Cztery

24 3 0
                                    

Wypadki i schadzki

- Musisz znaleźć takie malutkie niebieskie kwiatuszki – rzekła roześmiana Lawenda do Amelki

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Musisz znaleźć takie malutkie niebieskie kwiatuszki – rzekła roześmiana Lawenda do Amelki. Siedziała w lasku niedaleko ich domu na czerwonym kocyku z koszykiem obok, pełnym przysmaków. Jesień przyniosła ze sobą piękny słoneczny, ciepły dzień.

- To ten? – zapytała dziewczynka zmartwionym głosikiem trzymając w ręku kwiatek. – Oby to był ten, bo szukam już cały dzień! – Westchnęła ciężko.

- Nie cały dzień, tylko 15 minut. To co trzymasz w dłoni to jest lawenda, widzisz? Ma fioletowe płatki, a my szukamy niebieskich.

- Więc ty jesteś kwiatem? – Zapytało dziecko.

- Haha, nie do końca, wiele lat temu mój tata wręczał mi mnóstwo takich kwiatuszków, stąd moje imię. – Odpowiedziała z uśmiechem. – Patrz tam – wskazała palcem zielony krzak – to są niezapominajki.

- Obiecuję, że już tego nie zapomnę – rzekła Amelia przytulając swoją serdeczną współlokatorkę.

Gdy wróciły do domu zastały Dianę trzymającą Xandera pod pachę, a z drugiej strony podtrzymywał go Alfred. Amelia tylko gdy zobaczyła co się dzieje, pobiegła do swojego pokoju zapłakana, upuszczając na schodach świeżo zebrane kwiaty.

- Dziękuję, że zabrałaś ją z domu, ale jest jeszcze gorzej. Sprawdź co się u niej dzieje proszę. – Odezwała się matka dziewczynki.

Lawenda wbiegła zmartwiona na górę, ręce jej się trzęsły, ale schyliła się po zgubę leżącą na schodach. Niepewnie wstąpiła do dobrze znanego pokoiku. Ściany były pokryte różową tapetą w białe kwiatki, a beżowy dywan otulał stopy. Amelka leżała w łóżku w tej samej pozycji, w której dwa miesiące temu zastała Diana Lawendę. Dziewczyna usiadła u stóp dziecka i pogłaskała ją delikatnie.

- Płacz to nic złego. Każdy czasem płacze i to jest całkowicie w porządku. Martwisz się Xanderem?

Dziecko pokiwało twierdząco głową, wypuszczając oddech z zapłakanej twarzyczki. Po chwili milczenia usiadła i przytuliła swoją towarzyszkę.

- Czy on umrze? – Łzy znowu jej pociekły z oczu.

- Skądże znowu?

- Kiedyś też tak było i wtedy mało brakowało.

- Gwarantuję ci, że nic mu się nie stanie, a teraz chodźmy do łazienki i umyjmy ręce.

Po dłuższej chwili Amelia zasnęła, chociaż dopiero listopadowy dzień zaczął ciemnieć. Lawenda po cichu zeszła na dół i wchodząc do kuchni po szklankę wody natknęła się na Alfreda. Jego dojrzała twarz wyglądała teraz starzej niż zazwyczaj. Stał oparty o blat w zadumie a na jego okrągłej twarzy pojawiło się kilka zmarszczek więcej. Dziewczyna postanowiła nie przeszkadzać i powoli zaczęła się wycofywać.

- O jak dobrze, że jesteś Lawendo – zaskoczył ją zachrypnięty, ale i przyjemnie melodyjny głos. – Właśnie myślałem o tobie.

- Tak? – Zapytała zaskoczona.

- Wiesz, taka myśl wpadła mi do głowy... może ty byś mogła jakoś wpłynąć na tego nieszczęsnego młodzieńca. Moja córka tak bardzo się o niego martwi, a on ani trochę jej nie szanuje. Jeżeli tak dłużej będzie to wprawi ją do grobu jeszcze przede mną! Jeżeli mogłabyś częściej z nim wychodzić to może by go to jakoś uspokoiło. Jest bardzo wybuchowy, a przy tobie się opanowuje.

- Cóż... jeżeli tylko w tym jest nadzieja, to nie ma problemu. Nie jestem jednak przekonana, czy on by sobie tego życzył.

Tak więc Lawenda stała się stałym kompanem do wypraw. Chodziła z nim do sklepu, do parku i do wszystkich innym miejsc, z wyjątkiem randek z Kornelią. Ona też działała na niego uspokajająco, czego również dowiedziała się od Huberta.

- Znam go najdłużej – zwierzył się pewnego razu na ganku przy wejściu kuchennym – już od dzieciaka szukał guza, a jak się nie doszukał to atakował jednego chłopaka po drugim. Aż kiedyś przyszła kolej na mnie, ale nie dałem mu tej szansy. Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Dziewczyny nigdy by nie skrzywdził. Kornelia go wspierała od tego nieszczęśliwego wypadku..

- Jakiego wypadku?

- Jestem dobrym kumplem, więc jak ci jeszcze nie powiedział to znaczy, że nie nadeszła odpowiednia chwila, żebyś wiedziała. Przykro mi.

Zwiędłe kwiatyWhere stories live. Discover now