Rozdział 11.

1K 56 29
                                    

Martina Ellors.

Wyjmuję telefon z kieszeni i piszę wiadomość do Luke'a. Z tego co wiem dziś kończy wcześniej, więc zapraszam go na wspólny spacer. Zauważyłam, że bardzo lubię spędzać z nim czas i że ostatnio bardzo dużo piszemy. Niby taka mała rzecz, a w tak krótkim czasie zdążyłam go w miarę dobrze poznać. Wysyłam wiadomość i od razu blokuję telefon i spoglądam przed siebie. Nie mija chwila, a urządzenie zaczyna wibrować na znak wiadomości. Mimowolnie uśmiecham się i odczytuję treść.

Przystojny barman.

Oczywiście, ale kupujesz mi kawę.

Śmieję się pod nosem i nic więcej mu nie odpisuje. Darmozjad, nic tylko by żerował. Kręcę głową i powracam do pracy. Od samego rana jestem w biegu. Impreza zbliża się wielkimi krokami, więc niestety musze zapieprzać za pięciu. Oczywistą rzeczą jest to, że mam sztab ludzi, którzy mi pomagają, ale to ja muszę wszystkiego dopilnować. Można powiedzieć, że już wszystko jest gotowe. Jedynie czego nam brakuje to ludzi, jednak do tego jeszcze trochę, bo impreza ma być w sobotę, czyli dokładnie za dwa dni. Nawet nie pamiętam czy dziś zdążyłam wypić kawę. Po moim zmuleniu stwierdzam, że poziom kofeiny w moim organizmie wynosi zero, albo już dawno jest na minusie, a to bardzo źle, bo znowu za sobą mam nieprzespaną noc.

Próbuję o tym nie myśleć tylko skupiam się na pracy. Aktualnie czekam na moją przyjaciółkę, bo zapowiedziała, że przyjedzie skontrolować jak idą nam przygotowania. Mam nadzieję, że będzie zadowolona z rezultatów, bo ja jestem i to bardzo. Cały klub jest w kolorowych barwach, jednak najbardziej wyróżnia się niebieski z różowym i zielonym. Przez to jaką tematykę zarzuciła Lauren musiałam zadbać o wszystkie szczególiki, a mianowicie na tej imprezie wszystkie drinki będą podawane w kokosie, z dodatkiem małej palemki. Niby nic, ale właśnie takie małe rzeczy robią robotę. W tej dziedzinie jestem takim pedantem, że nawet kazałam sprowadzić prawdziwe muszle.

Cóż czego się nie robi dla przedstawienia.

Razem z Lilith pracujemy na pełnych obrotach, a nawet mam wrażenie, że ona na większych niż ja. Bardzo się cieszę, że przyszło mi z nią pracować. Spada mi z nieba i to dosłownie. Podchodzę do baru i przyglądam się barmanowi, który przygotowuje swoje miejsce pracy na sobotę. Dziś i jutro klub będzie zamknięty, bo raczej nie chciałabym, aby mi się ktoś tu krzątał. Opieram się o blat i spoglądam na parkiet, obserwują ludzi, którzy pracują jak mrówki. Na całe szczęście takie imprezy są raz na ruski rok, bo inaczej bym chyba zwariowała. W pewnym momencie słyszę jak otwierają się drzwi wejściowe klubu, więc chcąc nie chcąc spoglądam w tamtą stronę. Zauważam jak moja przyjaciółka wchodzi do środka i rozgląda się po pomieszczeniu, skanując każdy zakątek. Podchodzi do mnie i daje mi buziaka w policzek, a ja uśmiecham się serdecznie.

- I jak? - pytam, a ona patrzy w skupieniu na pracowników.

- No nie skończone. - zaznacza, na co przewracam oczami.

- Poważnie? Nie zauważyłam. - dogryzam jej, przez co Lauren prycha. - Ale wstępnie, co sądzisz?

- Jest ładnie, ale będzie jeszcze ładniej jak skończycie dziś do osiemnastej. - uśmiecha się z przesadną słodyczą, a mi mina zrzednie.

- Nie ma opcji.

- Musi być, bo o osiemnastej przychodzą tancerki, żeby zrobić próbę.

- Jakie tancerki?

- Nie wiesz kim są tancerki? - pyta, a ja czuję jak moja irytacja wzrasta z każdą kolejną sekundą. - Tancerki tańczą, jeszcze zależy jakim tańcem się zajmują. Jest taniec klasyczny, współczesny...

Ponad Życie Mafioza |ZAKOŃCZONE|Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ