| Rozdział 45 |

1.9K 50 3
                                    

***

Gdy na dworze było już jasno ja właśnie się wybudziłam. Standardowo mężczyzny nie było już obok mnie.

Stwierdziłam, aby naprawdę zauważył postęp ubiorę spodniczkę i jakiś top. Myślę tylko, że nie będzię to zła decyzja.

Upiełam włosy w delikatnego i nie schludnego koka i zeszłam na dół na śniadanie.

Mężczyzna stał przy blacie kuchennym, a przez muzykę w radiu nawet nie zauważył, że zeszłam po schodach.

Przyglądałam się mu uważnie gdy ten wyciągnął z gofrownicy kolejnego gofra.

- To może ja zrobię kawę? - zapytałam wyłaniając się zza jego pleców.

- Oo dzień dobry maleńka. Jasne, ale... - złapał mnie za biodra posadzając na blat, przez co znów poczułam niepokój.
- Najpierw nasze powitanie nowego dnia - uśmiechnął się nie spuszczając dłoni z moich bioder.

Wiedziałam, że to nie uniknione, a żeby przetrwać zrobię to.
Przełknęłam ślinę i odważnie skierowałam usta do jego i oddałam długi pocałunek, na co ten odwdzięczył się delikatnym jak nigdy pocałunkiem.

- Oj chyba Ci się gofry przypaliły - zaśmiałam się spoglądając na dym unoszący się z gofrownicy.

- Cholera - sięgnął po gofry.

Wykorzystując to zeskoczyłam z blatu i zabrałam się za robienie kawy.

Śniadanie przebiegło nam w ciszy i spokoju. Każdy spoglądał na talerz i interesowało go co tam na nim zostało.

A gdy nasze talerze były już zupełnie puste, nie wiedziałam co mam dokładnie zrobić. Chciałam porozmawiać z Markusem i właśnie zrobić to po śniadaniu, bo oczywiście z pełnym żołądkiem się lepiej myśli niż z pustym. Właśnie zebrał się na to odpowiedni moment..

Usiadłam na kanapę, w tym czasie Markus zbierając talerze uważnie mi się przyglądał.

- Musimy porozmawiać - mój ton był spokojny.

- Tak? Ah o czym? - widać było, że jego oczy były zdezorientowane.

Markus zbliżył się i jego ciało też spoczeło na kanapie obok mnie z wielką niewiadomą w jego oczach.

- O naszej relacji - ostrzegłam ze spokojem, lecz kątem oka widziałam jak jego mięśnie się napieły.

- W takim razie słucham - wygodniej usadowił się na kanapie.

- Czego ty tak właściwie oczekujesz ode mnie? - przełknęłam ślinę wypowiadając to pytanie.

- Ciebie i całą Ciebie już na zawsze.

- Nie mogę. Nie mogę żyć cały czas w zamknięciu. Chcę poczuć, że żyję. Tym czasem w czterech ścianach twojego domu czuje się osaczona. Chcę wolności. Chcę zacząć studia. Nie mam telefonu. Nie mam kontaktu ze światem zewnętrznym. Nawet nie wiem, który jest dzień, a zegar, który jest przede mną tylko wskazuję godzinę.

Markus ciężko nabrał powietrza do płuc po czym przymknął oczy i powoli je wypuścił.

- Powiem tak. Najpierw musisz zdobyć moje zaufanie, abym mógł doświadczyć Ci tych rzeczy, bo oczywiście po ostatnich naszych przeżyciach te zaufanie zniszczyłaś całkowicie. Oczywiście dam Ci wolności będziesz mogła wychodzić na ogród sama. Będziemy częściej wychodzić do ludzi, a narazie o studiach nie myślimy, bo nadal trwają wakacje, ale rozważę to. Jest 13 sierpień kochanie. Kalendarz jest w szafce w kuchni.

- Dziękuję. W takim razie mogę wyjść do ogrodu?

- Tak oczywiście, podam Ci kod do drzwi i będziesz mogła wychodzić kiedy zechcesz, ale pozwól, że Cię oprowadzę, bo jeszcze nigdy tam nie byłaś. Szczerze mówiąc ja też tam rzadko zaglądam i trzeba by było tam dużo rzeczy odnowić.

Markus złapał mnie za ręke i pokazał mi kod, który otwiera drzwi. Wtedy znów przed oczami pojawił mi się znajomy widok. Wielki mur z bramą wiazdową i oczywiście jego własny parking.

Omineliśmy parking i przeszliśmy za dom. Wtedy ujrzałam pełny zieleni ogród. Prowadziły do niego trzy ścieżki wyposażone w małe kamyczki.

Jedna z nich prowadziła do małego stawiku, który był obkrążony kwiatami, które jak było widać były już obwiędłe.

Druga z nich prowadziła do białej kanapy z szklanym czarnym stoliczkiem i hamakiem zawieszonym na dwóch drzewach. Po chwili zobaczyłam również tam grilla. Wszystko rownież było otoczone kwiatami.

Zatem trzecia z nich prowadziła do zaniedbanego basenu wbudowanego w ziemie, który całkowicie zzieleniał.

Pomyślałam jak naprawdę dużo pracy trzeba włożyć w ten ogród i aż odechciało mi się całkowicie zabieranie się do roboty, bo wiedziałam, że w takim razie będzie trwało to wieki. Gdy już chciałam wyrazić swoje zdanie na ten temat aby zostawić to w spokoju i wystarczy mi ten wielki dom, w którym nie umiem się odnaleźć, wtedy Markus zabrał głos.

- Jak widzisz bardzo dużo pracy trzeba w to włożyć, ale mam od tego ludzi i już w dwa dni będzię wszystko gotowe. Pozałatwiam dzisiaj wszystko a jutro pojedziemy na zakupy co ty na to? - obrócił się przodem do mnie ujmując moje obie ręce w swoje.

Dwa dni?! W dwa dni da się ogarnąć taki nieład? To było dla mnie nie do pomyślenia.

- W tylko dwa dni? - zapytałam robiąc wielkie oczy.

- Mówiłem, że zrobię wszystko abyś była najszczęśliwszą kobietą na świecie, a to dopiero początek - kącik jego ust lekko się podniósł i pocałował mnie w czubek głowy.
- Masz teraz czas dla siebie wolny, ale o szóstej chcę Cię widzieć gotową w moim gabinecie. Mam dla Ciebie niespodziankę - powiedział to takim tonem, że ciarki przeszyły całe moje napięte ciało. Minęła chwila i po tych słowach odszedł.

Ciekawe tylko co on znowu wymyślił..

***

Jak myślicie co znowu wymyślił Markus?

Pamiętajcie!

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

-Numer NieznanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz