Długie, piaszczyste plaże, ciągnące się po horyzont lazurowe morze i najpiękniejsze zachody Słońca, były powodami przez które Prakra nazywana była rajem. Ja jednak kojarzyłam ten kraj z najlepszą uczelnią medyczną jaka kiedykolwiek powstała w basenie Morza Szmaragdowego i Słonego. Dzięki doświadczonym profesorom oraz niedoścignionym praktykom w szpitalach, uniwersytet wypuszczał w świat najlepszych medyków.
Odkąd sięgałam pamięcią marzyłam o byciu lekarzem, tak więc gdy w końcu udało mi się uzbierać fundusze na podróż do krainy szczęśliwości, mimo zachwytu cudownym krajobrazem w głębi duszy o wiele bardziej nie mogłam doczekać się rozpoczęcia zajęć. Rozmarzona przechadzałam się uliczkami nowoczesnego i bogato zdobionego miasta, zdziwiona komfortem życia tutejszych mieszkańców i przepychem architektonicznym. Budynki mieniły się kolorami tęczy, a zdobiące domy dostojne kolumny potęgowały poczucie maleńkości człowieka w porównaniu do wzbijających się w błękitne niebo podpór. Ludzie uśmiechali się do siebie, a sklepikarze chętnie wspomagali swoich klientów w wyborze produktów. Rozmów i śmiechów nie było słychać końca. Szłam urzeczona zatłoczonymi uliczkami trzymając swoje nowe podręczniki, gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
-Przepraszam- usłyszałam zmieszany głos.
Spojrzałam w górę i zasłaniając ręką świecące mi po oczach Słońce zobaczyłam wysokiego chłopaka mniej więcej w moim wieku, który wyciągał do mnie dłoń.
-Nic się nie stało- powiedziałam wstając z jego pomocą.
Szarooki pomógł mi pozbierać książki i podając mi opracowania z anatomii uśmiechnął się.
-Pierwszy rok?- zapytał.
-Zgadza się-odpowiedziałam zmieszana, pod wpływem jego ciekawskiego spojrzenia.
-Możliwe więc, że będziemy mieli wspólne praktyki- ucieszył się.- Jestem Julian- dodał kłaniając się przede mną teatralnie.
-{Reader}- dygnęłam ze śmiechem.
-Może ci z tym pomogę?- ruchem głowy wskazał stertę niesionych przeze mnie książek.
-Będę wdzięczna- odpowiedziałam.
Chłopak zabrał ode mnie książki. Chwilę później szliśmy alejkami Prakry, śmiejąc się z poznanych na otwarciu nowego rocznika profesorów. Jak też okazało się kolejnego dnia kilka z zajęć odbywaliśmy wspólnie, tak więc w miarę możliwości pracowaliśmy razem, a po praktykach spotykaliśmy się aby powtórzyć materiał z wykładów. Czas mijał nam szybko i nawet nauka nie była dla nas udręką, podczas gdy inni uczniowie spędzali godziny wertując podręczniki i zarywając noce. My tłumaczyliśmy sobie nowe zagadnienia nawzajem i pomagaliśmy gdy któreś czegoś nie rozumiało.
Wolne od nauki dni spędzaliśmy głownie na plaży, lub bazarze gdzie przechadzaliśmy się wzdłuż straganów, napawając oczy wyrobami tutejszych rzemieślników. Uwielbialiśmy spędzać wspólnie czas i nawet gdy wpadaliśmy czasami w tarapaty to i tak zawsze wspólnie udawało nam się z nich wykaraskać.
-Jakie masz plany po zakończeniu nauki?- zapytał podczas gdy oglądaliśmy wspólnie zachód Słońca na opuszczonym pomoście.
-Jeszcze o tym nie myślałam. Chce po prostu pomagać ludziom, nie ważne gdzie-odpowiedziałam wzruszając ramionami.
-Co ty na to byśmy zwerbowali się na statek piracki?- zapytał podnosząc się gwałtownie Julian.- Podróżowalibyśmy po całym świecie i nieślibyśmy pomoc potrzebującym.
-Piratów kojarzę głównie z grabieżami i nie wiem czy da się połączyć abordaż z ratowaniem życia- zaśmiałam się.
-Faktycznie-spochmurniał.- No to kupimy statek i będziemy ratować tych, którzy spotkali piratów!
-Jesteś niemożliwy- spojrzałam na niego, gdy rozmarzony wpatrywał się w horyzont- Ale za to cię uwielbiam.
-Ja też ciebie kocham- odpowiedział zamyślony.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Chłopak zorientowawszy się w swoim błędzie odwrócił się szybko chcąc ukryć swoje rumieńce.
-Julian?- patrzyłam na chowającego się i przeklinającego swoją niezdarność chłopaka.
-To tylko żart- próbował się ratować.- Żart- zaśmiał się desperacko.
-Na pewno?- zbliżyłam się do niego i wodząc wzrokiem od jego ust do szarych tęczówek złapałam delikatnie jego podbródek.
Twarz Devoraka poczerwieniała, a ja nadal drocząc się z nim stanęłam na palcach i pochylając ostrożnie twarz chłopaka w dół wyszeptałam:
-Szkoda, miło byłoby czasem pouczyć się anatomii w praktyce.
Chłopak zadrżał i spotykając mój figlarny wzrok przełknął ślinę. Na początku zdezorientowany nie wiedział co robić, lecz gdy w końcu zebrał się w sobie przyciągnął mnie bliżej i pocałował. Niepewny z początku całus, z czasem stawał się głębszy. Julian jedną ręką przytrzymywał mnie w talii podczas gdy druga splotła palce z moją dłonią. Staliśmy tak nie zważając na zapadające wokół nas ciemności i oddawaliśmy się przyjemności.
Gdy zdołaliśmy się opanować, znaleźliśmy się w krainie nocy bowiem ciemne granatowe niebo i błyszczące na nieboskłonie gwiazdy, odbijały się w spokojnej tafli wody. Stojąc na wąskim pomoście nad i pod nami znajdował się wszechświat, a my byliśmy w jego centrum.
YOU ARE READING
ONE SHOTY
RomanceKto lubi przenieść się czasami do innego świata, ten na pewno znajdzie tu coś dla siebie. Zapraszam, bardzo serdecznie i życzę miłego czytania.