Rozdział 42

626 24 27
                                    

Przez kolejne dni czyli od wtorku do czwartku praktycznie przesiadywałam w zamknięty pokoju albo w studiu, w którym nagrywałam piosenkę na 70-lecie F1. Czułam się źle z faktem, że trochę przez to zaniedbałam Max'a i Emmy, ale obiecałam im, że wynagrodzę to wyjazdem do Włoch i przy okazji odwiedzimy ukochaną babcię młodej.

Może i niektórzy powiedzą, że późno się zebrałam do pisania, ale zawsze tak u mnie było. Jednak nie myślcie sobie, że wcześniej nie miałam gotowych słów do piosenki i bazy dźwiękowej, na której się opieram aż do teraz. O dziwo to był typ piosenki, w której łatwo mi przyszło w wyborze tonacji czy doborze słów.

Szczerze przez te dni zrozumiała, że Max jest naprawdę bardzo dobrym kucharzem w co trochę wątpiłam po tym jak spalił garnek podczas gotowania makaronu. Za razem miałam wtedy ochotę go zabić, ale z drugiej strony śmiałam się jak opętana kiedy starał się ratować sytuację.

Kiedy wracałam ze studia późnym popołudniem uznałam, że wejdę do ulubionej cukierni tych dwóch osób i kupie im ich ukochane makaroniki o smaku truskawki i wanilii. Jeśli zastanawiacie się czemu Max nie wyleciał w środę na czwartkowe wywiady, to już tłumacze spowodował to jego odwołany lot.

Ledwo co weszłam do mieszkania to za atakowała mnie Emmy przytulając się do moich nóg, odłożyłam moje rzeczy na ziemię i wzięłam młodą na ręce i skierowałam się do kuchni skąd wydobywał się pyszny zapach. Po wejściu zobaczyłam Max'a który układał talerze na stole.

- Hej, co tak pięknie pachnie?- powiedziałam odkładając Emilie na podłodze.

- Hej, zrobiłem krokiety z warzywami typowo holenderskie danie- odpowiedział mi przekładając wcześniej wspomniane danie na talerze- A jak było dzisiaj w pracy?- zapytał mnie po czym pocałował mnie w usta, przy wykonaniu usłyszałam dźwięk obrzydzenia ze strony najmłodszej, na co troszkę się roześmiałam.

Bez zbędnego gadania w trojkę zajadaliśmy się jedzeniem, które swoją drogą bardzo przypadło mi do gustu.

- Max, bo wiesz co ja chyba dojadę tylko na wyścig, a po twoim dzisiejszym wylocie z Emmy wrócimy do Włoch, bo ja muszę parę rzeczy załatwić, a młoda dawno nie widziała swojej babci. Nie będziesz zły, że nie polecimy z tobą?- spytałam się chowając brudne naczynia do zmywarki.

Po wypowiedzeniu tych słów poczułam silne ramiona wokół mojej tali, które mnie odwróciły w stronę ich właściciela. Owinęłam swoje ręce wokół jego szyi i spojrzałam mu w oczy, żeby zobaczyć czy jest zły lub rozczarowany. Oczy zawsz zdradzają człowieka, ale nie tylko to był powód dlaczego często lubiłam patrzeć mu w oczy. Po prostu odcień lodowego niebieskiego jest po prostu hipnotyzujący i łatwo się w nich zatracić. 

- Co ty nie będę zły tylko napisz, jak dojedziecie.

Po jego słowach automatycznie uśmiech pojawił się na mojej twarzy i z tego całego zadowolenia pocałowałam go. Jednak nie był to spokojny pocałunek bardziej podchodził pod namiętny, chaotyczny i trochę dominacyjny z mojej strony. Max jednak nie dał mi tak łatwo dominować i sam włączył się do walki o to. Jego język otworzył moje wargi i wtargnął do środka. Musnął mój i przejechał po podniebieniu. Chłopak objął mnie w talii, a nim się obejrzałam znalazłam się na blacie kuchennym. Max przyciągnął mnie blisko siebie, tak, że nasze klatki piersiowe się stykały.

Gdyby nie krzyk Emmy kiedy wyjeżdżamy raczej byśmy się zatracili w sobie. Uśmiechnęłam się trochę zawstydzona, że dałam się tak ponieść, a Max odpowiedział mi dosyć pewnym siebie uśmiechem. Holender od sunął się od blatu tym samym dając mi możliwość pójścia do młodej i pomóc jej spakować się na parę dni.

Po odwiezieniu Max'a na lotnisko i po 3.5h drogi w końcu dotarłyśmy do Mediolanu miasta sztuki i mody. Innym słowem miasto mojej muzy. Skąd to wiem, bo większość hitów właśnie tu napisałam i nagrałam, a także odbyło się tu większość moich przełomowych pokazów.  

Gdy znalazłyśmy się już pod moim budynkiem mieszkalnym to zaczęłam wyciągać nasze bagaże. Najpierw zajęłam się w targaniem naszych bagaży, a później wniesieniem transporterów z czteronożnymi przyjaciółmi. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam to przepakowanie niektórych ubrań z walizki i zastąpić je nowymi z szafy z Mediolanu, aby móc bardziej ubogacić moją garderobę podczas wyścigów czy innych okazji. Po wykonaniu tej żmudnej pracy udałyśmy się do babci  Emilie.

Zapukałam trzy razy w drzwi od mieszkania Sophie i nie musiałam długo czekać, aby ujrzeć jak zawsze promieną i rumianą staruszkę we framudzę drzwi.

Jej pierwszy wyraz twarzy przekonał mnie, że jest zaskoczona naszyn widokiem, nawet nie zdążyłam się przywitać, a Emmy już się rzuciła w objęcia ukochanej babci z piskiem.

Nie wiem ile przesiedziałyśmy u Sophie, ale to nie było ważne, ponieważ świetnie się bawiłyśmy. Emilie opowiadała jak to ona nie może się doczekać pierwszych dni szkoły, a ja powiedziałam co nie co o Max'e i o pracy. Natomiast staruszka podzieliła się, że poznała Pana Gabriela w senatorium, i że świetnie się z nim gra w karty, na co się uśmiechnęłam.

W pewnym czasie Emilie sobie przypomniała, że w mieszkaniu zostawiła obrazek, który namalowała specjalnie dla babci, dlatego szybko po niego pobiegła, a ja zostałam sam na sam z Sophie.

- Lice musisz coś wiedzieć nie chciałam tego mówić przy Emmy, ale już nie mogę tego dłużej ukrywać- zauważyłam, że nagle spoważniała i pojawił się cień smutku na jej twarzy.

- Co się dzieję, w czymś ci pomóc? - spytałam dosyć przerażona.

- Kochanie w tym mi nie pomożesz, ale dziękuję- uśmiechnęła się przyjaźnie- Od roku choruje leki biorę, ale za wiele nie pomagają, lekarz powiedział że zostało mi mało czasu- uśmiechnęła się do mnie słabo.

Na jej słowa, zabrakło mi słów. Ręce i wargi zaczęły mi drżeć, a w oczach zaczęły mi się pojawiać szklanki. Z moich ust wydobył się cichy pisk przez co zakryłam usta dłonią i zaczęłam przecierać wierzchem dłoni strumień łez, którego nie potrafiłabym kontrolować.

Poderwałam się z siedzenia i podeszłam do staruszki, która też cicho chlipiała. Wzięłam ją w silny uścisk i wtuliłam się w jej bok. Ona na to nie zasługiwała była za młoda na to miała tylko 50 lat. Po drugie jest najukochańsza osobą na świecie to ons mi piekła ciasta i obiady kiedy nie miałam czasu, bo się uczyłam. Także to ona kochała słuchać moje opowieści na temat podróży czy pokazów. Jak zareaguję Emmy, przecież straciła rodziców i teraz babcię jedyny łącznik z jej rodziną biologiczną.

- Nie możesz rozumiesz, znajdę najlepszego specjalistę wszytsko opłacę, mam wystarczający zarobek aby zrezygnować z modelingu i koncertów, będę tobie pomagać. Zrób to dla mnie i dla swojej wnuczki- chwyciłam ją za ręce i spojrzałam się na nią poważnie.

- Oj kochanie, dlatego wiem, że świetnie się zajmiesz tą kruszynką. Widzisz rzucisz wszystko dla bliskich, mimo, że ani ona ani ja nie byłyśmy tobie bliskie to ty pokochałaś ją jak własną córkę, a mnie jak własną babcię. Uwierz dla mnie to też bardzo trudne, ale nic się nie da zrobić. Jednak obiecaj mi kochanie, że jak nadejdzie ta chwila wyglądaj tak pięknie jak nie jedna gwiazda na met gali i zaśpiewaj moją ulubioną piosenkę, nie chce smętów. Dlatego teraz chce korzystać jak najwięcej zarówno z Emmy jak i z tobą jeśli mi na to pozwolisz- na jej słowa jeszcze bardziej się rozkleiłam, ale też jeszcze mocniej ją przytuliłam.

- Jak mogłabym się nie zgodzić, Emmy to twoja wnuczka, a ja zrobię wszystko, aby te chwilę były najlepsze- uśmiechnęłam się do niej przez łzy.

Nagle usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi i stukot tenisówek o drewno. Nie dłużej niż chwilę zobaczyłyśmy zadowoloną 6-latkę z rysunkiem w ręce. Jednak jej mina szybko się zmieniła kiedy zobaczyła nasze zapłakane twarze.

- Coś się stało?- spytała zmartwiona, wspinając się na moje kolana.

- Nic się nie stało, tylko Alice opowiedziała mi śmieszną historię, że aż się popłakałyśmy ze śmiechu- powiedziała Sophie, puszczając do mnie oczko, dając mi znać, żebym nic jej nie mówiła.

HEJ!!
Witam, po DŁUGIM CZASIE, mam nadzieję, że rozdział się wam podoba i przepraszam sa długą nieobecność.
XOXO 🌹🦋

Two Different Worlds / Charles LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz