Rozdział 30.

1.3K 58 52
                                    

Leon Demirow.

- Kurwa jak ja nienawidzę tej roboty. - rzucam papierami na biurko i wzdycham ciężko. Tyler podchodzi i spogląda na mnie, a potem przewraca oczami.

- Rozleniwiłeś się. - stwierdza, przez co unoszę brwi do góry.

- Wolałbym być w domu. - siadam przy biurku i podpieram głowę. Tyler prycha i sadowi się na fotelu naprzeciw mnie, przyglądając mi się uważnie.

- Uwierz mi ja też wolałbym być przy Lauren. Tina zaczeka, poza tym ona też ma pracę. - przypomina mi, na co przytakuję w zrozumieniu.

Ostatni miesiąc był naprawdę udany. Niemal wszystko udało nam się załatwić. Tina przez ten czas starała się więcej czasu spędzać z Joe, czego nie mam za złe, a ja w międzyczasie załatwiałem sprawę mojego "małżeństwa". Z tego co pamiętam mój prawnik Saint dziś ma wszystko zakończyć i skontaktować się ze mną, aby przekazać dobre wiadomości. To wszystko to już jest jedynie formalność, bo Ursula jest bezpieczna z Norbertem, a jej były z więzienia nie wyjdzie do usranej śmierci. Nie martwię się o moją "żonę", bo dobrze wiem, że Norbert się nimi zajmie najlepiej. Już mu nawet zapowiedziałem, że jeśli coś spierdoli to może pożegnać się z życiem. On dobrze wie, że ze mną się nie dyskutuje, więc zrobi wszystko, żeby było im jak najlepiej.

Co do Tiny... Zauważyłem, że odkąd odnalazła swojego brata, bardzo często chodzi przybita. Domyślam się, że to pewnie dlatego, że oboje wspominają dawne czasy. Wciąż jednak nic nie powiedziała mi o tym zabójstwie. Jedyne co wiemy, to że Murat stał za morderstwem jej rodziców, ale nic poza tym. Cała sprawa jest dość dziwna, bo Tina ma bardzo dużą traumę. Często śnią jej się koszmary i widzę, że to bardzo źle na nią wpływa. Jednak dopóki nie dowiem się co ona przeżyła, nie jestem w stanie jej pomóc.

- Powiedz mi... - przypominam sobie o jednej sprawie i zwracam się do Tylera. - Jak z twoim ojcem w końcu?

- Cóż, jak wiesz miał postrzelone kolana przeze mnie, dlatego po kilku dniach jak go złapaliśmy i wyjaśnił pewne sprawy to przewiozłem go do szpitala. Dziś już jest z nim dobrze i szczerze nie wiem co mam z nim zrobić. - wzrusza ramionami.

- Myślałem, że go zabijesz. - przyznaję, na co on prycha.

- To nie takie proste. Wyjaśnił mi wszystko, jednak to nie zmienia faktu, że mam do niego wielki żal. Wiem, że nie chcę go zabijać, ale również wiem, że on w przyszłości może nam jeszcze zaszkodzić. Dlatego nie mam pojęcia, co mogę z nim zrobić. - wzdycha zrezygnowany, a ja zaczynam się zastanawiać nad tą sprawą. Nie chcę decydować za Tylera, bo co by nie było, Philip był jego ojcem. No dobra, przynajmniej starał się być.

- A co na to twoja mama?

- Ona nie chce mieć z nim nic wspólnego, po tej akcji jaką zafundował nam Aron. Ma ojcu za złe, że ją okłamywał i że działał na naszą niekorzyść. Poza tym, szczerze ci powiem, że od kiedy powiedziała mi całą prawdę o moim biologicznym ojcu, zachowuje się inaczej.

- To znaczy?

- Nie jest już tak przestraszona i zestresowana jak wcześniej. Myślę, że to kwestia czasu i będzie z nią lepiej. No i też nie może się doczekać naszego dziecka, więc jak już będzie na świecie to mama nie będzie widziała nic poza tym. - śmieje się, a ja mu wtóruję. Nie potrafię sobie wyobrazić Tylera i Lauren z dzieckiem. Nie wiem czemu, choć z drugiej strony wiem, że pomimo swoich ciężkich charakterów, będą świetnymi rodzicami.

- To jak w końcu, wygrałem? - pytam, na co Tyler marszczy brwi w niezrozumieniu. - Będzie dziewczynka, prawda?

- Nic ci powiem. - prycha, na co mrużę oczy. - No co? Chyba poczekasz jeszcze te niecałe pięć miesięcy?

Ponad Życie Mafioza |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now