Rozdział 15

8 0 0
                                    

Jechaliśmy jak najszybciej się dało po wąskich uliczkach Włoch, nie dość że my musieliśmy kogoś gonić to jeszcze ktoś gonił nas. Oczywiście że była to nasza pierwsza wspólna akcja i pewnie kolejne będą lepsze ale po udanym początku spodziewałam się łatwiejszej reszty. 

Cztery biegał po dachach i mówił nam gdzie najlepiej skręcać, Siedem i Trzy jeździli Vanem za autem goniącym nas, a reszta , czyli ja, Sześć, Pięć, Dwa i Jeden, siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy za Jeżem, byleby go nie zgubić.

-Osiem, strzeliłabyś może do tych idiotów co za nami jadą?!- wykrzyknął Jeden.

-Jakbym miała czym to z chęcią!- odkrzyknęłam a dwa podała mi karabin.- O dziękuję- uśmiechnęłam się i podparłam pistolet o miejsce w którym powinna być szyba.

-Streszczaj się- usłyszałam Leo.

-Muszę wycelować, bezsensowne strzelanie w niczym nam nie pomoże- stwierdziłam i wycelowałam w przednią prawą oponę auta. Nacisnęłam spust a z pistoletu wyleciało kilkanaście kul. Wycelowałam też w przednią szybę i auto przewróciło się ale zza niego wyjechało dwóch, chyba mężczyzn, na motocyklach.

-No Japier..- nie dokończyłam.

-Widzisz ich Osiem?- usłyszałam głos Czwórki w słuchawce.

-Niestety kurwa widzę- westchnęłam.

-Język młoda- Jeden pogroził mi palcem a ja przewróciłam oczami. Odwróciłam głowę i o mało co nie dostałam kulki w łeb gdyż jeden z motocyklistów wystrzelił w moją stronę pocisk.

-Boże święty- warknęłam i wymierzyłam w jeden z pojazdów. Wystrzeliłam kilka kul w głowę jednego z nich, ten spadł z motocyklu i wpadł w słup.

-Świetnie teraz jeszcze drugi- Dwa uśmiechnęła się.

-Jak taka jesteś to sama to zrób- prychnęłam w stronę blondynki.- A ty Siedem może byś pomógł?

-Tak jasne- W aucie jadącym za nami spuszczona została szyba a z niej wystrzeliło kilka pocisków które chyba miały trafić w motocyklistę.

-Mam lepszego cela niż ty cioto- westchnęłam i wymierzyłam w motocykl.- Trzy, przejedziesz go?- zapytałam.

-Jak dasz mi szansę to jasne- usłyszałam odpowiedź i strzeliłam w koło od mini pojazdu, jego kierowca wleciał prosto pod Vana.

-I pięknie- stwierdziłam chowając się do bagażnika.

-Nie powiem to było niezłe- stwierdził Cztery.

-Wiem kochany- uśmiechnęłam się.

-Wjedźcie w uliczkę na prawo- w moich uszach znów rozbrzmiał jego piękny głos. Czekajcie co? Jaki piękny? Zwykły głos. 

Leo zrobił ostry zakręt a moje ciało pojechało na drugi koniec bagażnika, lecz po chwili się wyprostowałam. Leo przyspieszył a potem znów ostry zakręt lecz w drugą stronę. Tym razem przytrzymałam się ręką i nie poleciałam na drugą stronę auta. Nagle samochód zatrzymał się a ja spojrzałam w prawą stronę, udało się, zajechaliśmy im drogę. Dwa wyszła z auta i podeszła do tyłu, otworzyła bagażnik.

-Masz naboje- podała mi pełen magazynek- Wychodzisz stąd i strzelasz gdzie popadnie, uważaj tylko na Jeżyka - uśmiechnęłam się na tą część wypowiedzi.

Wyszłam z auta, wszyscy też to zrobili ale ja podeszłam trochę bardziej do przodu. Odbezpieczyłam karabin i nacisnęłam spust, nasz Jeż siedział w aucie więc starałam się uważać na tamto miejsce, a tak to strzelałam gdzie popadnie z uśmiechem na twarzy. Zabiłam kolejnych ludzi ale wmawiałam sobie że na to zasłużyli, w końcu to ochroniarze jakiegoś psychola. 

Nie wytrzymasz ze mną // Number 4 (Billy) //Where stories live. Discover now