| dyskutantki

510 39 94
                                    

— A więc mówisz, że Julek uznał za wyborny pomysł grozić swojemu chłopcu bronią białą, tak? Pf, zawsze wiedziałam że to nie ja jestem ta najmniej ogarnięta.

Aleksandra uniosła wzrok błękitnych tęczówek znad kolejnej pochłanianej przez siebie książki o historii ich kraju, ganiąc młodszą siostrę pełnym dezaprobaty spojrzeniem. Ta jednak nie zrobiła sobie z tego za wiele, nadal unosząc pobłażliwie brwi i uśmiechając się pod nosem. Siedziały właśnie w komnacie starszej Bècu, intensywnie dyskutując na temat ostatnich wydarzeń w życiu uczuciowym ich brata i poniekąd wspominając coś o nadchodzącym spotkaniu Długonocnym.

— No wiesz, mógł to tak odczytać.

— I tylko przynieść ten rapier. Ja tam myślę, że Adam mógł się przestraszyć kiedy zaistniała realna opcja rozpłatania mu klatki piersiowej przez całkiem sprawnego szermierza.

— Też fakt, ale do licha, trochę wyrozumiałości. Przecież się jako tako ostatnio dogadują.

— Muszę spytać Adama czy robi to z obawy przed umiejętnościami fechtunkowymi Julka.

— Ani się waż.

Parsknięcie śmiechu Hersylii zgrało się wręcz idealnie z drugą damą dworu chwytającą za jakiś cienki notatnik i dającą jej nim dyscyplinarnie po głowie. Nie zrobiła sobie z tego za wiele, jedynie przygładziła proste, atramentowo ciemne kosmyki i wzięła jeden między dwa palce, przyglądając mu się uważnie.

— Wiesz, w sumie to skróciłabym włosy na ten bal.

— Tak jak kiedy miałaś piętnaście lat i skończyłaś z takimi nieco za uszy, bo nie określiłaś jak krótkie mają być?

— Nie no, może dłuższe. Żeby się dało związać. Jak Ty możesz żyć z takimi przez całe dwadzieścia parę lat?

— Powód pierwszy, upinam je zawsze jakoś. Powód drugi, nie skaczę po drzewach, nie jeżdżę wyczynowo konno i nie próbuję robić treningów jak dla gwardzistów. Powód trzeci, dobrze wyglądają, no i jak rozpuszczę to mi cieplej w szyję.

— Słabe argumenty. Myślisz, że Celina lubi krótkie włosy?

— Sądzę, że sama wiesz lepiej. Po tym, jak wyjaśniłaś mi szczegółowo, które kwiatki lubi najbardziej i dlaczego, nabrałam przeczucia że możesz być nieco bardziej rozeznana w temacie.

Po chwili, na rozłożoną na kolanach Aleksandery książkę spadła poduszka. Konkretnie, poduszka która przed chwilą zatrzymała się na moment na twarzy starszej Bècu. I, jak to zresztą w rodzeństwie bywa, działanie to nie pozostało bez żadnego odwetu. Faktycznie, już po chwili "Geneza tradycji lellivańskich pod względem drobnych obyczajów opracowana" leżała na stoliku nocnym, podczas gdy poprzednio czytająca ją kobieta zaczęła bardzo dojrzale okładać swoją towarzyszkę poduszkami. I obrywać poduszkami, ale to mniej chlubne. A August, który wszedł do pomieszczenia przez otwarte zresztą drzwi i zobaczył, co właściwie zajmowało jego dorosłe i odpowiedzialne córki, przez krótki moment wydawał się personifikacją cichego załamania nerwowego. Przeczesał dłonią siwiejące na skroniach włosy i odkaszlnął lekko, próbując zwrócić na siebie jakąkolwiek uwagę dziewcząt.

— O, cześć, tato!

— Coś się dzieje, tato?

Na widok tak szybkiego uspokojenia się sytuacji, doktor doszedł do wniosku że Salomea miała rację i że kobieta faktycznie zmienną jest. Skonkludował również, że nie zrozumie tych przedziwnych istot, choćby i stanął na głowie.

— Aleksandro, wspominałaś wczoraj przy kolacji, że znalazłaś tamtą książkę, o której mówiła Mea?

— Tak, faktycznie. Pani mama wspominała, że chciałeś z nią nieco czytać…? Myślałam, że wolisz podręczniki akademickie.

𝐀𝐑𝐈𝐒𝐓𝐎𝐂𝐑𝐀𝐓𝐈𝐀. 𝐬𝐥𝐨𝐰𝐚𝐜𝐤𝐢𝐞𝐰𝐢𝐜𝐳 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧Where stories live. Discover now