28. Nóż Wbity w Plecy

208 29 191
                                    

Witajcie! Zapraszam na świeżutki rozdział. W nim dużo emocji! 

⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


Gdy James, Syriusz i Marlena udali się do Skrzydła Szpitalnego, Lily wspięła się na górę, by dokończyć patrolowanie korytarzy. Wieczór był bardzo mroźny, co zwiastowało nadchodzącą zimę.

Lily westchnęła ciężko, chcąc otrząsnąć się z niepokojących ją myśli. Opatuliła się mocniej szatą i zatęskniła za gorącą czekoladą swojego taty. W tym samym momencie przyszedł jej na myśl ktoś jeszcze. Remus Lupin i to, że dzięki niej przekonał się do czekolady, a może nawet ją polubił. Uśmiechnęła się do swoich myśli, zapatrzona w czarne niebo. Były to słodkie wspomnienia dawno utraconych dni.

Mając pod powiekami opiekuńcze gesty Syriusza względem Marleny, wyobraziła sobie jakby to było, gdyby i ona posiadała takiego kompana - kogoś, kto przybyłby jej na ratunek i się zatroszczył. Kogoś, z kim mogłaby porozmawiać o wszystkich troskach i problemach, bez zgadywania, bez aluzji i podchodów. Kogoś otwartego na nią.

Kogoś, kto by obdarzył ją zaufaniem. Kogoś, kto by nie żałował.

Lily była dziewczyną, który nigdy nie mogłaby skrzywdzić kogoś świadomie. Nie potrafiłaby potraktować Remusa z góry, tak jak robili to ponoć ludzie, o których kiedyś wspomniał. Nie mogłaby pobawić się nim, by potem odstawić na półkę, gdy będzie znudzona. Nie była taką osobą i nie umiała pojąć, jak on w ogóle mógł się tego po niej spodziewać, czy obawiać.

Westchnęła ciężko w odpowiedzi na swoje frustrujące myśli i przysiadła na szerokim parapecie. Nigdy jeszcze nie miała chłopaka. Prawdę mówiąc, nie interesowały ją do tej pory takie sprawy. Miała książki, Hogwart, przyjaciół, rodzinę, kiedyś też Severusa... Wszystko się układało i nie brakowało jej bycia w związku, choć nawet nie wiedziała, jak to jest. Teraz jednak, z wiekiem i poczuciem rosnącego niebezpieczeństwa na świecie, pomyślała, że chciałaby mieć w kimś oparcie. Tak po prostu. Jednak tym kimś nie miał być widocznie Remus Lupin.

Prychnęła cicho pod nosem. Jak w ogóle mogła zadurzyć się w kimś takim? W kimś, kto nie potrafił ufać, był tak tajemniczy i zamknięty. Jak mogła wyobrażać sobie ich splecione dłonie, o pocałunkach już nie mówiąc. Automatycznie zalała ją fala gorąca. Pocałunku faktycznie nie musiała sobie już wyobrazić... Powinien być jej najpiękniejszym wspomnieniem, a tymczasem okazał się być jedynie bolesnym ciosem i przyczyną znacznego rozpadu ich relacji.

Zamykając oczy przed zaśnięciem, wiele razy przypominała sobie ciepło skóry Remusa, gdy kładła swoje palce na jego dłoni, czy twarzy. Miękkość jego jasnych włosów, gdy je odgarniała z jego czoła. Słodki smak tego jednego amortencjowego pocałunku... Widziała pod powiekami jego ciepły uśmiech, skupienie podczas rozmów, zmarszczone brwi, wtedy, gdy był zamyślony. Rozpamiętywała gesty dłońmi, podczas gdy się denerwował i czerwone policzki, kiedy zdawał się zawstydzony. Mogła odtworzyć w wyobraźni każdy szczegół jego twarzy.

Dlaczego tak chłonęła o nim każdą informację, podczas gdy on nie mógł nawet nazwać jej przyjaciółką? Nabierała pewności, że Remus w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Na pewno nie myślał o ich relacji, jako o czymś więcej, niż tylko uprzejmej znajomości. Wskazywały na to jego słowa po imprezie. Wszystko to sprawiało, że Lily czuła niemalże fizyczny ból. Musiała coś z tym zrobić i to szybko. Inaczej czuła, że spali się na popiół i zostanie zdmuchnięta przez zimowy wiatr w ciemną nicość.

Wtem, jak na zawołanie, obok niej przebiegł korytarzem zziajany Lupin i czerwony jak cegła Pettigrew. Dyszeli głośno, nie zauważając nawet siedzącej na parapecie rudowłosej. Lily ze zdziwieniem, szybko się za nimi obejrzała, wołając niepewnie:

Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Where stories live. Discover now