KakashixReader NARUTO

84 6 0
                                    


Od razu informuję, że jest to ciąg dalszy mojego pierwszego opowiadania o Kakashim. Mam nadzieję, że się spodoba.


Odkąd w Kraju Fal zaczęto likwidować wpływy Gato i innych mu podobnych biznesmenów, nawiązaliśmy lepsze stosunki dyplomatyczne i handlowe z okolicznymi wioskami. Co więcej wieść o uwolnieniu kraju spod monopolu i korupcji zbirów szybko rozniosła się po świecie, skutkiem czego mostem Tazuny przybywało coraz to więcej nowych ludzi. Ja wraz z Kaizo stałam się kimś na wzór bohatera. Mieszkańcy, którzy jeszcze nie tak dawno obawiali się mnie i unikali na wszelkie możliwe sposoby ze względu na moje umiejętności, teraz cieszyli się widząc mnie w okolicy i ze szczerą serdecznością wysłuchiwali rad w kwestiach przeprowadzanych reform. Kraj Fal dzięki wspólnemu wysiłku tutejszych i przyjezdnych stawał się w końcu moim wymarzonym domem. Coś jednak stale nie dawało mi spokoju. Mimo tego, iż mogłam w końcu wykorzystywać swoją moc do pomocy innym, w moim sercu nadal brakowało jakiejś części. Tazuna uważał, że tak to już w życiu jest, iż młody i ambitny człowiek zawsze będzie chciał zobaczyć i zrobić więcej. Mi jednak wydawało się, że przyczyny tego stanu należy poszukiwać gdzie indziej. 

Gdy jednego wieczoru wybrałam się na spacer wzdłuż plaży, odwiedziłam zatoczkę, która niegdyś była całym moim światem. Nadal mało kto tam zaglądał, więc było to idealne miejsce, by zebrać myśli i oglądać zachody, czy wschody Słońca. Gdy siedziałam na wielkim głazie, o które obijały się fale, wpatrzona w horyzont wsłuchiwałam się w szum morza. Nagle coś poczułam. Mroźne powietrze przyniosło ze sobą smród spalenizny. Zdezorientowana wstałam i zeskoczyłam z powrotem na piasek. Skupiłam swoją czakrę wyszukując w okolicy czyjejś obecności. Nic jednak to nie dało. Wystraszona popędziłam do wioski rozglądając się na wszystkie strony. Gdy dotarłam do chatki Tazuny widząc już sam wyraz jego twarzy wiedziałam, że coś jest na rzeczy. 

-Konoha została zniszczona- wyszeptał drżącym głosem. 

Patrzyłam na niego nic nie rozumiejąc. Chwilę później dostrzegłam płaczącego przy stole Inariego. Zdruzgotany chłopak widząc mnie wstał i przekazał mi depesze od naszych pośredników z Krajem Ognia. Niejaki Pain miał podobno za pomocą eksplozji zrównać całą wioskę z ziemią, śmierć przy tym wybuchu poniosło wielu shinobich jak i zwykłych cywilów. Wściekła zacisnęłam pięści, gnąc depeszę i przebijając paznokciami skórę. 

-Musimy wysłać pomoc tym, którzy ocaleli. Zgłaszam się jako ochotniczka. 

Nagle w oczach Tazuny i Inariego pojawił się nowy zapał. 

-Masz rację- powiedział staruszek.- Zamiast szlochać powinniśmy odwdzięczyć się za danie drugiej szansy. 

-Pójdę zawiadomić inne wioski- zaoferowałam się i nie słuchając już co mówią wyszłam z chatki. 

Wewnątrz cała drżałam, lecz musiałam zachować pozory spokoju, aby przyjaciele, którzy sami byli zdruzgotani otrzymaną wiadomością mogli we mnie znaleźć opokę. Mknęłam odkrytymi przeze mnie leśnymi skrótami i zwołując mieszkańców ogłaszałam wieści. Przy tym zbierałam chętnych, którzy byliby w stanie na pewien czas opuścić domy i użyczyć swoich umiejętności, aby wspomóc ludzi, którym siłą odebrano domy i bliskich.

Gdy wróciłam do domu, aby spakować potrzebne na podróż rzeczy poczułam jak po polikach ciekną mi łzy. W samotności pozwoliłam sobie dać upust skrywanym przy innych emocjom i szlochałam nad obietnicą, którą możliwe, że wypełnię za późno. Co więcej myśl, że wśród tych zabitych może być on, napawała mnie lękiem większym od tego co miałam zastać na miejscu, gdzie znajdowała się opisywana przez niego, wiecznie żywa i zielona Konoha. 

ONE SHOTYWhere stories live. Discover now