Rozdział 18

898 31 18
                                    

Jest godzina 2:00, godzinę temu się rozpakowałam i przyszykowałam do spania, ale najwidoczniej sen nie jest dzisiaj dla mnie. Zrezygnowana wstałam z łóżka i wyszłam na balkon, nie było zimno bo było, aż 14C możecie się zdziwić, ale jestem zdecydowanie człowiekiem zimnolubnym. Krajobraz z balkonu był śliczny szczególnie rozjaśniony tymi wszystkim światłami miasta. W pewnym momencie miałam wrażenie, że teraz muszę iść na dach uznałam, że i tak nie mam lepszych rzeczy do roboty, a jeśli tam będzie jeszcze lepszy widok to czemu nie. Wyszłam po cichu z pokoju rozglądając się czy czasem ktoś nie jest na korytarzu, mówiąc szczerze to poczułam się jak na zielonej szkole w zieloną noc. Droga do windy powiodła się i ostatnia prosta, zaraz po tym jak winda otworzyła drzwi, wybiegłam z nich i krótki schodami wbiegłam na samą górę oraz jak najmocniej popchnęłam drzwi prowadzące na dach. Pierwsze co poczułam to przyjemne rześkie powietrze i przyjemny dreszcz na skórze spowodowany przez wiatr. Podeszłam trochę bliżej krawędzi i oparłam się łokciami o murek, który był wybudowany wokół całego dachu, tutaj mogłam bardziej usłyszeć hałas miasta i tak jak myślałam widok był przepiękny. Zaczęłam tak sobie rozmyślać ile w życiu osiągnęłam i to całkiem sama oczywiście, że rodzice mnie wspierali finansowo i mentalnie, ale kiedy osiągnęłam wiek, w którym mogłam sama pracować to pracowałam, a później sama opłacałam swoje treningi. Rodzice zawsze się upierali, że nie muszę tyle harować, że mam się skupić na nauce mimo tego nigdy ich nie słuchałam, wiadomo czasem byłam zmęczona, ale nigdy nie zaniedbywałam nauki czy treningów, a w szczególności rodziny. Kiedy przeprowadziłam się do Mediolanu to był dal mnie wielki szok, a zarazem strach nie byłam pewna czy się odnajdę, ale jednak zaczęłam pracować jako piosenkarka w jakiś restauracjach, kawiarenkach, chodziłam na przeróżne castingi, a nawet nie raz grałam w teatrze muzycznym. Moje wszystkie obawy były bezsensowne stopnie w nauce też miałam wyśmienite, a po 4 miesiącach już miałam swój pierwszy panel w pokazie i tak jakoś minęło do dziś, czyli nie całe 2 lata, a już tak szybko rozwinęłam skrzydła. W pewnym momencie poczułam spływającą samotną łzę po moim policzku, szybo ją wytarłam ręką i się uśmiechnęłam sama do siebie, często w takich momentach mam nagły przypływ ochoty na tańczenie i śpiewanie i tym razem nie było inaczej. (Piosenka u góry).

Zawsze kiedy tańczę i śpiewam, żyję we własnym świecie czuję się wolna i beztroska. Kiedy tańczę bez układu moja głowa nie jest pełna myśli 1...2...3...4 lub ręka do góry, w bok obrót, po prostu nogi mnie niosą i nie myślę o niczym co dzieję się wokół mnie, jest to cudowne uczucie, ale niestety żadna chwila nie trwa wiecznie, otworzyłam oczy tak zawsze w takich chwilach tańczę z zamkniętymi, ale to nie ważne, ważne jest to, że nie byłam sama na dachu. Możecie szykować się na szok i niedowierzanie oparty o ścianę obok drzwi stał szanowny Pan Leclerc, nie wiem czym sobie zasłużyłam na jego wizytę. Mój piękny humor został zepsuty właśnie tym widokiem nie ma co tu pomnie, więc bez oglądania się gdziekolwiek ruszyłam w stronę  drzwi, ale jak to w życiu nie może być pięknie. Poczułam ostry uścisk na nadgarstku, więc bez jakiejś szarpaniny czy innych przedstawień odwróciłam się w jego stronę i machnęłam ręką, aby zaczął mówić.

- Możemy porozmawiać?

- Zależy o czym i czy w ogóle mamy o czym, ale jeśli musisz to mów- nie wiem co jest ze mną nie tak, ale chyba obietnica sprzed 15 lat nadal jest dla mnie ważna.

- Może nie powinienem w tedy tak gwałtownie reagować- powiedział szybko na jednym wdechu.

- Może nie powinieneś, ale to zrobiłeś i robiłeś to przez długi czas- powiedziałam spokojnie.

- Sama się w pewnym stopniu prosiłaś, najpierw się głodujesz, a później robisz szum wokół siebie. Jakbyś miała za mało uwagi- powiedział raczej trochę wkurzony.

Two Different Worlds / Charles LeclercWhere stories live. Discover now