Rozdział 5.

1.3K 58 27
                                    

Martina Ellors

Próbuje dotknąć jego ręki, jednak on odsuwa się ode mnie. Spogląda na mnie złym spojrzeniem, a ja wzdycham głośno próbując uspokoić swoje nerwy. Chce mu pomóc, a on jak zwykle zachowuje się jak prawdziwy idiota. Czasami zastanawiam się dlaczego ludzie są tacy uparci kiedy ja staram się być miła.

- Wejdź, to trzeba opatrzyć! Jesteś nienormalny?! Kto ci to zrobił? - pytam.

Dokładnie oglądam jego zakrwawioną pięść i znacznie się krzywię. Już krew zaschła, ale to wciąż nie wygląda dobrze. Zauważam jak Leon przewraca oczami, przez co piorunuję go spojrzeniem.

- Nie musisz mi pomagać. Zaraz wracam do domu, Ursula by się mną zajęła. - mówi, na co ja zaciskam pięści i prycham. Za wszelką cenę próbuję ukryć swoją zazdrość.

- Nie to nie, chciałam być miła. - odpowiadam wkurzona, a potem zamykam mu drzwi przed nosem.

Leon w porę wkłada nogę pomiędzy futrynę, a drzwi, tym samym uniemożliwiając mi ich zamknięcie. Spoglądam na niego rozwścieczona, a on uśmiecha się przebiegle.

- Jak już tu jestem to czemu miałbym nie skorzystać z twoich usług? - gołym okiem widać, że ta sytuacja go bawi, jednak mi wcale nie jest do śmiechu.

- Nie jestem dziwką. Wracaj do Ursuli. - odpowiadam kąśliwie, przez co jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększa.

- I co, pozwolisz mi jechać z rozwaloną ręką? - pyta, co jeszcze bardziej mnie wkurza.

- Chodź. - mówię, a on wzrusza ramionami. Kręcę niedowierzająco głową i ciągnę go za ramię do środka, a potem zamykam drzwi. Leon się opiera, co nie bardzo mi pomaga aktualnie. - Będziesz współpracował?! - krzyczę, co w końcu działa, bo mężczyzna daje się poprowadzić.

Kiedy jesteśmy w kuchni, wskazuje na krzesło, tym samym dając mu do zrozumienia, aby usiadł. Posłusznie robi co mu każe, a ja w tym czasie wyjmuje apteczkę. Wracam do niego i spoglądam na rękę. Ignoruję to, że moje ciało zaczyna zachowywać się dziwnie, kiedy jestem blisko niego. Najwidoczniej Leon to zauważył, bo jego kąciki ust znacznie drgnęły. Pierwsze co robię to odkażam ranę i przy okazji zauważam, że przez to Leon bardziej się spina. Wiem, że go boli, tak jak równie dobrze wiem, że teraz będzie zgrywał twardziela. Kręcę głową i odkładam na blat zakrwawione gaziki. Delikatnie biorę jego rękę i oglądam z każdej strony i stwierdzam, że powinien udać się do lekarza. Nie znam się zbyt dobrze na tym, ale nawet gołym okiem widać, że jest z nią coś nie tak.

- I co zauważyłaś, doktor Ellors? – pyta, a na jego twarzy pojawia się półuśmieszek. Przybliża się do mnie, a ja spoglądam na niego z politowaniem i wzdycham ciężko, nie dając po sobie poznać, ze jego osoba mocno na mnie działa.

- Nie jestem lekarzem, dlatego nie powiem ci dokładnie co ci jest, ale to nie wygląda dobrze. – odpowiadam krzywiąc się. Przełykam nerwowo ślinę kiedy zauważam jego uważne spojrzenie. Leon uparcie przygląda się mojej twarzy, co powoduje, że moje policzki robią się ciepłe. – Wygląda na to, że skręciłeś nadgarstek.

- Od tego nikt nie umarł. Mogę już iść, czy jeszcze będziesz się bawić w pielęgniarkę? - pyta ponownie, na co wzdycham i posyłam mu pobłażliwe spojrzenie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo jest blisko. Nasze twarze dzielą jedynie milimetry.

- Zdecyduj się w końcu, doktor czy pielęgniarka? To dwie różne osoby. – uśmiecham się sztucznie, a potem bandażuję mu rękę.

Gdy kończę wszystkie czynności, chcę odejść od niego, jednak Leon mnie zatrzymuje trzymając mnie za biodra. Patrzę na niego zdziwiona, a on dopiero po chwili ogarnia się. Szybko zdejmuje ręce z moich bioder i nerwowo drapie się po karku. Odchrząkuje i odchodzę od niego, czując jak brakuje mi powietrza. Powracam do kuchni i odkładam na miejsce apteczkę. Nabieram więcej powietrza do płuc, mając nadzieję, że to pomoże mi się uspokoić. Żeby nie wzbudzać podejrzeń powracam do Leona i spoglądam na niego. Mężczyzna z zaciekawieniem ogląda swoją zabandażowaną rękę, co z mojej perspektywy wygląda komicznie.

Ponad Życie Mafioza |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now