12. Miłość silniejsza od śmierci

2.3K 97 21
                                    

Hejka, kochani. 

Na samym początku chciałabym przeprosić was wszystkich, że tyle musieliście czekać na ten rozdział, ale ostatnio naprawdę mało kiedy miałam okazję usiąść chociażby na chwilę przed laptopem. Postaram się dodawać resztę rozdziałów w miarę regularnie. Sesja się zbliża, więc nie obiecuję. Na szczęście święta idą to będę miała więcej czasu na przepisywanie tego co napisałam do worda ♥

Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy czekali na ciąg dalszy

Miłego czytania ♥

______

- Czy ktoś mi powie co znajduje się w pierwszym kociołku?

- Veritaserum – odpowiedziała uczennica ze Slytherinu podnosząc rękę. – Jedna kropla wystarczy, żeby nawet najpotężniejszy czarodziej na świecie wyznał całą prawdę – kontynuowała.

- Tak, panno Smith. Dzięki Tobie Slytherin zdobywa kolejne dziesięć punktów – powiedział z uznaniem do swojej wychowanki. – A czy ktoś może powiedzieć co znajduje się w ostatnim kociołku?

- Amortencja – wykrztusiła Hermiona nie potrafiąc nad sobą zapanować. Stąd czuła zapach skoszonej trawy... Pergaminu... I pasty do zębów... Cała uwaga uczniów, która na początku była skupiona na profesorze, przeniosła wzrok na coś za nim. Aż w końcu lekko zdziwiony profesor odwrócił się w kierunku intruza.

- Ah... Panna Granger! – zawołał po krótkiej chwili namysłu.

- Witam, pana profesora – odpowiedziała z uśmiechem podchodząc bliżej do profesora i reszty uczniów. Jej wzrok krótko padł na pannę Smith, ale po chwili uznała, że uczennica czwartego roku nie dałaby sobie rady z wytworzeniem takiej trucizny. Nawet jakby była najmądrzejsza w całym Hogwarcie.

- Czy panna Granger pamięta jeszcze coś więcej na temat najsłynniejszego eliksiru miłości na świecie? – dopytywał profesor kiedy stanęła obok niego.

- Amortencja jest najsłynniejszym, ale również najsilniejszym znanym eliksirem miłosnym, ale nie wzbudza on prawdziwej miłości. Jedynie silne zauroczenie, a nawet obsesję. Jego zapach każdy odczuwa inaczej. W zależności co kto lubi – zakończyła dziewczyna uśmiechając się przyjaźnie do profesora, a następnie do czwartoklasistów. Jedynie ślizgoni nie odwzajemnili jej uśmiechu. Typowe...

- Dałbym dziesięć punktów Gryffindorowi, ale niestety panna Granger nie jest już uczennicą. Wracajcie do zajęć. Macie godzinę na przygotowanie eliksiru... - nakazał. - Co panią do mnie sprowadza? – zapytał kiedy uczniowie rozeszli się do swoich stanowisk pracy.

- Myślę, że pan się domyśla w jakiej sprawie mogłam przyjść...

- Chodzi o te biedne dzieci, prawda?

Hermiona kiwnęła głową i poczekała na zakończenie zajęć. Usiadła w drugim końcu sali i z lekkim uśmiechem obserwowała uczniów. Pamiętała jak na swoim szóstym roku pierwszy raz miała do czynienia z amortencją. Skoszona trawa... Pergamin... Pasta do zębów. Czuła jeszcze wtedy jeden zapach, którego teraz nie wyczuła. Zapach włosów Rona. Uznała to za dobry znak. Znienawidziłaby siebie, gdyby po czymś takim nadal czuła cokolwiek co mogło jej przypominać byłego narzeczonego.

- Nie za bardzo rozumiem w czym mogę pomóc – odezwał się Slughorn kiedy po zakończonych zajęciach weszli do jego gabinetu.

- Chodzi o truciznę. Jest ona autorska. Ktoś bardzo mocno utalentowany mógłby sobie z nią tylko poradzić – podała mu kartkę. Podeszła pod jego biblioteczkę dla zasłużonych kiedy zaczął analizować prawdopodobne składniki trucizny. Uśmiechnęła się na widok swojego zdjęcia u boku profesora na przyjęciu bożonarodzeniowym.

Lonely I | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now