11. Krok do przodu

2.2K 92 11
                                    

- Gdzie byłeś? – przywitał go przemiły głos żony kiedy wszedł do rezydencji, a Ginny wyszła z kuchni w samym szlafroku. Zapomniał już o tym, że rudowłosa wróciła do pracy i wstawała teraz o piątej, a nie o ósmej.

- U Draco – odpowiedział jedynie opierając się plecami o drzwi frontowe.

- Zapomniałeś, że idziesz dzisiaj do pracy i przyjście pijanym lekko Cię dyskryminuje w oczach innych? – warknęła trochę nieprzyjemnie, ale mąż nie zareagował na jej wypowiedź. Lekko nieprzytomnym wzrokiem patrzył przed siebie. – Blaise, wszystko w porządku? – zapytała lekko przerażona. Czyżby tak bardzo przesadzili z alkoholem, że mężczyzna już nie kontaktował?

- Wypiłem tylko jedną szklankę Ognistej, Gin – odpowiedział kiedy poczuł dłoń żony na swoim ramieniu. – I zrozumiałem jedno. Miałaś rację...

- W czym? Że błędem jest umawiać się na picie w środku nocy lub wychodzić z domu bez żadnej informacji na stoliku? Martwiłam się o Ciebie, wiesz?

- Draco potrzebuje miłości. Granger również – przerwał jej szybko chcąc zmienić temat. Nie chciał słuchać wypominania jak to jest nieodpowiedzialny wychodząc w środku nocy.

- Kiedy to w końcu do Ciebie dotarło, odkrywco?

- Dzisiejszej nocy...

***

Był wieczór kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiona podniosła się z krzesła i za pomocą magii schowała butelkę wina na półkę, a brudne kieliszki wysłała do zlewu. Wolała po raz kolejny nie ryzykować oskarżeń. To mogłoby zakończyć jej karierę, która i tak teraz wisiała na włosku. Dziewczynka nie żyła, jeśli reszty dzieci nie uda im się uratować to na pewno będzie mogła się pożegnać ze swoim stanowiskiem.

- Malfoy, co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona kiedy otworzyła drzwi i zauważyła ślizgona za nimi. Lekko poczochrane włosy i niedbale zapięta koszula pokazywała, że blondyn nigdzie tego dnia nie wychodził.

- Mamy sprawę do rozwiązania. Zapomniałaś już o tym? – zapytał sarkastycznie wchodząc do środka nie czekając na jej zaproszenie. Kobieta westchnęła i zamknęła drzwi. Mogła się tego spodziewać. Spojrzała na niego, który już siedział przy stole i przeglądał dokumenty.

- Kawy? Herbaty? – zapytała z grzeczności mając nadzieję, że nic nie zechce.

- Herbaty możesz mi zrobić, Granger – odpowiedział nawet na nią nie spoglądając, więc nie zauważył jak brunetka spojrzała na niego lekko zirytowana i poszła do kuchni.

- Coś jeszcze znalazłaś? – zapytał kiedy brunetka postawiła przed nim kubek herbaty, a sama usiadła naprzeciwko. – W ogóle miło mnie zaskoczyłaś, że nie zaproponowałaś kieliszka wina. Sądziłem, że gdzie się nie obejrzę zobaczę butelki.

- Bardzo śmieszne, Malfoy – przerwała mu wściekła. – Jak dobrze wiesz to mamy sprawę do wyjaśnienia. Byłoby głupotą, gdybym piła w trakcie, nie sądzisz?

- I zapewne byłoby to końcem Twojej kariery, Granger.

Hermiona nic nie odpowiedziała na jego stwierdzenie. Miał rację, ale nie przyzna mu tego. Dosyć już ją upokorzył wtedy w Hogsmeade. Zasłużenie zostałeś postrzelony, Malfoy. Dobrze Ci tak, pomyślała upijając łyk swojej herbaty.

- A poza tym... Cieszę się, że to było wino, a nie Ognista. Wtedy na pewno bym powiadomił Ministra...

- Trucizna jest autorska – przerwała mu głośno mając nadzieję, że w końcu się zamknie. Podrzuciła mu odpowiednią kartkę i kontynuowała. – Jak już wiemy, trucizna powoduje śmierć w męczarniach. Jednym słowem, powoduje krwotok wewnętrzny. Tak jakby odwrócona Sectusempra, Malfoy – dodała po chwili zastanawiając się czy użyła dobrego słowa. – Mają zbyt mało informacji, żeby pomyśleć nad antidotum. Najlepiej by było, żebyśmy znaleźli sprawcę i zapas trucizny – prychnęła lekko wściekła. Uzdrowicielom zależało na truciźnie, a im na ratunku dzieci przed tą trucizną. Wolałaby, żeby żadne dziecko tak nie cierpiało i nie było potrzebne żadne antidotum...

Lonely I | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now