Poczytała co niektóre raporty z patroli, choć nie chciała się dołować. Nie dowiedziała się niczego nowego. Wszystko nadal wyglądało tak samo, a ona miała za zadanie kontynuować plan Chrisa i to zmienić.
Chciała powoli kłaść się spać i przede wszystkim zdjąć tę irytującą sukienkę. Ten dzień, jak i kilka poprzednich był dla niej totalnie wykańczający. Zanim jednak zdążyła chociażby ruszyć się z miejsca, do jej kwatery wparował generał Oswald, na którego widok Finn siedzący w rogu wzdrygnął się zestresowany.
Mężczyzna niechętnie schylił głowę, następnie swoim ostrym spojrzeniem wyganiając strażnika na zewnątrz.
- Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego, że Chris wpadnie na ten pomysł – rzekł, gdy zostali już sami.
Ana westchnęła ciężko. Wiedziała, że prędzej czy później dojdzie do tej rozmowy. Nie była z tego faktu zadowolona, szczególnie, że nie miała pojęcia, jak do tego podejść.
- Więc przyszedłeś jedynie po to, by mi to uświadomić, generale? – odezwała się w końcu na pozór spokojnie.
- Nie – odparł poważnie. – Choć znowu nie jestem z tego faktu zadowolony, zostałaś królową, więc praktycznie nie mam nic do gadania.
- Cóż, ja też nie miałam.
- Wiem. Ale skoro sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej, musisz z tym sobie poradzić – rzekł, mierząc ją badawczym spojrzeniem. – Strefa jest w twoich rękach. Wiesz, co może cię czekać?
Przełknęła ślinę. Przecież doskonale o tym wiedziała, nikt nie musiał jej tego uświadamiać.
- Wiem – odparła, udając pewny ton.
Tak naprawdę chciała zapaść się pod ziemię.
- To dobrze – rzekł Oswald, z powrotem kierując się do drzwi. – Nie zawiedź mnie, Jones.
Odetchnęła, gdy tylko przekroczył próg, choć tak naprawdę poczuła kolejne brzemię na swoich barkach.
I chcąc, nie chcąc, musiała je unieść.
***
Gdy miała już wejść do stołówki, by cokolwiek powiedzieć na nieuniknionym apelu, ogarnął ją strach. Niebywałe, co? Anabelle Jones boi się żołnierzy, którzy teoretycznie byli po jej stronie. Miała ochotę z powrotem wrócić do swojej kwatery i zaszyć się tam na kilka kolejnych godzin, jednak zamiast tego wyszła na środek jadalni, gdzie władcy zwykle wygłaszali apele. Żołnierze od razu ucichli na jej widok i czujnie obserwując, nasłuchiwali.
- Nie zajmę wam dużo czasu – powiedziała na początek, choć mentalnie palnęła się za to w głowę. – Chcę tylko powiedzieć, że chociaż mogę wydawać się nieodpowiednia na to stanowisko, zresztą pewnie tak jest, zrobię co w mojej mocy, by poprawić warunki w strefie. Skoro poprzedni władca zdołał obrać ten kierunek, ja również to zrobię. Mam nadzieję, że to się uda – mówiła dość głośno, żeby wszyscy mogli ją usłyszeć. Przemowy jej nie służyły i już po chwili musiała odchrząknąć, by móc kontynuować. – Chcę też wybrać ostatniego strażnika, którego aktualnie brakuje. Collin. – Blondyn podniósł się i z lekkim uśmiechem podszedł do swojej władczyni, klękając przed nią pokornie. – Jeśli ci to nie odpowiada, to...
- To zaszczyt, Piąta. – Powoli skinęła głową na jego odpowiedź i drżącymi dłońmi zapięła srebrną odznakę na jego mundurze.
Collin wstał na równe nogi, znów lekko się uśmiechając
- To wszystko. Kontynuujcie i dajcie z siebie wszystko na treningach. Musimy być w pełni przygotowani na te trudne czasy – powiedziała na koniec, wychodząc z pomieszczenia w akompaniamencie szurania krzeseł, gdy żołnierze ukłonili się jej na pożegnanie.
YOU ARE READING
Władczyni
ActionRok 2193. W wyniku wojen sprzed kilkudziesięciu lat ilość ludzi oraz terytorium zdatne do zamieszkania przez nich zmniejszyło się o ponad połowę. Powstały trzy wielkie państwa, które z powodu konfliktów odseparowały się od siebie. Śmiało można by rz...