| Rozdział 22 |

2.7K 65 5
                                    

***

- Pocałuj mnie Emily - jego głos był poważny.

Bałam się. Był jakby inny niż przed chwilą, a ja bałam się, że gdy to zrobię on znowu będzie chciał tego co wczoraj.
_________________________________________

Znów to zrobiłem.
Zdominowałem ją. Uwielbiałem to robić, patrząc na nią jaka jest niewinna i zagubiona, a jej każdy ruch jest delikatny i przemyślany.

Musiała się wysilić, aby mnie pocałować.

Zaczęła głośno oddychać, a jej oczy zrobiły się szklane. Puściłem jej podbródek, a wtedy ona szybko się przybliżyła, stanęła na palcach, ujeła moją szyję i delikatnie oddała pocałunek.

Byłem w lekkim szoku, nie sądziłem, że tak szybko się do tego posunie. Nawet nie byłem w stanie obserwować jej ruchów jak zawsze to robiłem.

- Będziesz codziennie rano mnie całować na dzień dobry - oświadczyłem obserwując ją.

Widziałem jak lekko się napieła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, gdy przymknęła oczy.1qqq

Wytarłem jej łze i posadziłem na parapecie. Widziałem jej zdziwienie i niepokój, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Przysunąłem się tak, że miała mnie pomiędzy swoimi nogami. Cała drżała i nie wiedziała co się dzieję, chciała się odsunąć w bok, ale zagrodziłem jej miejsce rękami. Ze mną nie miała jak wygrać..

Znów gwałtownie złapałem ją tym razem za szyję, a ona patrzała na mnie przerażonym wzrokiem. Tak bardzo mnie podniecała.

Wbiłem się ustami w jej szyję, a ona zawiesiła palce na mych włosach wtedy unieruchomiłem jej ręce moją jedną.

Gdy lekko przygryzłem jej skórę ona cicho jęknęła, a mój kutas zaczął pulsować.

Podkreślając fakt, że była w samej bieliźnie miałem łatwy dostęp, więc wykorzystałem to i zacząłem pieścić jej łechtaczkę, na co wygieła się w pół.

Po chwili pocałowałem ją w usta i przestałem, a ona obdarzyła mnie błagalnym spojrzeniem.

- Szukuj się, zaraz jedziemy - powiedziałem i opuściłem pokój.
_________________________________________

Nie miałam słów, aby powiedzieć jakim kurwa jest sukinsynem, ale się również zemszczę i odpłace tym samym..

*

- Dojechaliśmy - otworzył mi drzwi i  
odrazu objął w talli. - Nawet nie próbuj nic kombinować - szepnął, a po moim ciele przeszły ciarki.

- Cześć Louis, mamy sprawę - Markus przywitał się wchodząc do salonu.

Wnętrze było cudowne. Wyglądało jak wielka sala taneczna w kolorach biało bordowych. Na obkoło stały wieszaki, a na nich powieszone piękne suknie, zatem po drugiej stronie eleganckie garnitury.

Na środku stał mężczyzna w eleganckim garniturze. Był blondynem z kręconymi włosami z czego ładnie kontrastowały do tego jego zielone oczy. Był dosyć niski i bardzo różnił się od Markusa i z tego co mi wiadomo jak się przywitał z nim Markus, nazywał się Louis. Pewnie był tym projektantem, o którym mi wspominał.

- Dzień.. dobry - przywitałam się nieśmiało.

- Witam was moi drodzy - wziął moją dłoń i ją pocałował, a Markusa przywitał uściskiem dłoni. - Czego szukacie? - zapytał z szerokim uśmiechem.

- Szukamy pięknej sukni dla tej cudownej panny - Markus wskazał na mnie.

- Oo dobrze, w takim razie jaki interesowałby Cię kolor. Bardziej jasny czy ciemny? - zwrócił się do mnie z pytaniem.

- Jasny, najlepiej różowy - uśmiechnęłam się lekko.

- Zapraszam - wysunął wielki wieszak z jasnymi sukniami i podał go mi.

Zaczęłam przeglądać sukienki, a obaj mężczyźni uważnie mi się przyglądali z uśmiechami. Czułam się otoczona i chciałam wyjść, wykrzyczeć, uciec, ale nie chciałabym przeżywać kolejnego piekła z Markusem, bo wiem, że na długo od niego nie udałoby mi się uciec niestety...

Po przeglądnięciu kilka sukienek wpadła mi jedna w oczy i od razu ją wyciągnęłam z reszty. Była to jasno różowa sukienka ze wzorkami kwiatów. Miała rozcięcie na dekolt i szerokie rękawy z koronki. Na dole była rozkloszowana a na talli ściśnięta co idealnie wyglądało. Od razu stwierdziłam, że pójdę ją przymierzyć.

- Ta, bardzo mi się spodobała - przyłożyłam sukienkę do ciała.

- Idealnie, więc idź przymierzyć - Markus zaprowadził mnie do przymierzalni.

Ubrałam sukienkę i bez namysłu wyszłam, aby pokazać jak wyglądam oraz bym sama zobaczyła tą sukienkę na mnie w wielkim lustrze, które stało na środku.

Gdy wyszłam obaj mężczyźni stanęli nie ruchomo wpatrując się we mnie jak w obraz. Zawstydziłam się, więc podeszłam do lustra i obejrzałam się. Sukienka była dla mnie o dziwo idealna i pięknie na mnie wyglądała.

- Wyglądasz cudownie - Markus podszedł do mnie od tyłu.

- Przecudownie - Louis poprawił Markusa.

- Dziękuję, mi też się podoba - stwierdziłam i jeszcze raz się obejrzałam.

- To może wybierzemy do tego buty, to też bardzo ważna część garderoby - Louis popatrzył się na nas oczekując odpowiedzi.

- Oczywiście - Markus poszedł w kierunku podświetlanych półek z butami na obcasie.

Ale przecież ja nigdy buta na obcasie nawet na nodze nie miałam..

- Markus, ale ja nigdy nie chodziłam w butach na obcasie - szepnęłam.

- To nic wybierzemy na płaskiej podeszwie może być? - Louis to usłyszał i szybko odpowiedział.

- Tak.. - odpowiedziałam.

Louis pokazał mi kilka butów, ale żadne mi się nie podobały, a jak już naprawdę wpadły mi w oko to nie pasowały do sukienki, lecz nagle Louisowi przypomniało się, że na zapleczu ma piękne buty, które będą pasować.

Gdy przyszedł widziałam w jego dłoniach piękne buty. Były białe ze wzorkami kwiatów na płaskim obcasie i wstążką na przodzie.

- Akurat jest twój rozmiar - wręczył mi buty.

Ubrałam je i podeszłam do lustra. Czułam się wyższa, ale nie jakoś strasznie, a buty idealnie pasowały do sukienki.

- Są piękne - stwierdziłam obracając się w kółko.

Podeszłam do Markusa i w końcu sięgałam mu do ramion.

- No widzisz jesteś wyższa niż byłaś - zaśmiał się. 

- Yhm.. bardzo śmieszne - ruszyłam w stronę przymierzalni, abym się już przebrała.

***

I jak tam wizyta u Louisa?

Zostaw coś po sobie ♡

Pamiętajcie!

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

-Numer NieznanyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora