Grady
Przed pójściem do baru, jednak musiałem wstąpić do mieszkania. Chciałem jedynie przebrać koszulkę na czystą, i miałem się spotkać z resztą na miejscu.
Wygrzebałem klucze z kieszeni, otworzyłem drzwi i wtoczyłem się do środka. Rozejrzałem się niespokojnie. Było dziwnie cicho, co ani trochę mi się nie podobało.
- Młody?- krzyknąłem.- Gdzie się schowałeś, Potworze? No chodź tu do tatusia.- pochyliłem się, zrobiłem dwa kroki.
W końcu usłyszałem małe kroczki na panelach. Przykucnąłem, a mały wypadł z sypialni, po czym na mnie wyskoczył. Wziąłem go na ręce, przytuliłem do siebie. Poczułem lizanie na szczęce, a biała kulka wtuliła się we mnie mocno.
Mój kochany White Terrier, którego naprawdę nazwałem Potwór, chociaż go nie przypominał. To właśnie moje dziecko.Wciąż atakował mnie językiem, a ja próbowałem go jakoś odpędzić, ale się nie dawał.
- Wyluzuj, stary.- zaśmiałem się.- Ja też tęskniłem. Głodny?
Potwór zaszczekał wesoło. Miałem wrażenie, że potakiwał łebkiem. Uśmiechnąłem się, wciąż trzymając go w ramionach.
- Oczywiście. Zdziwiłbym się, gdybyś nie był.
Podniosłem się z podłogi, trzymając Potwora na rękach, poszedłem w kierunku kuchni. Nasypałem mu karmy do miski, patrzyłem jak pałaszuje, aż mu się uszy trzęsą. Natomiast ja poszedłem do sypialni, gdzie wygrzebałem czysty, granatowy T-shirt. Wciągnąłem go na siebie, ostatni raz spojrzałem w lustro. Włosy parę razy przeczesałem palcami. Portfel i telefon miałem w samochodzie, a więc chyba nic więcej nie było mi potrzebne.
Kiedy miałem już wychodzić, ostatni raz spojrzałem na psa. Jak zwykle chciał mnie odprowadzić, więc musiał oderwać się od miski.
- Pilnuj domu, młody.- wytknąłem go palcem.- Za jakiś czas wrócę, więc masz być grzeczny.
Usiadł, uniósł łebek. Patrzył się na mnie tym ciemnym spojrzeniem, z wywieszonym jęzorem. Jak tu się nie rozczulić na widok takiego obrazka?
Kiedy wychodziłem, usłyszałem jak jeszcze szczeknął kilka razy. Zakluczyłem drzwi, a potem zacząłem zbiegać po schodach. Brak windy w tym budynku, zaczynał mnie dobijać, poważnie. Mieszkałem na piątym piętrze, więc nie mogłem powiedzieć, że to bardzo źle, ale jednak wolałbym nie biegać kilka razy dziennie to w górę to w dół. Wolę jednak bieganie po płaskim terenie.Przed klatką natknąłem się na panią Forbes, emerytowaną pielęgniarkę. Bardzo urocza, miła kobieta.
- Oh, dzień dobry, Grady.- A także gadatliwa, no właśnie.- Piękny mamy dzień, prawda?
- Owszem, kochana sąsiadeczko.
- Wyobraź sobie, słoneczko, że specjalnie wybrałam się do sklepu, a oni mi powiedzieli, iż już nie mają porów. No i jak zrobię sałatkę?
- A to pech. Może lepiej poczekać do jutra.- zaproponowałem.
Przestępowałem z nogi na nogę.
- Biegniesz gdzieś?
- Tak, jestem umówiony ze znajomymi. Chętnie bym jeszcze z panią porozmawiał, ale bardzo mi się spieszy.
- Oczywiście, kochanie. Nie będę cię zatrzymywać. Do zobaczenia!
Wyminąłem kobietę, uniosłem dłoń by się pożegnać, a potem pospiesznie wpakowałem się za kierownicę. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, i wyjechałem z parkingu. Kierowałem się do baru, w którym mieliśmy się spotkać.
![](https://img.wattpad.com/cover/272692449-288-k37152.jpg)
YOU ARE READING
Save our tomorrow
RomanceGrady jest po prostu dobrym człowiekiem. Robi tak wiele dla innych, a dopiero potem myśli o własnych potrzebach. Można to nazwać kompleksem bohatera, ale ludzie go ubóstwiają, a tylko z pozoru nie ma problemów. Pomaga osieroconym, chorym dzieciom. P...