Rozdział 28

237 17 50
                                    

Ivy

Minęło kilka dni. Dni, które były nadzwyczaj spokojne. Nie licząc tego, że ostatnimi czasy czułam się coraz gorzej. Byłam strasznie zmęczona, obolała, a do tego mdłości wróciły. I jak można się było spodziewać, wcale nie powiedziałam Grady’emu o moim złym samopoczuciu. Zacząłby szaleć, a to ostatnie czego potrzebowałam. Zresztą umówiłam się do lekarza, żeby zobaczyli czy czasem się czymś nie przytrułam, i by mi przepisali coś na te dziwne bóle. Nigdy nie przepadałam za kontrolami lekarskimi, bo nie chciałam by ktoś obcy oglądał moje ciało. A jednak teraz czułam się na tyle fatalnie, że postanowiłam to zrobić. To tylko jedna wizyta, nic takiego.

- Źle wyglądam, prawda?- zerknęłam na niego. Siedział na podłodze, gapił się z wywieszonym jęzorem.- No dobra, Potworze. Przecież i tak mi nie odpowiesz. A jakby Grady cię o coś pytał, to milczysz jak grób.

Potwór zaszczekał wesoło, na co cicho się zaśmiałam.

- Dziękuję.- pogłaskałam go, kiedy tylko się do mnie zbliżył.

- A co to za konspiracje?- Grady wszedł do sypialni.

Ja siedziałam na łóżku, z nogami skrzyżowanymi po turecku. Potwór podbiegł do swojego pana żeby się z nim przywitać. Grady do tej pory był poza mieszkaniem. Miał kilka spraw do załatwienia, wszystko związane z przyjęciem charytatywnym, które miało się odbyć już za tydzień. Dlatego siedziałam tu sama przez kilka godzin i trochę mi się nudziło. Jutro, od razu po wizycie u lekarza, miałam się zobaczyć z Seanem i Valerie, ale dzisiaj umierałam z nudów.

- Jakie konspiracje? Nie wiem o czym mówisz.- uśmiechnęłam się krzywo.

- Moja dziewczyna spiskuje z moim psem. Powinienem zacząć się martwić?

- Skądże.- machnęłam dłonią. Potem rozłożyłam ramiona, usta złożyłam w dziubek i gestem nakazałam mu się zbliżyć.- Buziak.

Pokręcił lekko głową, podszedł i pocałował mnie delikatnie. A ja znowu poczułam to nieprzyjemne bulgotanie w żołądku. Odetchnęłam głęboko i w myślach błagałam, żeby znowu nie zwymiotować. Jednak to chyba na nic. Za sekundę puszczę pawia.

- Poczekaj tu, dobra? Pilnie muszę siku.

- Okej.- zachichotał.

Poderwałam się z łóżka, wyminęłam go i pobiegłam do łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, a potem uklękłam przed muszlą. Zdążyłam jedynie odgarnąć włosy zanim zwymiotowałam. Już mnie zaczynało to męczyć. Szybko doprowadziłam się do porządku i mogłam wrócić do Grady’ego.
A on był w tym samym miejscu.

- Już?

- Tak.

- Świetnie. W takim razie wychodzimy.

- Dokąd?- zmarszczyłam brwi.

- Zabieram cię na zakupy. Na pewno potrzebujesz jakichś nowych ubrań, bielizny, kosmetyków… no nie wiem. Te inne bibeloty, które baby kupują w hurtowych ilościach.

- Ale, Grady…

- No co znowu? Dzisiaj też się chcesz o coś spierać?

No właśnie. Ostatnio bez powodów wszczynałam kłótnie, głównie o jakieś błahe sprawy. Nie wiedziałam czemu, ale zaczynałam się unosić, tak po prostu. Nie żebym teraz też chciała zaczynać. Chodziło mi o coś zupełnie innego.

- Chciałam raczej powiedzieć, że nie mam na razie pieniędzy by kupować nowe ubrania. Przecież wiesz, że zwolnili mnie w restauracji, bo kogoś się pozbyć musieli.- wywróciłam oczami.

Save our tomorrowWhere stories live. Discover now