12. Co za Dużo...

233 28 113
                                    

Dzisiaj zapraszam na magiczną imprezkę u Pottera! :D

Rozdział dedukuję Jelonkan, która jest autorką jednego z oryginalniejszych opowiadań o Snapie x OC. Polecam ją obczaić :)

⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


Gdy pod koniec wakacji Remus dostał kolejny list od Jamesa, mógł jawnie stwierdzić, że ostatnie dni lata zapowiadały się świetnie. Powodem tego był fakt, że Potter postanowił zorganizować mecz quidditcha połączony z magicznym ogniskiem w domku letniskowym swoich rodziców.

Wieloakrową posiadłość Potterów przy Llangors Lake otaczały piękne zielone tereny, wprost idealne na urządzenie meczu. Na końcu działki zaś stał niewielki parterowy budynek, z którego można było wejść wprost na pomost. Nie było tajemnicą, że rodzina Potterów od pokoleń dziedziczyła fortunę, którą zapoczątkował niegdyś Linfred z Stinchcombe. To właśnie ten czarodziej pierwszy opatentował Szkiele–Wzro i Eliksir Pieprzowy, co zapewniło dogodne życie nie tylko jemu, ale też kilku pokoleniom do przodu.

Z biegiem czasu, w ogrodzie Potterów zbierało się coraz więcej gości. Gryfon zaprosił połowę znajomych z Doliny Godryka i z Hogwartu. Lupin także zjawił się pod magicznie lewitującym namiotem, ustawionym w ogrodzie. Spojrzał po wszystkim dookoła i poczuł, że panujący przepych go przytłaczał. Gospodarz spotkania szybko do niego doskoczył, wołając:

— Cześć, super, że już jesteś! — Poklepał Remusa po ramieniu. — Tam są przekąski, tu napoje. Miotły ustawiłem przy ścianie. Jeśli będziesz grał, wybierz, którą chcesz. — Gestykulował żwawo. — Potrzebujemy pałkarza, więc mógłbyś się skusić, Luniaczku.

— Doskonale wiesz, że nie lubię grać, wolę wam kibicować! — zawołał Remus, by przekrzyczeć skrzeczące dźwięki z gramofonu, który stoił właśnie Syriusz. James chwilę mierzył Remusa niepewnym spojrzeniem, po czym też się zaśmiał:

— Jasne, jak chcesz. My z Łapą gramy. W razie czego, trybuny ustawiliśmy bliżej murawy.

— A gdzie jest Peter?

— Nie wiem, czy w ogóle się zjawi.

Remus zmarszczył czoło.

— Niby Cokeworth nie jest tak daleko, ale... — jęknął James, lecz Lupin mu przerwał napiętym głosem:

— Glizdogon jest z Cokeworth, tak jak Lily Evans? — zdziwił się szczerze.

— Nie wiedziałeś? — zaśmiał się Potter.

Oboje odwrócili się w kierunku, skąd właśnie usłyszeli głośne gwizdanie. Spostrzegli, że zmierzał do nich uśmiechnięty Black.

— Muzyka już pod kontrolą. Poza tym, dolałem co nieco do soku z dyni — pochwalił się, sugestywnie unosząc brwii. — Co cię tak dziwi, Remusie?

— Chyba nadal to, że rodzina Pettigrew mieszka w Cokeworth — skwitował Potter. — Dom mają niedaleko Spinner's End, tam gdzie Smarkerus — dodał z obrzydzeniem w głosie i chwycił za kubek z "doprawionym" sokiem.

Wypijając substancję, skrzywił się nieznacznie i zawołał żywo:

— Coś czuję, że to będzie świetny wieczór! — Potter poklepał obydwoje przyjaciół po plecach. — Poza tym, Lily też podobno przyjedzie — rzucił niby mimochodem i odszedł w kierunku mioteł pozostawiając Remusa w osłupieniu.

Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Место, где живут истории. Откройте их для себя