8. Rodzinny obiad

Start from the beginning
                                    

- Pani Malfoy... Lekarza nie ma. Będzie za kilka godzin.

Hermiona załamana przymknęła oczy słysząc głos ciekawskiej pielęgniarki. To była tylko kwestia czasu nim zada jej kolejne pytanie, a ona znowu będzie musiała wymyślić jakąś cudowną historyjkę, nad którą rozpłynie się niczym nastolatka.

- Dziękuję za informację, więc przyjdę jutro z nim porozmawiać.

- Przekażę mu. Mogę o coś zapytać?

- Jeśli pani musi – odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem odwracając się do pielęgniarki. – Tylko szybko, muszę wrócić do pracy. Im szybciej tym lepiej – dodała wymówkę, żeby nie rozgadała się zbyt mocno.

- Czy pani mąż należy do jakiejś sekty?

Zmarszczyła zdziwiona brwi.

- Nie. Skąd to pytanie?

- Ma interesujący tatuaż na przedramieniu. Myślałam, że to znak jakiejś sekty. Miłego dnia, pani Malfoy – i odeszła korytarzem zostawiając Hermionę na korytarzu. Dotknęła swojego przedramienia. Wiedziała co by znalazła, gdyby podwinęła rękaw płaszcza. Napis Szlama nadal był widoczny. Minęło już tyle lat, a ona nadal nie potrafiła się z tym pogodzić i raczej nigdy tego nie zrobi. Interesujący tatuaż? Kobieta z tym tatuażem zostawiła na jej ciele ślad, z którym będzie musiała żyć do samego końca.

Spojrzała na drzwi pokoju, z którego wyszła kilka minut temu. Za tymi drzwiami leżał mężczyzna z takim samym tatuażem na przedramieniu. Jeszcze udawała jego żonę. To była już hipokryzja z jej strony. Czy ona naprawdę opiekowała się teraz byłym Śmierciożercą?

***

Blaise obserwował jak żona chodzi po kuchni i szykuje jedzenie na dzisiejszy obiad. Lubił na nią patrzeć. Nie musiała tego robić, ale uparła się. Skrzaty w tym domu były niepotrzebne, bo kobieta starała się ogarniać cały dom, a biedne skrzatki co chwilę na niego patrzyły nie wiedząc co robić. Nie zwolni ich ze służby. Wiedział, że Ginny niedługo wróci do pracy i ktoś będzie musiał się zająć domem. Miał przynajmniej taką nadzieję, że zechce dalej pracować...

- Naprawdę musiałaś ich zaprosić? – zapytał w końcu dolewając sobie soku do szklanki.

Ginny spojrzała na niego lekko zdziwiona, ale domyślił się, że lekko oburzyło ją jego pytanie. No cóż... Nie ukrywał, że nie cieszył się na to spotkanie.

- To moja rodzina. Jak mogłabym ich nie zaprosić, Blaise? – zapytała w końcu w miarę spokojnym głosem. Victoria niedawno zasnęła. Nie chciała jej przypadkiem obudzić.

- Nie chodzi mi o Twoją rodzinę tylko tę ropuchę Ronalda i jego żonę. Nie mam ochoty na niego patrzeć, Ginny...

- To mój brat. Jest jaki jest, ale to nadal jest mój brat, Blaise. A rodzina zawsze się trzyma razem...

- Nazwał Twoją najlepszą przyjaciółkę szlamą. Zapomniałaś już o tym czy może mu to wybaczyłaś, co?! Gdyby Malfoy to zrobił to byś nie skończyła tego tematu przez kilka najbliższych lat jak nie dłużej! – warknął zdenerwowany zaślepieniem swojej żony. Wszystko ma swoje granice.

- Nie udawaj świętego, Blaise. W czasach szkolnych to wy doprowadzaliście Hermionę to łez. Bądź obiektywny, Blaise! Bardzo Cię o to proszę... - dodała ciszej.

- Głównie Malfoy to robił. Ja może raz lub dwa o tym wspomniałem, ale pragnę Ci przypomnieć, że my się z Granger nie przyjaźniliśmy ani nie przyjaźnimy, a Twój kochany braciszek przez wszystkie lata szkolne był jej przyjacielem, a potem narzeczonym! Ktoś taki nie ma prawa się tak zachować.

Lonely I | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now