- Nie wierzę, przecież wiesz w jakim ona jest stanie!

- Nie denerwuj się, już. Sama mi powiedziała, że patrzenie na mnie sprawia jej ból...

- Naprawdę tak powiedziała? Ale...

- Też na początku myślałem, że gdy będę przy niej to poczuje się lepiej, ale wygląda na to, że się myliłem.

- To pewnie dlatego, że czuje iż twoje zachowanie jest nieszczere, czy mam rację?

- Wiesz co, teraz to mnie zabolało. Oczywiście, że było szczere. Jestem jej ogromnie wdzięczny za tak wiele i uwielbiam jej towarzystwo. Bardzo mi przykro, że tak cierpi, ale nie umiem temu zaradzić.

- A twoje uczucia wobec niej są szczere czy nie?

- Przecież wiesz... - Zbliżył się powoli do dziewczyny, a ta spuściła wzrok.

Od tamtej pory Lawenda postanowiła odwiedzać Kornelię regularnie w każdy piątek, bez wyjątku. Wyciągała ją do parku, kawiarni, zoo, a nawet wzięła ją raz do cyrku. Można by pomyśleć, że przyniosło to ze sobą świetne korzyści. Czasami blade usta Kornelii podnosiły się do góry w uśmiechu. Gdy Lawenda została pewnego razu na noc u przyjaciółki, zauważyła w łazience mały pojemniczek z różnymi tabletkami. Jedne małe i niebieskie, drugie szerokie i białe, a trzecie różowe i duże. Do głowy wpadł jej najczarniejszy scenariusz, ale przecież wszystko szło w dobrym kierunku, więc pomyślała, że nie ma o co się martwić.

- Śpisz? – Szepnęła Kornelia, gdy położyły się już spać.

- Nie.

- Możesz go wziąć.

- Kogo?

- Wiesz, nie będę miała do ciebie żalu.

Lawenda domyśliła się o co chodzi i postanowiła nie drążyć tematu. Jak mogłaby odebrać swojej przyjaciółce chłopaka i nie mieć po tym wyrzutów sumienia? Po zjedzeniu pysznego śniadania przygotowanego przez mamę Kornelii, Lawenda zebrała się do wyjścia.

- Kocham cię, najlepsza przyjaciółko. – To był najsilniejszy uścisk jakim Lawenda została kiedykolwiek obdarowana. – Ja ciebie też. 

Zwiędłe kwiatyWhere stories live. Discover now