Rozdział 9

256 25 13
                                    

Chris powoli przypiął złotą odznakę na mundur stojącej przed nim Any. Gdy już to zrobił, uśmiechnął się lekko pod nosem, a czarnowłosa z westchnięciem przejechała palcem po błyszczącym kawałku metalu.

- Naprawdę ci pasuje – przyznał Chris, a Ana spojrzała na niego, unosząc brew.

- Ty tak myślisz – westchnęła i usiadła znów na fotel w rogu pomieszczenia.

Reszta strażników otrzymała swoje odznaki już rano, kiedy Ana urządziła sobie dodatkowy trening. Zresztą było jej to na rękę. Otrzymanie złotej zawieszki w akompaniamencie pogardliwych spojrzeń niektórych z nich jakoś średnio się jej podobało. Zdecydowanie wolała przebywanie sam na sam z władcą, będącym jej drogim przyjacielem.

- Pomóc ci w czymś? – spytała go po chwili ciszy, gdy Chris zdążył już zabrać się do pracy za biurkiem.

- Hmm... Możesz powiedzieć, co sądzisz o moim nowym projekcie – mruknął Chris, a nieco zaciekawiona Ana podeszła do niego w kilku krokach i nachyliła się nad kartkami, które trzymał.

- Chcesz przebudować tę starą restaurację? – spytała zdziwiona, gdy w skrócie przeczytała, o co chodziło.

- Yhm. Na budynek mieszkalny – przytaknął Chris. – Jest dość spory, więc co najmniej dziesięć mieszkań powinno się tam zmieścić. Nie będą co prawda zbyt duże i rodzinom może być ciasno, ale...

- Czekaj. Czy ty skorzystałeś z mojego pomysłu? – Ana przerwała mu nieco zdziwiona.

- A dlaczego nie? Ty wiesz najbardziej, jak wygląda życie na ulicy. Jeśli masz jakiś pomysł, na pewno postaram się z niego skorzystać – skwitował ze wzruszeniem ramionami. – Więc? Co sądzisz?

- To... Naprawdę dobrze, że to robisz, w końcu ktoś będzie mógł tam zamieszkać, jednak co z kasą? Nie stać nas na dobry remont, a nowych mieszkańców na płacenie czynszu.

- Co do funduszy... Teoretycznie stać nas na przebudowę. Nie będzie to co prawda luksusowy blok, ale chyba to na razie nam wystarczy – westchnął władca. – Jeśli chodzi o czynsz... Chciałbym, by był jak najmniejszy i żeby znaleźć tym ludziom pracę lepszą od harowania w fabrykach. Nie wiem, co to będzie, ale coś wymyślę...

- A co z tymi, którzy nie będą w stanie jakkolwiek pracować?

- Strefa będzie płacić za nich.

- Wtedy zbankrutujemy! – zaprotestowała Ana gwałtownie.

- Nie, jeśli zdobędziemy więcej funduszy – rzekł Chris spokojnie.

- A więc masz jakiś pomysł? Czy zmusisz ludzi, żeby siedzieli jeszcze dłużej w fabrykach? – rzuciła dziewczyna oskarżycielsko.

- Oczywiście, że nie. – Blondyn westchnął ciężko. – Nie wiem, co mógłbym zrobić, ale coś wymyślę.

- Ciągle tylko mówisz, że coś wymyślisz. – Zrezygnowana Ana wróciła na swoje miejsce na fotelu.

- Od tego tu jestem, prawda?

Nie zaprzeczyła. Wiedziała, że tak właśnie było.

***

Przedyskutowali dość sporo. Poruszyli wiele aspektów w tej kwestii i o dziwo to nie było wcale takie nieosiągalne. Dało się połączyć kilka środków ze sobą i możliwie jak najbardziej obniżyć koszty. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie Chris, który z tajemniczym uśmiechem wyznał Anie, że ma plan godny oklasków, ale wszystko okaże się po czasie.

Czarnowłosa skwitowała to wzruszeniem ramionami. Przeczuwała, że nowemu władcy uda się poprawić standardy życia w Piątej Strefie i w duchu czuła z tego powodu ulgę. Nie będzie łatwo – wiedziała o tym doskonale, jednak jak zwykle Chris coś wymyśli, więc nie miała się czym martwić.

WładczyniWhere stories live. Discover now