Hejka! Ten przyjemny (według mnie) rozdział chciałabym zadedykować chilli_n, która tworzy kilka opowiadań potterowskich w tym samym czasie, za co chylę zdecydowanie czoła! Polecam jej twórczość :)
⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞
Cała piątka gryfonów siedziała przy stole w kuchni domu Lupina i jadła szybkie śniadanie, rozmawiając wesoło na różne tematy. Zaraz mieli zebrać się i wyruszyć w drogę powrotną do Hogwartu. Żywili nadzieję, że tak wczesnym rankiem nikt jeszcze nie zauważył ich nieobecności. Jak zamierzali się jednak dostać z powrotem do zamku? To była już całkiem inna opowieść, której do końca jeszcze nie rozgryźli.
Właśnie śmiali się z wyjątkowo udanego dowcipu Syriusz, gdy nagle cała chata zatrzęsła się w posadach. Wszyscy dobyli różdżek, wstając na równe nogi z przerażeniem. Siła wstrząsu była naprawdę imponująca. W kolejnej chwili drzwi zostały wyrwane z zawiasów z wielkim hukiem.
Wszyscy huncwoci i Lily wskoczyli do głównego korytarza, chcąc bronić się przed napastnikiem. Lupin obawiał się najgorszego – Greybacka. Jednak to, co ujrzeli przy drzwiach frontowych było, jak kubeł zimnej wody.
Na przedzie stał posępny Albus Dumbledore, który mrużył groźnie oczy. Po jego prawicy była równie surowa Minerva McGonagall, a za ich plecami warował Rubeus Hagrid i jeszcze dwóch innych czarodziejów, których młodzi nie znali. Mimo, że to nie był jednak najazd śmierciożerców, to wszyscy w domu czuli, że niechybnie zaraz rozpęta się piekło.
— Czy któreś z Was ma świadomość, co zrobiło ubiegłej nocy? — rzucił spokojnie, choć groźnie dyrektor. Mierzył każdego z nich specyficznym spojrzeniem, które niemal namacalnie wypaliło w nich dziury.
— Cały zamek został postawiony na nogi! — zawołała gorączkowo McGonagall. Jednak na jej twarzy widać było przewagę troski nad złością. Czuła ulgę, że jednak byli cali i zdrowi. — Byliśmy pewnie, że wy...
— Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo niemądre i bezmyślne było wasze zachowanie — dyrektor nie schodził z mroźnego tonu.
Albus i Minerwa weszli do środka jak para rodziców, którzy właśnie mieli ukarać nieznośne dzieci. Każde z gryfonów tysiąc razy wolałabym usłyszeć tyradę krzyków i wrzasków od nauczycieli, aniżeli widzieć tylko ich zawiedzione i srogie spojrzenia. Im bliżej byli profesorowie, tym bardziej huncwoci i Lily cofali się do ściany. Gdy już nie było drogi ucieczki, spojrzeli na profesorów z nieukrywanym strachem. Prawie wszyscy naraz przełknęli ślinę nerwowo.
Zanim jednak dyrektor, czy McGonagall znów zabrali głos, nieznajoma czarownica weszła do kuchni i powiedziała zza pleców nauczycielki Transmutacji:
— Dyrektorze, trzeba odwołać patrole Ministerstwa.
— Ministerstwo zostało zawiadomione?! — palnął James bez pomyślunku. — Ojciec mnie zabije! — jęknął.
— A co pan myślał, panie Potter? Czwórka uczniów zniknęła z zamku w Noc Duchów. Do tego w godzinach, gdy bariera Hogwartu została zniesiona — odrzekł Albus oschle.
— Od razu, gdy się zorientowaliśmy, wszyscy zostali postawieni na nogi. Było podejrzenie, iż zostaliście porwani przez śmierciożerców — wyznała zmartwionym głosem starsza czarownica.
Syriusz prychnął, jakby był to najlepszy żart.
— Niech pan zachowa powagę, panie Black. Dobrze radzę — upomniał Dumbledore rzeczowo. — Wczoraj wieczorem para popleczników Voldemorta była widziana w Hogsmeade — powiedział takim tonem, jakby była to wina gryfonów.
YOU ARE READING
Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓
FanfictionGdy człowiek staje nad przepaścią, instynkt zachowawczy każe się cofnąć. Jednak, co jeśli los pcha nas naprzód, wbrew przestrogom? Wojna czarodziejów nabiera rozpędu, gdy wspólny język znajduje dwójka gryfonów - Lily Evans i Remus Lupin. Długie roz...