7. Rozmowa

2.3K 107 3
                                    

- Ale jak to Malfoy jest ranny? – usłyszała od razu głos przyjaciółki kiedy odebrała telefon. Westchnęła. Jedynie o czym teraz marzyła to położyć się spać. Nie sądziła, że odpowiadanie i równocześnie czarowanie tej pielęgniarki, a następnie policjantów będzie takie męczące.

- Byliśmy u tych rodziców. Ojciec tej zamordowanej dziewczynki był w większej depresji niż się spodziewaliśmy. Malfoy chciał z nim porozmawiać, a ten go postrzelił – wyjaśniła krótko mając nadzieję, że Ginny da jej na dzisiaj spokój i pozwoli iść jej spać.

- Ale wszystko z nim w porządku, prawda? – zapytała zaciekawiona. Dopiero wprowadzała swój plan zeswatania przyjaciółki z Malfoyem... Była na wstępnym etapie, nie mogła z niego teraz zrezygnować. A martwy kandydat na partnera raczej przekreślał cały jej plan.

- Tak. Operacja się udała. Za kilka dni wyjdzie ze szpitala i będzie jeszcze bardziej denerwujący niż był wcześniej – westchnęła Hermiona. – A czemu tak nagle się o niego martwisz, Gin? O czymś nie wiem? – dopytywała zaciekawiona. Była to pierwsza sytuacja odkąd pamięta, żeby przyjaciółka tak mocno się przejęła stanem Malfoya.

- Jest przecież ojcem chrzestnym mojej córki. Muszę się trochę zacząć nim interesować, Miona – i może Twoim przyszłym mężem, dodała w myślach.

- Racja. Zapomniałam o tym.

- Wpadniesz na tę kolację czy raczej nie? – zapytała.

- Malfoy jest w szpitalu. Ja muszę przejrzeć jeszcze te dokumenty. Wątpię, żeby piątek mi na to wystarczył. Pewnie weekend też nad tym będę siedzieć. W następną sobotę z chęcią przyjdę, jeśli chcecie... - dodała po chwili.

- Nie przejmuj się, Miona. Zajmij się Malfoyem i dziećmi. Poczekamy na was. A poza tym, mogą Ci udzielać informacji na temat jego stanu zdrowia? – pytała bardziej zaciekawiona i z nadzieją, że usłyszy informację, która ją uszczęśliwi.

- Podałam się za jego żonę – westchnęła ciężko Hermiona. Dobrze, że nie widziała jak Ginny po drugiej stronie omal nie podskoczyła z radości.

- I jak to przyjął?

- Źle? – odpowiedziała szczerze zdziwiona jej głupim pytaniem. – Zresztą ja nie lepiej. Muszę wiedzieć co się z nim dzieje. Gdyby umarł to Kingsley by mnie chyba wyrzucił z Ministerstwa. Pierwszy dzień współpracy, a już uśmiercam szefa departamentu... Gin, to był zły pomysł, ale on się uparł. Chciał koniecznie z nimi porozmawiać, a ja w końcu uległam. A co by było, gdyby postrzelił go wyżej? Mógłby już nie żyć, Gin... Miałabym go na sumieniu, bo nie umiem sobie sama poradzić z tą sprawą... - mówiła walcząc z tym, żeby się nie rozpłakać.

- To nie Twoja wina, idiotko – zaśmiała się cicho przyjaciółka. – Nie mogłaś przewidzieć, że właśnie zostanie ranny. I to nie z Twojego powodu. Już na samym początku powinnaś dostać kogoś do pomocy, bo ta sprawa jest zbyt poważna, żeby jedna osoba się nią zajmowała, nawet jeśli tą osobą jest najmądrzejsza czarownica naszych czasów – zażartowała przyjaciółka chcąc ją pocieszyć. Pamiętała zawsze jak ją to bulwersowało, ale tym razem w żaden sposób na to nie zareagowała. Słyszała jedynie jak brunetka pociąga nosem. – Miona, kochanie... Nie wiń się za to co się stało Malfoyowi. Ważne jest, że z tego wyjdzie i będzie nadal tą samą irytującą fretką jaką zawsze był – pomogło, Hermiona się zaśmiała. – Wskoczę do Ciebie na chwilę w ten weekend. Dam Ci ciasto i coś do jedzenia, bo znając Ciebie to raczej nie będziesz miała czasu na gotowanie jedzenia.

- Dzięki, Gin...

- A teraz idź spać. To był dla Ciebie ciężki dzień. Dobranoc, Miona...

Lonely I | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now