Rozdział 26

841 29 17
                                    

Spojrzałam z powrotem na horyzont i wzięłam głęboki wdech, aby dodać sobie pewności siebie do zaczęcia mówienia o tym co leży mi na sercu.

- Po prostu czasem ciężko jest mi być wsparciem dla niej kiedy sama ledwo nadążam nad moim życiem. Chcę być dla niej oparciem, ale nie umiem się postawić na jej miejscu. Straciłam ważne osoby w moim życiu, ale nie tak drastyczni, jak ona- powiedziałam przeczesując rękami włosy.

- Może straciła, ale ma teraz ciebie. Jak chcesz to możesz kontynuować zawsze wtedy jest komuś lżej na sercu- powiedział spokojnie patrząc na mnie.

- Może i ma mnie, ale straciła rodziców i młodszego brata. Widziała ich śmierć kiedy miała 4 lata, była jak ratownicy walczyli o ich życie, ale bez skutku, a ja staram się jej dać trochę radości nigdy nie zastąpię jej mamy- powiedziałam łamiącym się głosem, spojrzałam na Charles'a, który patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.

- Czyli ty nie jesteś jej matką?- spytał nadal w szoku.

- Biologiczną nie, ale chrzestną już tak. Serio myślałeś, że jestem jej mamą, może trochę jest podobna, ale teoretycznie bym zaszła w wieku 14 lat w ciążę, a w tym okresie nawet chłopaka nie miałam- powiedziałam lekko się uśmiechając.

- To ty znałaś jej rodziców czy jak to się stało?- spytał zaciekawiony.

- Wiesz o tym, że ciekawość to pierwszy krok do piekła, ale może w sumie dobrze będzie komuś powiedzieć- drugą część zdania powiedziałam bardziej do siebie- Kiedy zaczęłam studiować było wiadome, że będę musiała się przeprowadzić i tak też się stało. Na początku trudno było mi się tam zaaklimatyzować w czym pomogła mi babcia Emilie, która jest moją sąsiadką, tak w ogóle to bardzo miła i uprzejma kobieta. Rodziców Emmy widziałam raz na żywo, też byli bardzo miłymi ludźmi. To był pierwszy i ostatni raz kiedy ich spotkałam, słyszałeś o zamachu terrorystycznym w Strasburgu z 2018 roku?- spytałam na co pokiwał głową twierdząco- To właśnie tam Emmy była świadkiem śmierci swoich rodziców, 11 grudnia 2018 roku na jarmarku bożonarodzeniowym. Widziała jak jej rodzice byli ratowani przez medyków, widziała jak odchodzili. Dowiedziałam się o tym od jej babci, gdzie po tym całym zdarzeniu Emilie zamieszkała z nią, nie chciała nic jeść, z nikim nie rozmawiała i płakała cały czas po nocach. Po jakiś dwóch tygodniach zaczęła wracać powoli do normalności, traktowałam ją jak młodszą siostrę, ale oczywiście nie mogło być już dobrze. W wakacje 2019 roku stwierdzono u jej babci raka płuc, cały czas jest leczona, ale nigdy nic nie wiadomo. Wspieram je obie najbardziej, jak umiem, ale czasem jest to trudne kiedy nie chcą jej przyjąć. W grudniu jej babcia poprosiła mnie, abym została jej matką chrzestną, ponieważ nie ma ani ojca, ani matki chrzestnej, tak samo jestem wpisana w testamencie, że mam przejąć nad nią opiekę- wytłumaczyłam jak najprościej się dało i spojrzałam się na niego- Nie spodziewałeś się tego?- zaśmiałam się nerwowo, aby rozluźnić atmosferę, która stała się trochę napięta.

- Nikt by się raczej takiego czegoś nie spodziewał, ale Cate powiedziała, że jesteś jej mamą?

- Powiedziała, że jestem jej matką i nie zdążyła dokończyć, ponieważ zadzwonił jej telefon- wyjaśniłam- Ale koniec o mnie, jak się czujesz po dzisiejszym dniu?- spytałam, mając nadzieję, że zrozumie, że nie chodzi mi o trening.

- Co roku łatwiej się to znosi, ale nigdy nie będzie to przyjemny dzień, ale u ciebie widać, że mas motyw, aby się cieszyć chociaż trochę- powiedział tym razem w końcu nie patrząc na mnie.

- Tak to prawda, ale też prawdą jest to, że w niektórych sytuacjach przypomina go pod kątem cech charakteru. Czasem dziwi mnie przypadek daty, ale nie tylko, bo na drugie imię ma Juliet. Dobra pora na ciebie, bo inaczej spierniczysz jutro kwalifikacje- powiedziałam wracając do swojej normalnej postawy.

Two Different Worlds / Charles LeclercWhere stories live. Discover now