Pięć

18 1 0
                                    


Urodziny

Tydzień minął, a Xander był już zdrów jak ryba

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tydzień minął, a Xander był już zdrów jak ryba. Od tamtego wypadku Lawenda zauważyła, że Dianie zaczęły trząść się dłonie, a Alfred spoglądał na chłopaka zawiedzionym wzrokiem, natomiast Amelka bez przerwy chodziła zestresowana. Dniami nie opuszczała Lawendy albo Diany na krok, a w nocy wybudzała się z krzykiem. Nie bawiła się z Xanderem, tak jak kiedyś, wręcz go omijała jakby się bała, że zaraz coś mu się stanie.

- Nie możemy jeść dzisiaj bez Xandera, to są jego urodziny. – Przypomniała Diana w jednym z listopadowych poranków. – Wyjmij te zielone talerzyki z gablotki proszę.

- Gofry już gotowe ciociu, wystarczy wystawić marmoladę i śmietanę na stół.

- Dobrze, czy byłabyś tak uprzejma go obudzić?

- Jasne – Lawenda wdrapała się po schodach kierując się do pokoju mieszczącego na drugim końcu korytarza, naprzeciw swojej sypialni. Gdy zapukała, nie było odzewu, więc po prostu weszła do środka. Pokój był cały w nieładzie, po podłodze porozrzucane leżały bluzki i spodnie, szafa była otwarta, a w niej wisiała jedynie granatowa marynarka. Na parapecie więdła roślina, którą dziewczyna postanowiła podlać, żeby przedłużyć jej żywot. Przy okazji podziwiała widok na las. Po drzewie wspinała się właśnie ruda wiewiórka z orzechem w pyszczku, z zielonej korony liści wyleciały wróble, a w oddali płynęły różowiutkie chmury.

- Lepiej wyglądasz od tyłu – zażartował Xander sennym, ochrypłym głosem. – Aż tak łatwo jest cię przestraszyć, tylko się odezwałem. – Usiadł i przeciągnął się.

- Chodź na śniadanie, solenizancie.

- Najpierw daj mi się ubrać.

Minęło piętnaście minut, gdy zszedł do kuchni. Naleśniki już wystygły, a śmietana zaczęła się rozpływać. Usiadł naprzeciwko Amelki.

- Cześć Amuś – zwrócił się do dziewczynki przyjaznym tonem, ale ona tylko się wzdrygnęła. Codziennie ją witał, a ona codziennie od niego uciekała. Przyjął to z godnością tego dnia, nawet nie dał po sobie poznać, że go to zabolało. – Bardzo smaczne.

- Lawenda je robiła. Wstała o ósmej, żeby je usmażyć. Rzeczywiście są wyborne – odpowiedział Alfred, który wstał jeszcze wcześniej.

Po śniadaniu przyszła kolej na życzenia i prezenty. Amelka od razu się ulotniła, więc Lawenda podeszła do Xandera jako ostatnia.

- Nie byłam pewna co lubisz, więc uplotłam ci bransoletkę z muliny, do kolekcji. Zrobiłam taki wzór, żeby było napisane również twoje imię. – Chłopak podniósł rękę, żeby mogła zawiązać na niej podarunek. Wydawało by się, że te kilka sekund trwało minuty. Lawenda lekko muskała jego skórę swoimi knykciami przy zawiązywaniu, a Xander głęboko się w nią wpatrywał.

- Już – odsunęła się szybko, z poczuciem jakby zrobiła coś złego.

- Bardzo mi się podoba, dziękuję – w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Była to Kornelia, jak zawsze ślicznie ubrana. W dłoniach trzymała pięknie zapakowany prezent. Przywitała się ze swoim chłopakiem pocałunkiem.

- Cześć Lawendo – powiedziała słowikowym głosem, po czym się uścisnęły. Kornelia usiadła na kanapie obok swojego lubego. Spędziła cały dzień w ich kwiatowym domu, integrując się z Lawendą. Okazało się, że świetnie się dogadują, jakby ich znajomość trwała dobre kilka lat. Xander patrzył na to ze szczerym zadowoleniem. Dziewczyny większość czasu spędziły na pogaduchach, jednak wszyscy obecni, włączając nawet Amelkę grali w gry planszowe. Atrakcją dnia był tort karmelowy z kawowym biszkoptem i wieczorny grill przy chłodnym, bezdeszczowym niebie.

Niestety dzień dobiegł końca i Xander odprowadził przez las Kornelię, aby nie szła sama. Nie było go nadzwyczaj długo i domownicy zaczęli się o niego obawiać.

- Bardzo się boję, że znowu przyjdzie pobity – zwierzyła się Amelia siedząc przy wszystkich w kuchni. Wrócił jednak cały i zdrów, a w dodatku ze świetnym humorem i trzema bukietami zerwanymi po drodze. Wręczył każdej kobiecie po kolei, zaczynając od Diany, dziękując jej za opiekę i troskę. Małej Amelce, która tym razem przyjęła podarunek. A na koniec Lawendzie, z podziękowaniem za pyszne naleśniki, bransoletkę i dobrze spędzony razem czas.

Zwiędłe kwiatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz