26. Wiele Znaków Zapytania

320 30 215
                                    

Witajcie! Ten rozdział jest dość ciężki, sporo tu emocji i przeżyć bohaterów. Nie wiem czy  to dobrze, czy źle? Jestem ciekawa, jak Wy go odbierzecie. Dajcie znać w komentarzu! :)

⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


Rudowłose pukle rozlewały się po białej poduszce niczym kaskady złotych potoków. W powietrzu słychać było dęcie grudniowego wiatru, który za wszelką cenę chciał wedrzeć się do dormitorium. Lecz nie tylko ten odgłos słychać było wyraźnie. Z łóżka ustawionego w centralnym punkcie sypialni usłyszeć można było ciche pochrapywanie.

W pewnej chwili rudy kot o krzywych łapach wskoczył na pościel i miauknął rzeczowo. Urok nie dał za wygraną i już po chwili bezwstydnie wszedł na śpiącą dziewczynę i usadził się wygodnie na jej płaskim brzuchu. Czarownica mruknęła ciężko i zamachnęła się ręką, by zrzucić kota z powrotem na ziemię. Miała go zaledwie tydzień, a ten już nauczył się jak odwalać całą robotę za poranny budzik.

Mógł jednak nie robić tego w niedzielę, z łaski swojej.

Urok ani drgnął, więc Lily podniosła się na łokciach i dmuchnęła w swoje włosy, które opadły jej na czoło nieznośnie. Przewracając się na brzuch, siłą rzeczy zrzuciła Uroka, który miauknął niezadowolony i wskoczył na szeroki parapet. Lily usłyszała bardzo odległe wrzaski i wołania. Wygramoliła się więc z pierzyn i stanęła bosymi stopami na zimnej podłodze. Natychmiast dopadły ją zawroty głowy i dziwne nudności. Dała sobie jednak radę z chwilową słabością i podeszła do wysokiego okna.

Tak jak w pierwszej chwili pomyślała, na stadionie rozgrywał się poranny trening quidditcha dla drużyny gryfonów. James jak zwykle nie mógł przepuścić wolnej niedzieli i tuż po imprezie kazał wszystkim stawić się na ćwiczeniach.

Lily zamarła przy oknie, łapiąc się mocniej framugi. Spojrzała po sobie. No ładnie... Wciąż miała na sobię tę samą, przepoconą już kopertową sukienkę w turkusowo-pomarańczowe wzory geometryczne. Jęknęła, czując od siebie nieznośny zapach potu, alkoholu i tytoniu. Nie czekając na zbyt wiele, sięgnęła po potrzebne rzeczy i udała się do Łazienki Prefektów.

Po drodze rzuciła kilka krzywych uśmiechów mijającym ją uczniom. Szybko dotarła na piąte piętro, wlała przyjemnie ciepłą wodę do luksusowego zbiornika i usadowiła się wygodnie. Wodziła wzrokiem za kolorowymi bańkami mydlanymi, które nie wiedzieć skąd się w ogóle wzięły. Gdy przymknęła oczy i odchyliła głowę, pod jej powieki zaczęły napływać najróżniejsze obrazy, a raczej strzępy obrazów.

Zobaczyła uśmiech Marley po tym, gdy wyczarowała Lily nowe ubranie. Poczuła ostry smak alkoholu, przez co skrzywiła się nieznacznie, siedząc w wodzie. Różne utwory muzyczne zaczęły zalewać jej głowę, wracając ze zdwojoną siłą. Tańczyła przez chwilę z Potterem. Potem znów coś piła. Skakała z dziewczynami do "Gimme! Gimme! Gimme!" Abby, a następnie widziała intensywnie całujących się w tańcu Syriusza i McKinnon. Cały czas jednak wszystko było mętne i nijakie. Były to ledwie urywki scen, bez zachowania jakiejkolwiek ciągłości zdarzeń. Nie mogła sobie przypomnieć wszystkiego tego, co przeżywała w między czasie.

Do jej wyobraźni nagle wpełzł uśmiechnięty Remus Lupin i jego rozmarzone spojrzenie. Lily wyprostowała się i poprawiła się na miejscu w basenie. Wszystko do niej wracało, choć wciąż miała wrażenie, że był to jedynie sen. Pamiętała jego słowa, uśmiechy, te intensywne spojrzenie miodowych oczu, które wierciły ją niemalże na wylot, gdy siedzieli przy barze. Potem wyszli na balkon i on... pocałował ją.

Czarownica dotknęła szybko swoich ust i uśmiechnęła się na wspomnienie tych chwil. Fakt, czuła się wtedy dość dziwnie, nieswojo, jakby ktoś doładował jej wewnętrzne baterie do maksimum. Była odważna i nieustraszona, a on ją pocałował. Niestety Syriusz musiał im przerwać nagłym wtargnięciem na taras, jednak mimo wszystko... to się zdarzyło. Było niezaprzeczalnym faktem.

Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Where stories live. Discover now