| Rozdział 50 |

1.8K 45 6
                                    

***

Kocham ją najbardziej na świecie. Pokochałem ją jak największy skarb, który istnieje i już nigdy nie pokocham bardziej innej kobiety. Liczy się tylko ona i nikt inny na tym przeklętym świecie.

Nie obwiniam ją za te słowa. Wiem, że przyśnił jej się koszmar i pewnie głównym przedstawicielem byłem ja, więc wiem, że te słowa wynikały z tego.

Podeszłem delikatnie do łóżka gdzie leżała i uklęknąłem przed jej twarzą.
Odgarnąłem włosy z jej twarzy i delikatnie kciukiem potarłem jej policzek.

- Kochanie, to tylko zły sen. Już jest po wszystkim. Powiedz mi co się stało.

- Zabiłeś ich. Zabiłeś moją całą rodzinę. Osoby, które kocham najbardziej na całym świecie. Już po raz drugi - mówiła spokojnie, lecz widziałem ból w jej oczach, które były pełne od łez.

- To tylko sen. Takie złe sny się zdarzają. To nie znaczy, że się spełnią.

- Ale to już drugi raz! - wykrzyczała i usiadła na łóżku.

- Słuchaj, ten sen tylko i wyłącznie oznacza tęsknotę i to jest całkiem normalne i zrozumiałe, a że jesteś moją narzeczoną to normalne jest to, że wkrótce będziesz moją żoną i wtedy ogłosisz to twojej rodzinie, a nawet jeśli będziesz chciała przyjedziemy do twojego domu rodzinnego, co ty na to? - złapałem za jej dłoń i lekko oddałem pocałunek.

Widziałem, że zamarła na te słowa, tylko nie wiem czy ze szczęścia czy z przerażenia, a może ogarniały ją te dwa uczucia na raz? To całkiem możliwe..

- Dobrze - odpowiedziała po dłuższej chwili, gdy już jej mięśnie się rozluźniły, a nawet na jej twarzy pojawiło się coś pokroju uśmiechu.

- Zatem chodźmy już spać, bo już dzisiaj rano czeka nas ciężki dzień - położyłem się obok mojej ukochanej i wtuliłem się w nią najmocniej jak tylko potrafiłem.

Ciężki dzień.. miałem na myśli do południa zwiedzanie całej zawartości Tokio, a później ogarnięcie się na przyjęcie mojej nowej firmy tutaj, jestem zachwycony tym faktem, że udało mi się otworzyć firmę w takim pięknym miejscu, a właśnie z tej okazji będzię niesamowita impreza będzię trzeba to opić, ale obiecuję sobie jedno. Nawet na sekundę nie spuszczę Emily z mojego wzroku i będę ją pilnować, aby nie dopuścić do tego co miało miejsce na ostatnim takim przyjęciu, ale wszystko oznajmie jej rano..
_________________________________________

Obudziłam się rano, dalej zniesmaczona dzisiejszą okropną nocą. Te sny były straszne i naprawdę dałabym wszystko aby pozbyć się ich z mojej głowy.

- Dzień dobry maleńka. Śniadanie na nas czeka na dole oraz nasze walizki - oznajmił Markus.

Obróciłam się do niego plecami. Nie mogłam na niego patrzeć. Nie po tych snach. Widziałam ten obraz przed sobą. Zarys wielkiego potężnego mężczyzny z pistoletem w dłoni, który celuję w moją rodzinę, a następnie klika w spust po kolei. To było straszne, aż całe moje ciało zadrżało na tą myśl.

- Dziecinko.. ja wiem, że ta noc jest dla Ciebie ciężarem, ale nie możesz mnie za to obwiniać. Nigdy bym tego nie zrobił, przecież chcę dla Ciebie jak najlepiej.

- Przyrzekaż, że nigdy tego nie zrobisz? - zapytałam.

- Nigdy. Przyrzekam na moje życie - ujął moją drobną dłoń.

- Kiedyś mi mówiłeś, że jak coś zrobię przeciwko Tobie, to zrobisz im krzywdę, pamiętam te słowa..

- To było kiedyś.. Teraz wiem, że już nigdy byś tak nie zrobiła. Dlatego nie mam zamiaru nikomu nic zrobić - lekko się uśmiechnął.

- Ale wiem do czego jesteś zdolny.. na przykład ta sprawa do Dominicem..

- Ale to zagrażało Tobie. On Ci zrobił krzywdę, a pamiętaj jedno - zacisnął szczękę.
- Zniszczę każdego, kto zrobi Ci jakąkolwiem krzywdę.

Te słowa mocno mną ruszyły. Nie wiem czy to z tego powodu, że chcę dla mnie dobrze czy z tego, że ma obsesje. Stwierdziłam, że nie będę poruszać tego tematu, bynajmniej na obecną chwile.

Wstałam więc z łóżka i mocno zacisnęłam poły szlafroka.

- Myślisz, że mogę zejść na śniadanie w tym szlafroku? - zapytałam psikuśnie.

- Myślę, że większość tego hotelu będzie w tych szlafrokach - podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie przytulając.

Dawno nie czułam takiego komfortu przy jego osobie. Nawet po tym co objawiło mi się w moim śnie. On ma rację, nie mogę go o to obwiniać..

Gdy skończyliśmy dojadać resztki śniadania Markus rzekł.

- Idź do góry, tu masz kluczyk ja pójdę po walizki. Tylko niczego nie kombinuj. Pamiętaj ufam Ci - ucałował mnie w czoło i odszedł od stolika nie patrząc się za siebie. Naprawdę mi tak ufał? Mogłam przecież w każdej chwili podejść nawet do obcego człowieka i powiedzieć co się stało, ale czy chcę to robić teraz i do tego w obcym kraju?
Przecież i tak by mnie nikt nie zrozumiał, a policja w tym kraju by mi nawet nie pomogła, a on mógłby to wykorzystać na coś złego znając jego intencje.

Poszłam, więc do pokoju i czekałam, aż przyjdzie z naszymi walizkami. Nagle zauważyłam na szafce nocnej telefon.

Jego telefon? Nie mam pojęcia, a co jeśli zrobił to specjalnie?

Ręce zaczeły mi drżeć. Mogłabym zrobić wszystko. Mogłabym zadzwonić.. do mamy.. na policję.. wszędzie..

Zrobiłam szybkie zerknięcie na drzwi, a następnie wzięłam telefon do rąk. Usiadłam na skraju łożka i cała się trzęsłam, aby właśnie teraz nie wszedł.

Przez moją głowe przebiegało tysiące myśli, aż w końcu zdecydowałam się wybrać numer do mamy aby zawiadomiła policje.

Zostały mi dokładnie trzy cyferki jak drzwi do pokoju się otworzyły, a mi na moje szczęście z przerażenia upadł telefon pod nogi.

***

Markus zrobił to specjalnie?

Pamiętajcie!

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

-Numer NieznanyWhere stories live. Discover now