Rozdział 6

16 1 0
                                    


Słuchałam „Let It Be" od Beatlesów i zastanawiałam się w co ja się właściwie wplątałam? Mam być gangsterką? Mam powiedzieć o tym Julie? O dziwo nie bałam się, Byłam bardziej podekscytowana? Czułam że nie powinnam się tak czuć, czułam że powinnam czuć strach. Mimo to wiedziałam też że moim jakże idiotycznym pomysłem najprawdopodobniej wybroniłam się od śmierci. Nie wiedziałam za to jak by tu odnaleźć Sophie. Po tym zdarzeniu raczej się gdzieś zamknęła i stamtąd nie wychodzi. Myślałam tak dopóki do mojego pokoju nie wleciała jak petarda moja siostra a za nią mama.

-Powiedź jej coś!- krzyknęła Skylar gdy na głośniku wybrzmiało „ I'm in love with my car".

-Nie jestem twoją koleżanką młoda damo!- Usłyszałam krzyk mojej mamy wpadającej do mojego azylu.

-W dupie to mam!- wywarczała Sky- Znowu przeszukiwałaś mój telefon! Mam tego dosyć!

-Bo się o ciebie martwię- powiedziała już spokojniej rodzicielka- Piszesz z obcymi ludźmi poznanymi w sieci, skąd wiesz czy to nie pedofile?

-To moi przyjaciele i praktycznie tylko na nich mogę polegać- mojej siostrze zaczęły zbierać się łzy w oczach.- Rozmawialiśmy na kamerce, kilkukrotnie i widziałam ich twarze.

-Po prostu się o ciebie martwię, naprawdę- mama podeszła do brunetki i przytuliła ją. Ja tylko przyglądałam się całej sytuacji. Nasza mama teoretycznie ma nas głęboko gdzieś a z drugiej strony się martwi, sama mam do niej uraz i to dość duży. Do teraz obwiniam ją trochę o śmierć ojca. Z resztą po jego śmierci tylko wytyka nam nasze wady i niby się przejmuje. No dobra Sky się trochę przejmuje ale mną? Ani trochę. Bo kto przejmowałby się już praktycznie dorosłą dziewczyną? Na pewno nie moja mama.

Po całej ''Kłótni'' wyszły z pokoju jak gdyby mnie tu nie było, zamknęły drzwi i poszły. Usłyszałam jeszcze tylko ''Idziemy na przeprosinowe gofry?'' z ust mojej mamy, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Wytarłam ją gdy nagle mój telefon zawibrował i „Don't Stop Me Now" od Queen przestało grać. Spojrzałam na wyświetlacz który ukazywał nieznany numer. Mimo to ciekawość wzięła górę i odebrałam naciskając zielona słuchawkę.

-Halo?- mruknęłam cicho.

-Um Hej, czy rozmawiam z Charlotte Davies?- usłyszałam już poznany przeze mnie głos z pięknym brytyjskim akcentem.

-Tak, kto mówi?- mimo praktycznej pewności że to niedawno poznany mi blondyn wolałam się upewnić.

-Billy- odpowiedział głos w słuchawce i upewniłam się w moich podejrzeniach.

-Skąd masz mój numer?- zapytałam a uśmiech sam niekontrolowanie wpłynął na moją twarz.

-Mam znajomości- widziałam przed oczami uśmiech mężczyzny ale od razu odpędziłam od siebie te myśli- Więc dzwonię po to aby ci przekazać że za mniej więcej pół godzinki podjadę do ciebie z Leo.

-A to z jakiej okazji proszę pana?- przygryzłam wargę ale po chwili opamiętałam się i spoważniałam.

- Musimy cię gdzieś zabrać- stwierdził- Do zobaczenia- usłyszałam jeszcze zanim blondyn się rozłączył.

Oczywiście zapomniałam zapytać skąd ma mój adres. Przybiłam sobie facepalma w myślach. Odblokowałam telefon i włączyłam „Crazy little thing called love" i zapisałam numer Billy'ego jako ''Gangsta Billy", nie miałam innego pomysłu a każdy z moich kontaktów jest zapisany w jakiś zabawny sposób bądź jest zapisany ksywką. Zerknęłam na ścianę na której wisiał plakat Rogera Taylora i samoistnie się uśmiechnęłam. Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej czarne zwykłe legginsy, biały podkoszulek, ciemno-zieloną za dużą na mnie bluzę oraz bieliznę. Weszłam do łazienki w moim pokoju nie zamykając drzwi. Wzięłam najszybszy prysznic na świecie i zawinęłam się w ręcznik. Ubrałam świeżą bieliznę a następnie resztę ubrań, rozczesałam włosy i nałożyłam na usta pomadkę nawilżającą z dodatkiem awokado i arbuza. Wyszłam z łazienki, wyłączyłam głośnik i chwyciłam telefon wrzucając go do kieszeni bluzy. Wyszłam z pokoju i ruszyłam schodami na dolne piętro domu. Chwyciłam klucze i napisałam szybko karteczkę że wychodzę przyczepiając ją do lodówki. Usłyszałam trąbienie auta więc wsunęłam szybko moje kochaniutkie Conversy i wyszłam z domu który uprzednio zamknęłam upewniając się że zapasowe klucze są pod doniczką. Odwróciłam się i ujrzałam czarnego mustanga. Szyba kierowcy zaczęła się zniżać a po chwili zauważyłam Bena.

-Wchodzisz?- zapytał spoglądając na mnie zza czarnych okularów.

Pokiwałam tylko głową i pewnym krokiem udałam się w stronę auta siadając na tylnym miejscu, spokojnie zamknęłam drzwi i zapięłam pasy. Z przodu na miejscu pasażera siedział Leo przeglądając coś w telefonie. Brunet wyciągnął paczkę fajek z tylnej kieszeni i wtedy przypomniało mi się że nie wzięłam papierosów. No świetnie.

-Stary ile razy ci mówiłem, NIE PAL W MOIM AUCIE?- zapytał Billy bruneta a ten tylko jęknął przeciągle.

-Ale ja muszę- mruknął.

-Zapalisz jak będziemy na miejscu- Blondyn wyrwał mu papierosa z rąk i wyrzucił przez otwarte okno.

- Fajnie by ci było jakbym wywalił ci budyń przez okno?!- Prawie krzyknął Leo a ja zaśmiałam się cicho pod nosem.

-Budyń?- Zapytałam lekko roześmiana.

-Tak budyń- westchnął Billy- Nawet nie waż się pytać- zagroził mi palcem.

-A tak w ogóle, gdzie jedziemy?- wreszcie zadałam pytanie które nurtowało mnie odkąd Ben zadzwonił.

-Zobaczysz- Tym razem odpowiedział mi Leo a ja westchnęłam opadając na fotel. Zapowiada się długi dzień....

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej kochani! Trochę krótszy rozdział po STRASZNIE długiej przerwie za którą przepraszam. Teraz wracamy z rozdziałami . Następny pojawi się najprawdopodobniej jutro. I mam do was prośbę, gdybyście dawali gwiazdki bądź pisali komentarze byłabym okropnie wdzięczna gdyż są one bardzo motywujące. Rozdział ma 800 słów.

~Cebulka

Nie wytrzymasz ze mną // Number 4 (Billy) //Where stories live. Discover now