EPILOG.

2.6K 86 77
                                    

5 miesięcy później...

Martina Ellors.

Piękny pogodny piątek, w którym mam wolne sprawia, że od razu na moich ustach pojawia się uśmiech. Tym bardziej, że dziś będę wybierać meble do naszej nowej sypialni w naszym nowym domu. Tak naszym nowym domu. Relacja z Leonem nabrała tempa odkąd wszystko sobie wyjaśniliśmy. Leon sprostował sprawę ze swoim fałszywym małżeństwem i od tego czasu nic już nam nie stoi na przeszkodzie, żeby być razem i oznajmić całemu światu jak bardzo się kochamy. Bo nawet nadszedł ten dzień, w którym oboje wyznaliśmy sobie miłość. I przyznam, że to była dosyć śmieszna sytuacja, ale jak dla mnie była idealna, żeby powiedzieć te dwa słowa.

Wydarzyło się to podczas jazdy samochodem, podczas gdy kłóciliśmy się o to na jaki kolor pomalować ściany w naszej sypialni. Leon upierał się przy kolorze czarnym, co było dla mnie absurdalne i nigdy nie zgodziłabym się na taki kolor w takim pokoju jakim jest sypialnia. Ja walczyłam o wybór jasnych kolorów, nie ważne czy to byłby beżowy czy popielaty, musiał być do cholery jasny, a nie ciemny. Ostatecznie wygrałam tę potyczkę i Leon zgodził się na jak to on nazwał "Pieprzone Écru". Szczerze rozbawiła mnie ta cała kłótnia i kiedy zapytałam, czemu tak szybko mi uległ, to przyznał, że zrobił to, dlatego że mnie kocha i zrobi dla mnie wszystko. Nawet nie wyobrażacie sobie mojego zdziwienia, kiedy usłyszałam to co powiedział. Dzięki temu nabrałam więcej odwagi i również powiedziałam mu co do niego czuję, nie pomijając tych dwóch magicznych słów. Każdy może domyśleć się co potem się wydarzyło. Seks w samochodzie, to od tamtej pory moje ulubione miejsce, pomimo tego, że było strasznie niewygodnie. Ale tak to właśnie wyglądało. Jednego dnia zaliczyłam wygraną kłótnię, Leona i dodatkowo stałam się jego dziewczyną. Oboje jesteśmy świrnięci, ale jak na razie nam to nie przeszkadza.

- Halo, co to za burdel? - słyszę za sobą głos przyjaciółki, która przerywa wszystkie moje przemyślenia. Odwracam się do niej i uśmiecham się, zauważając ją kwitnącą podczas ciąży. To jej ostatnia prosta, a jej brzuch jest ogromny. Jednak szczerze muszę powiedzieć, że bardzo dobrze wygląda.

- Na pewno nie twój. - dogryzam jej i podchodzę, całując ją w policzek. - Nie powinnaś tu być, bo tu jest sam pył. Chodź na dwór.

- Nie wkurwiaj mnie, tylko pokazuj co stworzyliście. - niemal warczy i olewa mnie, przechodząc w głąb naszego domu. Przewracam oczami i zaczynam oprowadzać ją po pomieszczeniach. Zauważam, że kobieta jest pod wrażeniem tego co widzi, bo przygląda się uważnie i nie odzywa się. Dobrze wiem, że jakby jej się coś nie podobało to od razu by to powiedziała.

- Do góry nie wejdziemy, bo tam są...

- Oh kurwa! - krzyczy i łapie się za brzuch. Marszczę brwi i podchodzę do niej, kładąc rękę na jej ramieniu.

- Co się dzieje? - pytam, a na jej twarzy pojawia się grymas. - Kurwa, Lauren nie mów mi tylko...

- Ja pierdole! - syczy i zgina się, a ja zaczynam panikować. - Tina...

- To już? Kurwa powiedz, że to już?! Jedziemy! Jedziemy, Lauren do szpitala! - panikuję i staram się ją wyprowadzić na zewnątrz do samochodu. Wiem, że ona nie udaje, bo to chyba jest ostatnie z czego mogłaby żartować. Po drodze do auta, Lauren zatrzymuje się i patrzy na mnie z wielkim przerażeniem.

- Tina. Odeszły mi wody! - krzyczy, a ja spoglądam na podłogę i klnę pod nosem.

Ja pierdole to się nie dzieje.

Muszę ją jak najszybciej zawieźć do szpitala, ale mieszkamy na takim zadupiu, że zajmie mi to nie krócej niż trzydzieści jebanych minut, chyba, że będę jechała jak wariat. Kręcę głową i pomagam Lauren wsiąść do mojego samochodu. Kiedy ciężarna kobieta znajduje się w środku, zamykam jej drzwi a sama obchodzę samochód i siadam za kierownicą. Szybko odpalam pojazd i z piskiem opon odjeżdżam spod domu.

Ponad Życie Mafioza |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz