Rozdział 16

269 18 65
                                    

Ivy

Zachowałam się jak dziecko. Po prostu stamtąd wybiegłam, kiedy zrobiło się niebezpieczne. Kiedy nagle zaczęłam się bać, że mogłabym Grady’ego do siebie dopuścić. Nie chciałam tego, do cholery. Dlatego musiałam zniknąć, zanim bym pękła, a przy tym wszystko mu wyśpiewała. Ale nie mogłam. Dla jego dobra.

Kiedy wróciłam do mieszkania, zamknęłam się w łazience. Milo nie było, co przyjęłam z ogromną ulgą. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w coś wygodnego, a potem poszłam się położyć. Leżałam tylko chwilę, aż udało mi się odpłynąć.

I cały czas myślałam o Gradym. A czemu? Bo zaczynałam się w nim zakochiwać, więc właśnie to mnie martwiło. Niedługo wyśpiewam mu wszystko. A nie mogłam tego zrobić. Nie powinnam się zakochiwać, kiedy mam chłopaka. Chłopaka, który w ogóle na mnie nie zasługuje. A ja chciałabym Grady’ego, chociaż nie powinnam.

To dlaczego, najbardziej na świecie, chciałabym się przed nim otworzyć?

**

- Dzień dobry, co dla państwa?

Stanęłam przy stoliku, gdzie siedziało starsze małżeństwo. Oboje obrzucili mnie protekcjonalnymi spojrzeniami, co starałam się ignorować. Zapisałam ich zamówienie, po czym poszłam by przekazać kucharzowi. Pracowałam już od sześciu godzin, przez co miały prawo rozboleć mnie stopy. Marzyłam by sobie na moment usiąść, ale mieliśmy dzisiaj niesamowicie duży ruch. Chyba jeszcze nigdy nie było tutaj takiego tłoku.

A ja jeszcze dzisiaj nic nie jadłam, nie wypiłam nawet kawy. Także byłam ledwo żywa, ale jakoś się trzymałam i pracowałam. I tak serio. Gdyby nie to, że bardzo potrzebowałam pieniędzy, to już dawno rzuciłabym w cholerę fuchę w tej restauracji. Siódme poty ze mnie wyciskali, a pensja nie była jakoś specjalnie wygórowana. Jednak każdy pieniądz miał dla mnie znaczenie w obecnej sytuacji. Nie wiedziałam jak długo jeszcze wytrzymam w tym mieszkaniu. Teraz nie mieliśmy wody, dzisiaj rano prąd wyłączyli, a Milo ani trochę się nie przejął. Czekałam na moment, aż pozbawią nas kablówki. Starałam się uzbierać na opłacenie rachunków, ale jeszcze sporo mi brakowało. Teraz ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, i byłam z tym wszystkim sama. Tak strasznie się bałam, że w końcu skończę na ulicy. Byłam na najlepszej drodze do tego. I tak bardzo żałowałam, iż jestem strasznie uparta, i nie pozwalam sobie pomóc.

Grady, Matko Jedyna. Ja już nie wiem. Może jednak chciałabym się w tobie zakochać. Od początku powinnam kochać kogoś takiego ja ty.

**

Poczułam pociągnięcie za nadgarstek. Grady wciągnął mnie do swojego biura, kiedy ja jedynie chciałam przemknąć bezszelestnie. Zatrzasnął drzwi, na które oparłam plecami. A potem zakleszczył mnie między swoimi ramionami, tak że nie miałam żadnej drogi ucieczki.

- Tu cię mam.- wymruczał seksownie.

Głos ugrzązł mi w gardle. Pachniał niesamowicie. Woda kolońska uderzyła do moich nozdrzy. Był rozczochrany, ale wyglądał tak przystojnie, że z trudem w ogóle trzymałam się na nogach w jego obecności. Kolana mi miękły. Jego ciepło mnie otaczało, czułam się tak niesamowicie, że nie potrafiłam tego inaczej określić. Patrzyłam na uchylone, cholernie kuszące usta chłopaka.

- Grady...

- Ciii.- przyłożył palec wskazujący do moich warg.

 Zmarszczyłam brwi. Na twarzy Grady’ego odmalował się szeroki, nieco kuszący uśmieszek, który mógłby podziałać na każdą kobietę.

Save our tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz