Rozdział 19

264 21 19
                                    

Od fabryk byli już stosunkowo niedaleko i już z tej odległości poczuli nieprzyjemny zapach mieszających się dymów wylatujących z kominów. Gdy w ciszy przystanęli przy bramie, Ana bez słowa podała Pierwszemu maseczkę na nos i usta, powoli zakładając również swoją. Asher spojrzał na nią pytająco, ale kiedy dokładnie przyjrzał się jej ruchom, również założył materiał na twarz. Było nie za przyjemne, ale dało się oddychać.

- Po co to? – zapytał, chcąc dowiedzieć się jeszcze więcej.

- Panuje tu mocne zanieczyszczenie. Jeśli wdychalibyśmy to przez długi czas, padlibyśmy jak muchy, Pierwszy – odparła, nawet na niego nie patrząc.

- Więc dlatego prawie nikt tu nie chodzi? – mruknął, jedynie w oddali dostrzegając jakąś kobietę z dzieckiem na rękach.

Ana przytaknęła, w dalszym ciągu nie chcąc wdawać się z nim w dyskusje. Nie po tym, jak tak łatwo dała się mu wkręcić. Może znowu coś planował?

Asher zmarszczył brwi. Lubił patrzeć, gdy się denerwowała, mimo że wtedy w ogóle nie okazywała mu szacunku. Jednak to mu nie przeszkadzało. Normalnie wszyscy lizali mu buty, ale Anabelle Jones wręcz przeciwnie. Teraz natomiast jawnie unikała z nim kontaktu. Od razu domyślił się, że chodziło o sytuację sprzed kilku minut. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem.

Czyli jednak zdołałem cię przestraszyć, Anabelle Jones.

- Boisz się mnie – stwierdził poważnie, znów chcąc wywołać w niej określoną reakcję.

Poznał ją już na tyle, że odpowiednio dostosowywał słowa i ton, jakimi się do niej zwracał. Tylko po to, by skuteczniej na nią wpływać.

Daj mi więcej.

- Skąd to stwierdzenie? – Tak, jak oczekiwał, skwitowała to prychnięciem.

- Oczy.

- Tym razem się nie odwrócę – mruknęła, tym razem nie dając się nabrać.

Znów uśmiechnął się kącikiem ust.

Oj tak. Daj mi więcej zabawy.

Nie potrzebował przecież patrzeć tylko i wyłącznie na jej oczy. Samo zaciśnięcie warg potwierdziło jego przypuszczenia.

- Wiem, że coś planujesz, Pierwszy – odważyła się powiedzieć. – Tylko nie wiem, co.

- Nic takiego. Na razie nie musisz wiedzieć – odparł nieco zdawkowo. – Raczej powinnaś martwić się Chrisem.

Ana odwróciła się w jego stronę.

- Czyli jednak coś planujecie? – spytała, nerwowo mrużąc oczy.

- Nie my, co on. Ja tylko trochę mu pomagam – odpowiedział i z zadowoleniem patrzył na sprzeczne uczucia malujące się na twarzy dziewczyny.

- Czyli to jednak twoja sprawka? Manipulujesz nim? – Prawie na niego warknęła.

Daj mi więcej.

- W tej kwestii nie – oznajmił, a ona omal nie wyszła z siebie.

- Ale i tak nim manipulujesz? – spytała chłodno.

- Nie, to jeszcze nie to. Nie robi niczego wbrew własnej woli, jeśli o to ci chodzi – mruknął, spoglądając na nią z ukosa. – Po prostu nasze niektóre racje się pokrywają.

Chciała kontynuować i wybić mu te wszystkie intrygi z głowy, jednak dostrzegając niedaleko Anthonego wraz z Marcelem, zamilkła.

- Gdzie byłeś, Marcel? – Postanowiła zapytać, nadal się nad tym zastanawiając.

Władczyniजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें