Julian DevorakxReader Arcana

83 2 0
                                    


-Co robisz?- zapytała widząc pakującego się Asre. 

-Uciekam- odpowiedział wrzucając do torby talię kart i łapiąc jej nadgarstek dodał: - Ty też. 

-Ci ludzie potrzebują naszej pomocy! Nie możemy po prostu wyjechać!- krzyczała ze łzami w oczach. 

-{Reader}- magik wypowiedział imię z frustracją.- Nie mamy czasu. Ta zaraza nie jest normalna i żadne z zaklęć nie jest w stanie nas przed nią uchronić. 

-Tym bardziej powinniśmy zostać!- wyszarpała swoją rękę z jego uścisku i uciekła do pokoju na poddaszu. 

Nie potrafiła zrozumieć, jak Asra mógł być w tym momencie tak egoistyczny. Co więcej nie raczył nawet jej wysłuchać. Podczas gdy ściekające z polików łzy skapywały na świeżą pościel on trzasnął drzwiami, tak aby mieć pewność, że usłyszała, że wyszedł. Została sama. Nieprędko udało jej się pozbierać myśli, lecz gdy w końcu ochłonęła po kłótni i rozstaniu z przyjacielem, wstała i zarzuciwszy na siebie kolorową chustę wyszła ze sklepu. 

Uliczki były opustoszałe. Strach przed zarażeniem sparaliżował miasto i wszelkich sprzedawczyków, którzy do tej pory śmiali się i zachęcali do zakupów przy swoich straganach. Ominęła swój ulubiony kramik, gdzie kupowała zwykle chlebek i poznawała najnowsze wieści. Nie widząc swojego ulubionego piekarza kontynuowała podróż alejkami, aż dotarła w nieznane jej do tej pory rejony. Szare wysokie kamienice i kanały z płynącą nimi śmierdzącą mazią, która kiedyś była wodą powodowała, że miejsce wydawało się być opuszczone od lat, choć zaraza dopiero co zaczęła się w mieście rozpowszechniać. Dziewczyna mimo wszelkich niedogodności uparcie brnęła dalej. Z początku miała w planach po prostu przejść się i spróbować jeszcze raz pozbierać myśli, lecz teraz dała się poprowadzić swojej intuicji, choć jej podświadomość ostrzegała ją przed niebezpieczeństwem. Dziwne uczucie opuściło ją dopiero gdy dotarła pod Awanturniczego Kruka. 

Tawerna była  niemalże opustoszała. Tylko jeden szczególnie porobiony alkoholem mężczyzna siedział przy barze i mruczał coś pod nosem. Dziewczyna kojarzyła te czerwone włosy i skrzekliwy głos, jednak dopiero gdy odwrócił się w jej stronę nabrała pewności co do jego tożsamości. 

-Doktor Devorak- stwierdziła siadając obok niego. 

-Znamy się?- zapytał uśmiechając się zadziornie. 

-Jeszcze nie, ale mam nadzieję że to się szybko zmieni- puściła mu oczko, na co ten zarumienił się jeszcze bardziej.

-Poproszę jeszcze dwa- krzyknął niespodziewanie w stronę schowanego za ladą barmana.

-Słyszałam, że szukasz lekarstwa na zarazę.

-Zgadza się- mruknął niezadowolony.

Po jego minie mogła się tylko domyślać, że badania nie idą dobrze. Mężczyzna miał podkrążone od niewyspania oczy i bladą cerę, która od dawna musiała nie zaznać Słońca. Był również wychudzony i pił na umór tak jakby chciał zapomnieć o wszelkich niepowodzeniach. 

-Chciałabym pomóc- zaczęła upijając łyk z dużego kufla, lecz gdy tylko ciecz spotkała jej podniebienie skrzywiła się znacznie. 

-To specjał lokalu- zaśmiał się widząc jej reakcję.- Nie wiem czy kostnica to dobre miejsce dla tak uroczej młodej damy- dodał po chwili przyglądając się uważnie dziewczynie. 

-Poznałam kilka zaklęć uzdrawiających i- nie dał jej dokończyć. 

-Czarodziejka?- złapał się za głowę.- Wybacz ale nie ufam tym waszym hokus pokus, czary mary- powiedział wymachując rękoma jakby udawał, że trzyma różdżkę. 

ONE SHOTYजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें