31. Umierał z każdą kolejną minutą

Começar do início
                                    

- Panie Malfoy, rutynowe badanie... To zajmie kilka sekund. Maksymalnie minutę...

- Jeszcze raz spróbujesz mnie dotknąć, a przeklnę Cię jakąś klątwą – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Uzdrowiciel westchnął spoglądając błagalnie na nowo przybyłych gości jakby chcąc ich prosić o duchowe wsparcie.

- Draco... Może będzie lepiej jak Cię zbada...

- Nic mi nie jest, Blaise! – warknął w ich kierunku. Krótko zatrzymał wzrok na rodzicach Granger, ale nic nie powiedział. – Niech się zajmą Granger...

- Panna Granger jest w dobrych rękach... Panem też chcemy się zaopiekować.

- Ostrzegałem, że jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz...

Blaise w ostatniej chwili wyrwał mu różdżkę z dłoni nie chcąc ryzykować, że pod wpływem emocji zrobi coś czego będzie później żałował, a może nawet zostanie oskarżony. Chociażby o ciężki uszczerbek na zdrowiu.

- Będzie lepiej jeśli pan już pójdzie. Zawołamy jeśli jego stan się pogorszy – jeśli to jeszcze możliwe, dodał w myślach chowając jego różdżkę do swojej kieszeni.

- Jesteśmy rodzicami Hermiony. Co się z nią stało? – Jean zatrzymała Uzdrowiciela.

- Prosimy o cierpliwość. Uzdrowiciele się nią zajmują. Powiadomimy, jeśli jej stan ulegnie poprawie lub... pogorszeniu – dodał trochę niepewnie widząc zaciętą minę blondyna. Odszedł szybko do swojego gabinetu nie chcąc zostać przypadkową ofiarą tego arystokraty.

- Co Cię opętało, Draco?! – warknął wściekły na przyjaciela.

- Niech pomagają Hermionie, a nie mi! To ona potrzebuje teraz pomocy!

- I ją dostała, Draco – dodała łagodniej Ginny kładąc mu dłoń na ramieniu. Draco nie odpowiedział. Schował twarz w dłonie i próbował się uspokoić. Minęło pół godziny kiedy oddał ją Uzdrowicielom i od tamtej pory nie dostał żadnej informacji o jej stanie zdrowia. Umierał powoli z każdą minutą.

- Nie mogę jej stracić... - zdołał jedynie wyszeptać.

***

- Coś wiadomo? – zapytał Harry kiedy dwie godziny dotarł do Munga razem z Luną. Ginny jedynie pokręciła przecząco głową nie spuszczając z oczu Blaise'a, który właśnie rozmawiał o czymś z Draconem. Blondyn był zdenerwowany. To każdy by zauważył. Nawet Harry, który nie mógł się pogodzić z faktem, że przyjaciółkę coś mogło z nim łączyć...

- On naprawdę coś może do niej czuć? – zapytał w końcu.

- Czemu nagle zaczęło Cię to interesować, Harry? – zapytała krótko na niego spoglądając.

- Bo Hermiona jest w nim zakochana i nie chciałbym, żeby ją zranił. Zostawił po jednej wspólnie spędzonej nocy. Wiesz, Ginny... Znasz Malfoya i ja również. Miał dużo dziewczyn...

- Czy tak wygląda mężczyzna, który chciał jedynie zaciągnąć kobietę do łóżka, a następnie porzucić? – przerwała mu cicho nie spuszczając wzroku z dwójki ślizgonów. – Tak wygląda facet, który jest na zabój zakochany w kobiecie i umiera z każdą kolejną minutą nie wiedząc czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy – westchnęła i usiadła na jednym z krzeseł pod ścianą.

- Hermiona przeżyje, Ginny – próbował ją pocieszyć.

- Owszem, Harry. Zapewne przeżyje, ale w jakim stanie? Czy będzie chociaż nas pamiętać? Czy będzie musiała siedzieć do końca życia w Mungu na oddziale opieki długoterminowej jak rodzice Neville'a? – zapytała spoglądając na szatyna, który obok niej usiadł. Z trudem powstrzymała się od kolejnych łez.

- DRACO! – wzdrygnęła się kiedy usłyszała zdenerwowany głos męża. Zawołał przyjaciela, ale ten nie zatrzymał się tylko dalej szedł korytarzem w stronę gabinetu Uzdrowiciela. Grzecznie zapukał, ale już po chwili zapukał ponownie tracąc już cierpliwość do tego wszystkiego.

- Proszę... - zaczął błagalnie kiedy Uzdrowiciel otworzył mu drzwi. – Minęły już prawie trzy godziny, a my nie mamy żadnej informacji na temat jej stanu zdrowia. Jaka jest szansa, że gdy się obudzi będzie nas pamiętać? Będzie pamiętać kim ona sama jest? – pytał przestraszony.

- Panie Malfoy...

- Chociaż jedna informacja. O nic innego nie proszę.

Uzdrowiciel kiwnął głową i skierował się do sali, na której przebywała pacjentka z resztą Uzdrowicieli. Draco podniósł zdziwiony brwi kiedy przyjaciel do niego podszedł i obserwował dziwnym wzrokiem.

- Co jest? – zapytał w końcu.

- Czemu miałaby nie pamiętać kim jest?

- Torturował ją płynnym Cruciatusem. Długo, bardzo długo. Moim zdaniem i tak wystarczająco długo to wszystko wytrzymała. Boję się, że gdy otworzy oczy nie będzie pamiętała kim jest. Nie chcę, żeby skończyła tak jak rodzice Longbottom'a. Nie chcę, żeby zapomniała, że mnie kocha – dodał cicho podnosząc dłoń, w której trzymał list od Hermiony. – Zakochałem się w idiotce – prychnął wściekły pod nosem siadając na krześle i zaciekle obserwując drzwi do pomieszczenia.

- Nie ty jeden, Draco – mruknął siadając obok niego, ale on nie spuszczał wzroku z rudowłosej dziewczyny, która była właśnie pocieszana przez Pottera. – Mamy słabość do idiotek – próbował go rozśmieszyć, ale zdołał jedynie wywołać krótki uśmiech na jego twarzy.

- Co tu robią rodzice Granger? – zapytał w końcu kiedy zauważył starszą kopię Granger rozmawiającą z Pomyluną. – Co tu w ogóle robi Lovegood? Zapomnieliście powiadomić Proroka Codziennego czy utknęli w korku?

- Nie bądź złośliwy, Draco – westchnął Blaise. – Nie mieliśmy co robić. Siedzenie w domu i czekanie było nie do zniesienia, więc postanowiliśmy, że powiadomimy rodziców Granger na ewentualne złe zakończenie tego wszystkiego. Nie twierdzę, że był to wyśmienity pomysł, ale dobrze się stało. W końcu to jej rodzice, co nie? A Lovegood? – zastanowił się na chwilę rozglądając się na korytarzu. – Nawet nie wiedziałem, że tu jest – wzruszył ramionami. – Pewnie z Potterem przyszła.

- Panie Zabini...

Ciemnoskóry wzdrygnął się kiedy ktoś szturchnął go w ramię. Podniósł zdziwiony brwi kiedy zauważył ojca Granger. Miał się spodziewać dostania w pysk czy czego?

- Żona chciałaby kawę, a ten automat nie przyjmuje pieniędzy...

- Jak to? Przyjmuje bodajże jednego sykla, ale jeszcze można spróbować postukać różdżką. Czasem zadziała, ale trzeba pamiętać... - przerwał kiedy sobie uświadomił jakim jest idiotą. – Mugolskich pieniędzy nie przyjmuje – westchnął podnosząc się z krzesła. – Chyba mam jakieś drobniaki – mruknął grzebiąc w kieszeni. – A jeśli nie, to spróbuję mojej starej sztuczki.

- Ten chłopak... - zaczął John kiedy podeszli pod automat. – On był u nas pewnego dnia i szukał Hermiony. Mogę wiedzieć co ich łączy?

- Miłość, panie Granger. Miłość – powtórzył z wielkim uśmiechem na ustach wrzucając monetę do automatu.

- Sądziłem, że moja córka ma lepszy gust – mruknął patrząc podejrzliwie na blondyna. – Nie wygląda na grzecznego mężczyznę. Jaki miał przydomek w szkole? – pytał zaciekawiony.

Blaise parsknął śmiechem.

- Zgadzam się. Draco nie jest najlepszą partią na męża. Szczególnie dla tak pięknej i utalentowanej czarownicy jaką jest Hermiona – podlizał się uśmiechając się szeroko do Johna. – Nie bez powodu poprosiłem ją, żeby została matką chrzestną mojej córki – kontynuował trochę przeinaczając fakty na swoją korzyść. – Był i nadal jest nazywany Smokiem, a potocznie idiotą – dodał podając mężczyźnie kubeczek z płynem, który również przez większość czarodziei był potocznie nazywany kawą.
______
I jakie reakcje po przeczytaniu rozdzialu? 🙉🙈

Lonely I | Dramione | ZakończoneOnde histórias criam vida. Descubra agora