Rozdział 18

16 0 0
                                    

Stałam oparta plecami o kamper Piątki, gdyż kazała na siebie czekać bo jeszcze się nie spakowała. A mówiłam jej spakuj się wczoraj, to ta się uparła że zdąży, i nie zdążyła. Patrzyłam w dal na niekończącą się pustynie. Słońce ogrzewało ciepły już piasek, roślinność przystawała na pięciu kaktusach w zasięgu wzroku. I to wszystko, cała pustynia, nie najciekawsze miejsce na ziemi, ale zawsze coś  lepszego niż mieszkanie pod mostem ze szczurami. 

W końcu po kilku minutach z szarawego kampera wyszła brunetka, była lekko pomalowana i ubrana w legginsy i luźną bluzkę. Piątka uśmiechała się do mnie, a ja westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę działającego samolotu, którym mieliśmy polecieć do Londynu. Pięć dogoniła mnie i szła obok. Po kilku krokach stałyśmy przy reszcie.

-W końcu- mruknął Leo wygaszając papierosa.

Zignorowałam to i włożyłam torbę na jej miejsce, po wykonaniu tej czynności weszłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce, obok mnie usiadła Pięć, a naprzeciwko dziewczyny usiadła Dwa. Po około dziesięciu minutach wystartowaliśmy. Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w widoki za oknem. Powoli unosiliśmy się coraz wyżej, a widoki stawały się jeszcze bardziej piękne. Mimo tak pięknych krajobrazów z samolotu, ludzie boją się latać, tylko pytanie brzmi czemu? Według mnie dlatego że jest to coś innego, no wiecie bawienie się w ptaka. Do tego w telewizji są programy o katastrofach lotniczych. Programy są najgorsze bo to one pokazują ludziom, jak mają żyć, albo jak powinni żyć. I do tego dochodzą reklamy, reklamy pokazują jakie produkty stworzą twoje życie jakby było z bajki. Od dziecka denerwowały mnie takie rzeczy, zawsze pytałam się taty dlaczego między moimi bajkami są te głupie przerwy na reklamy, tata odpowiadał mi że są one po to żeby jedni ludzie kupowali a drudzy zarabiali pieniądze, zaś ja jako małe dziecko nie wiedziałam po co im tyle pieniędzy, ale teraz zrozumiałam. Pieniądze mogą dać szczęście, ale to co z nimi zrobisz jest najważniejsze. 

Z zamyślenia wyrwał mnie głos brunetki siedzącej obok mnie, spojrzałam na dziewczynę pytającym wzrokiem, ta zaś zaśmiała się i przewróciła oczami.

-Zapnij pas, turbulencje- powiedziała patrząc na mnie rozśmieszonym wzrokiem, ja zaś złapałam za pas i zapięłam go.- Do tego pewien blondyn się na ciebie patrzy- zacisnęła wargi i dodała szeptem tak że tylko ja i Dwójka mogłyśmy to usłyszeć. Spojrzałam na blondynkę siedzącą naprzeciw Piątki.

-No co?- mruknęłam, gdy Dwa uśmiechała się głupio.

-Piątka nie żartuje- stwierdziła była agentka.

-Jaki znowu blondyn?- starałam się mówić w miarę cicho i naturalnie.

-Ty jednak głupia jesteś- Pięć pokręciła głową z niedowierzaniem.

-Dzięki wiesz, miło mi- stwierdziłam uśmiechając się wrednie w stronę brunetki.

-Spójrz w prawo, ostrożnie i powoli- dodała Dwa, więc tak zrobiłam zerknęłam w tamtą stronę i napotkałam zielone tęczówki Billy'ego, szybko odwróciłam wzrok co blondyn również uczynił. Na moje poliki wpłynął lekki rumieniec który próbowałam zasłonić włosami.- Ha!- powiedziała Dwójka półszeptem.

-Czyli to nie tylko jednostronna rzecz- Pięć poruszyła zabawnie brwiami.

-Nie ma żadnej rzeczy- oparłam się plecami o siedzenie.

-Ta, uważaj bo uwierzymy- stwierdziła blondynka- To widać laska.

-Dwa dobrze mówi- dodała Pięć- Widać chemię.

-Nie lubię chemii- powiedziałam zerkając na dziewczyny.

-Oj no wiesz o co mi chodzi, ja też nie lubię tej szkolnej chemii, ale ta druga chemia..- zaczęła lecz nie dałam jej do kończyć.

Nie wytrzymasz ze mną // Number 4 (Billy) //Where stories live. Discover now