33. Bal

2.2K 72 23
                                    

Z góry przepraszam za kilka przekleństw. Wiem, że nie każdy za nimi przepada, ale w niektórych momentach były potrzebne ♥

______

- Hermiona nadal jest zmęczona. Przyjdź później – poprosiła Ginny otwierając drzwi przed Draconem. Minął już prawie tydzień odkąd zabrali ją ze szpitala do siebie. Minął już tydzień odkąd ją po raz ostatni widział...

- Ona nie chce mnie widzieć, prawda? – odważył się w końcu zadać to pytanie. Przeczuwał to już od kilku dni, a bał się prawdy. Widząc kamienną minę rudowłosej nie mógł nic wywnioskować. Odwrócił się do niej plecami, żeby ukryć swoje łzy.

- Ona jest po prostu zmęczona, Draco – zaczęła łagodnie.

- Chcę porozmawiać z Blaisem. Czemu nie odbiera ode mnie telefonów?

Usłyszał jak Ginny za nim westchnęła.

- Blaise jest chory.

Draco parsknął.

- Ciekawe czemu Ci nie wierzę... - wysyczał wściekły i ruszył drogą w stronę bramy. Teleportował się zaraz za nią. Ginny miała ochotę się popłakać. Otarła kila łez i wróciła do środka zamykając za sobą drzwi frontowe.

- Nie chcę brać udziału w tym waszym durnym przedstawieniu – wzdrygnęła się kiedy usłyszała chłodny głos męża. Sama była na siebie wściekła, że zgodziła się na prośbę Hermiony. Miała nadzieję, że to wszystko potrwa jeszcze maksymalnie kilka dni i dojdzie w końcu do siebie.

- To moja przyjaciółka, Blaise. Miałam jej odmówić?

- Ranicie go! I jeszcze mnie zmuszacie do tego wszystkiego! Wiesz, że nie potrafię go okłamywać! Czemu mnie do tego zmuszacie, Gin?! – krzyknął wściekły.

- Gdzie idziesz? – zapytała nagle kiedy mąż zaczął ubierać buty, a następnie sięgnął po płaszcz.

- Do pracy. Nie wytrzymam w tym cyrku ani minuty więcej – wysyczał wściekły.

- Nigdzie nie idziesz, Blaise. Powiedziałam, że jesteś chory.

- Pieprz się, Ginny! Nie będę uczestniczyć w tej waszej chorej grze!

- A właśnie, że będziesz, Blaise! – krzyknęła łapiąc go za dłoń. Stanęła mu na drodze do drzwi frontowych i spojrzała na niego wręcz błagalnie. – Wiem, że ranimy Dracona. Widziałam dzisiaj jego oczy. On cierpi, ale Hermiona też cierpi. Ona sama jeszcze nie wie czego chce.

- I co mnie to kurwa ma obchodzić? – przerwał jej wściekły.

- Blaise... Proszę. Kilka dni. Tylko kilka dni. Porozmawiam z Hermioną o tym wszystkim – wyszeptała kładąc dłoń na jego klatce piersiowej.

- Dajcie mi wszyscy święty spokój – warknął wściekły zrzucając jej dłoń. Ginny poczuła ulgę kiedy odrzucił płaszcz na fotel i ruszył schodami na górę. Czy jej małżeństwo było warte tego wszystkiego? Po kilku minutach sama ruszyła po schodach w stronę pokoju gościnnego. Im szybciej porozmawia z przyjaciółką tym szybciej pogodzi się z mężem. Jeśli w ogóle jeszcze będzie chciał z nią gadać...

- Hermiona? – zapytała cicho wchodząc do środka. Zauważyła przyjaciółkę siedzącą na parapecie. Ginny westchnęła widząc jej zaczerwienione oczy.

- Znowu tu był – mruknęła Hermiona kiedy przyjaciółka do niej podeszła. Nadal opierała głowę na oknie, a wzrok miała utkwiony w miejscu, gdzie Draco się aportował.

- Nie możemy go dłużej trzymać w niepewności, Miona. On cierpi. Bardzo cierpi...

- Kocham go – przerwała jej nagle. – Tak mocno go kocham, a nie potrafię sobie wyobrazić życia przy nim...

Lonely I | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now