| Rozdział 26 |

2.4K 60 4
                                    

***

Markus wepchnął mnie do auta na tylnie siedzenia, a on sam wsiadł za kierownicą i bez namysłu ruszył samochodem.

- Ubieraj to! - krzyknął i rzucił mnie opaską.

- Ale.. - zająkałam się.

- Czy ja naprawdę kurwa wyrażam się nie jasno? - uderzył pieścią w kierownicę.

Widziałam, że jest wściekły i do tego agresywny, więc wolałam więcej nie ingerować w to i po prostu siedzieć cicho.

Chodź jestem tak bardzo spanikowana i naprawdę myślę, że on go zabił, lecz teraz moim największym zmartwieniem jest agresywny Markus..

Jestem przerażona, bo nie wiem co chce zrobić. Nawet nie da mi się wytłumaczyć. Muszę coś wymyślić.

Dotarliśmy do domu, a moje przerażenie nie ustąpiło, natomiast Markus otworzył drzwi i chwycił mnie za nadgarstki ciągnąc mnie.

- Ała.. proszę to boli - prosiłam z bólu.

Nic sobie z tego nie zrobił i pociągnął jeszcze mocniej. Wcisnął moje ciało bodajże na kanapę w salonie..

Siedziałam tak przerażona, bo ostatnim dzwiękiem jaki słyszałam to kod, który wpisywał, a potem nastąpiła kompletna cisza.

Nagle Markus zdjął mi szybkim ruchem opaskę złapał moje ręce nad moją głową i usiadł na mnie okrakiem.

- Może ja Cię teraz zgwałce i też sobie nic z tego nie zrobisz! - zacisnął szczękę i zszedł ze mnie, puszczając moje ręce.

Byłam tak przestraszona i oszołomiona, że nie wiedziałam co się tak naprawdę dzieję, dziwie się, że jeszcze nie straciłam przytomności, z tego piekła.

Szybkim ruchem chwyciłam kocyk, który był za mną i okryłam się nim podkulając nogi i cicho szlochając.

Mężczyzna chodził wzdłuż salonu, a kuchnią.

- To nie tak.. - wyszlochałam, gdy już się trochę uspokoiłam.

- A jak?! - wykrzyczał zatrzymując się.

- On po prostu.. nie mogę - bardziej zaszlochałam.

Mężczyzna kucnął przede mną widząc, że coś jest nie tak..

- Mów mała.. - jego głos złagodniał.

- On po prostu przez cały czas próbował mi się przypodobać, a gdy go odrzucałam posunął się do tego. Ja naprawdę tego nie chciałam, ale.. ale on zastraszył mnie, abym nic nie mówiła.. bałam się - zakryłam twarz dłońmi..

- No już, jestem przy Tobie - objął mnie bardzo mocno. - Ale pamiętaj nie ważne jak ktoś Cię zastraszy czy cokolwiek, musisz mi powiedzieć, nawet jakby zagroził, że Cię zabije. Skarbie ja się tym zajmę - objął moje policzki i powiedział mi ostatnie zdanie prosto w oczy.

- Dobrze.. ale jak? Jak to zrobisz? - zająkałam się wpatrując się mu prosto w oczy.

- Moi ludzie się tym zajmą maleńka, a mi nic się nie stanie. Zaufaj mi, a się przekonasz. Otwórz się na mnie, ja nie chce źle dla Ciebie, ale czasami nie pozostawiasz mi wyboru.. - przetarł twarz swoimi dłońmi.

Westchnęłam w jego ramię. Czułam się przy nim bezpieczna, czasami nawet i kochana, ale nie chciałabym, aby był kimś dla mnie więcej. Także nie planowałam zostać u niego dłużej. Ale czy naprawdę mogłam mu zaufać? Czy powinnam się tak u niego czuć?

- Czy ty go zabiłeś? - podniosłam głowę i pojawił mi się obraz tej sytuacji przed oczami.

- A czy to istotne? Przecież Cię skrzywdził na tyle mocno, że dostał za to - odwrócił wzrok.

- Istotne. Każdy ma prawo by żyć! - krzyknęłam.

- Ale nie zdrajca i taki skurwysyn jak on. A teraz idziemy się umyć i spać - ruszył do łazienki.

*

Minęło zaledwie pare dni od zdarzenia w reustauracji, a o całym zajściu więcej nie rozmawialiśmy..

Dni mijały spokojnie i nawet nie narzekam na Markusa, bo dał mi naprawdę mnóstwo czasu dla siebie i do tego bym się uspokoiła. Nadchodziło lato i obiecywał mi nawet, że gdzieś pojedziemy, ale problem jest w tym, że ja nigdzie jechać z nim nie chcę, ale jestem pewna, że za jakiś czas uda mi się stąd uwolnić i powrócić do dawnego życia, chodź będzię to naprawdę dla mnie trudne..

Dzień zaczął się o dziwo przyjemnie, gdyż obudziły mnie promienie słoneczne, które świeciły mi prosto na twarz.

- Dzień dobry dziacinko - mężczyzna wszdł do pokoju całkiem nagi bez żadnej krępacji.

- Cześć - patrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Co się tak przyglądasz? Przecież już go widziałaś - wspiął się na łóżko.

- Oh Markus, przestań - przewróciłam oczami.

Poczułam jak jego kutas dotykał mojego uda i już chciałam go odepchnąć.

- Powiedz tak jeszcze raz, a oszaleję - nachylił się nade mną, a jego włosy opadały na męskie rysy twarzy. Zaśmiałam się. - Jak miałaś zaczynać dzień? No już - oblizał wargi.

Podejrzewałam, że to będzię zła "pozycja" do pocałunku, gdyż Markus może będzię chciał coś więcej, a właściwie jego oczy wszystko zdradziły.

Zrobiłam, więc to szybko i oddałam pocałunek, a wtedy mężczyzna szeroko się uśmiechnął i zszedł na ziemię, ubrał na siebie bokserki i wpatrywał się przez chwilę w ubrania w szafie.

- Ubierzesz dzisiaj spódniczkę - stał dalej tyłem do mnie.

- Z jakiej okazji? - zapytałam chciwie.

- Dla mnie - odwrócił się z uśmiechem. - Zejdż za 15 minut na dół na śniadanie - posłał buziaka i wyszedł z pokoju.

Poszłam do łazienki, aby się ogarnąć, a następnie poszłam do szafy i wyjęłam czerwono czarną spódniczkę w kratkę i do tego białą koszulkę. Wyglądałam naprawdę ładnie, ale nie chciałam mieć na sobie spódniczki przy Markusie, tymbardziej, że ostatnio źle to się skończyło.. ale nic nie mogłam na to poradzić.

Zeszłam więc na dół, ale to co ujrzałam kompletnie mnie sparaliżowało z góry na dół..

***

Jak myślicie co zobaczyła Emily?

Pamiętajcie!

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

-Numer NieznanyWhere stories live. Discover now