— Oczywiście że tak, skarbie. Dzieciaki, złapiemy się ewentualnie później, co? Bawcie się dobrze!

Po chwili, kiedy ich rodzice wmieszali się w tłum, faktycznie rozległy się pierwsze dźwięki walca zachodniego, popularnego szczególnie w okolicy granicy z Wielkim Księstwem Blincorvum (dla podkreślenia tego wspólnego elementu, zawsze był to taniec otwierający Długonoc, niezależnie od tego, gdzie się odbywała). Starsza z panienek Bècu zniknęła gdzieś w pobliżu, prawdopodobnie kierując się w stronę długiego stołu, przy którym znajdowało się już kilka znajomych jej osób, a młodsza, słysząc walca, rzuciła Słowackiemu kontrolne spojrzenie.

— Nie wiem jak Ty, ale ja chyba wmieszam się w ten taniec z Celiną. Mówiła, że ona i Adam będą stać gdzieś tam, idziesz ze mną żeby od razu znaleźć swojego chłopca?

Zgodził się, uprzednio wyraziwszy wyraźną dezaprobatę co do określenia użytego przez dziewczynę — jak to mój chłopiec, a jak my z Olesią nazywaliśmy Celinę Twoją panną jeszcze przed waszym zejściem się, to był wielki foch! — i już po chwili przedzierał się przez tłumy ludzi, starając się nie tracić z oczu krótkich, czarnych włosów Hersylii. Faktycznie przycięła je przed uroczystością, co prawdopodobnie spotkało się z zachwytem Szymanowskiej, bo nie wyglądała w żadnym stopniu jak ktoś, kto żałuje swoich decyzji. Nawet obiektywnie patrząc, wyglądała w takiej fryzurze całkiem nieźle. Proste kosmyki, częściowo opadające na opalone nieznacznie czoło, ładnie komponowały się z jej czarną, wpuszczoną w równie ciemne spodnie koszulą ozdobioną czerwonym haftem. Całości dopełniała marynarka, wyglądająca nieco podobnie jak ta Juliuszowa, i pierścionek na małym palcu u lewej ręki. Zdążył jeszcze zarejestrować, że szeroki sygnet miał wycięty fragment w kształcie chyba—truskawki (nadal nie pojmował, jak ktoś może przedkładać truskawki nad maliny, nawet w wyborze biżuterii), zanim stanęli przed swoimi, odpowiednio, partnerem i partnerką.

Bècu, zostawiając brata jeszcze nieco bardziej z tyłu, przywitała się z Celiną pocałunkiem w policzek. Słowacki zauważył przy tym, że drobne, czerwone ornamenty na jasnoróżowej sukni Szymanowskiej pasują do tych zdobiących koszulę damy dworu, a pierścionek na małym palcu pomocnicy medyka stanowi cieniutka złota obręcz z osadzoną na niej też—chyba—truskawką z takiego samego metalu. Hersylia, ku uldze i zgrozie księcia równocześnie, szepnęła coś do młodszej dziewczyny i obie oddaliły się w kierunku parkietu, gdzie właśnie ustawiały się kolejne pary. Juliusz przełknął ślinę z lekkim zdenerwowaniem i zogniskował spojrzenie na tęczówkach Adama. Nie omieszkał jednak, rzecz jasna, omieść go przedtem czujnym wzrokiem. Jak kazała tradycja, mężczyzna miał na sobie frak i eleganckie, aczkolwiek nie zimowe buty. Dziwna tradycja, ale musiał przyznać, pantofle pasowały do takiego ubioru dużo bardziej od topornych kozaków. W przeciwieństwie do następcy tronu, podobnie jak królowa prezentującego się w odcieniach ciemnej zieleni, u Mickiewicza dominowały odcienie ciepłe. Szczególnie w oczy rzucała się czerwona apaszka, skutecznie podtrzymująca kołnierz białej koszuli. Włosy miał rozpuszczone, jednak nie tworzyły — jak zazwyczaj — płowej, nieujarzmionej burzy, zamiast tego układając się w miękkie fale i opadając tuż nad karkiem. Prawdopodobnie przyczynił się do tego Towiański i jego roślinne specyfiki służące do pielęgnacji włosów; Aleksandra i Hersylia do spółki z bratem też nie mogły się ich nachwalić.

— O, Adam. Zrobiłeś coś z włosami?

A nagrodę Idioty Tegorocznej Długonocy w kategorii "pytania, których lepiej było nie zadawać, bo spotęgują niezręczność sytuacji", otrzymuje…

— Tak, zauważyłeś? Doktor Towiański ma do nich takie specjalne odżywki, wiesz kiedyś. Sam chyba używasz, wiesz, też dobrze wyglądasz. Znaczy, zawsze, ale teraz to szczególnie. To, tak. Chcesz potem zatańczyć? Teraz chyba już zaczęli.

𝐀𝐑𝐈𝐒𝐓𝐎𝐂𝐑𝐀𝐓𝐈𝐀. 𝐬𝐥𝐨𝐰𝐚𝐜𝐤𝐢𝐞𝐰𝐢𝐜𝐳 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧Where stories live. Discover now