- Nie zapomnij na jutro przygotować projektu dla Morgana, Clarisso — oświadczył ojciec przyglądając się mi, jak pakuje swoje rzeczy do torby.
- Okay — uśmiechnęłam się do niego słabo.
- Masz pozdrowienia od Mirandy — powiedział sucho. Cała się spięłam, słysząc imię tej szmaty.
- Bez wzajemności — burknęłam, wkładając swój telefon do kieszeni moich obcisłych jeansowych rurek.
- Bądź dla niej milsza, Clairy. Wiem, że może mój typ kobiet Ci się nie podoba...
- Nie podoba mi się Miranda i tyle tato — warknęłam. Zaczynałam tracić cierpliwość, a gdy była już mowa o Carmen i Mirandzie, skakało mi ciśnienie.
- Nie oceniaj książki po okładce — odparł.
- Z niej się łatwo czyta, tylko ty tego nie zauważasz — spojrzałam na niego, zarzucając swoją torbę na ramię. Twarz ojca była napięta. Był zły.
- Nie obrażaj proszę Mirandy... To dobra kobieta z wyższej sfery.
- Wyższa sfera i tylko ta wyższa sfera. Istnieją ważniejsze rzeczy, niż pierdolone pieniądze! — fuknęłam. Zauważyłam w jego oczach szok. — Mam dosyć słuchania o nich, o tym jak działa firma... Mam tego po uszy!
- Clairy...
- Nie, tato. Powinieneś zastanowić się, czy nie znaleźć nowej projektantki, bo moja pasja zamieniła się w coś, czym powoli zaczynam gardzić!
- Ja nie wiedziałem... - zająknął się.
- Dokończę te projekty, które mi zleciłeś i wykonam to, co chciał Jackson McTyler, a potem będę myśleć co...
- Chyba nie zamierzasz odejść, prawda? — zaniepokoił się. Tak, a bo na pewno martwił się moim odejściem!
- Jeśli sam mi to mówisz — stwierdziłam i obróciłam się na pięcie, opuszczając biuro. Odetchnęłam głęboko pierwszy raz w ciągu tego dnia i po minutowej jeździe windą opuściłam budynek. Czyżbym naprawdę myślała nad odejściem z pracy? Tym samym będę zmuszona do zatrudnienia się u Zayn'a.
Dziwka.
- Pierdol się — prychnęłam i poszłam do swojego auta.
***
Droga do One Hyde Park nie trwała za specjalnie długo w efekcie czego byłam na miejscu już koło siedemnastej. Miałam dziwne przeczucie, że na miejscu czeka mnie coś... nie miłego.
I nie pomyliłam się.
Przestraszona Scarleth niemal się na mnie rzuciła, gdy ja z szeroko otwartą buzią obserwowałam swój zdemolowany apartament. Wszystkie meble były połamane i zdewastowane, powybijane szkła z okien walały się po podłodze wymieszane z kwiatami, cały sprzęt elektroniczny był rozwalony w drobny mak. Cały salon wyglądał jak po bojowisku.
- Mój Boże... - zaszlochałam, przyciskając do siebie kurczowo torbę i Scarleth, która aż piskała ze strachu. — Spokojnie malutka... - pogłaskałam ją po główce, którą chwilę później i pocałowałam. Drżącą ręką wyjęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer Zayn'a. Na odebranie połączenia nie musiałam czekać długo.
- Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów!? Clairy czy ty naprawdę chcesz, abym zszedł na zawał?! — krzyknął, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Z moich ust wyrwał się szloch. — Clairy, ty płaczesz? — jego ton głosu diametralnie się zmienił. Bardziej przynosił ukojenie mojemu ciału, niż przypominał dźwięk cięcia drewna.
YOU ARE READING
Little Daddy's Girl
RomanceNigdy nie widziała kogoś bardziej pociągającego od niego. Pragnęła go każdą cząstka ciała, które same do niego bezwiednie lgnęło. Lecz czy zdrowy rozsądek pozwoli Clairy przetrwać oddziaływanie zabójczego uroku Zayn'a Malik'a? Opowiadanie zawiera e...
Part 2 - 8
Start from the beginning