Impreza Louisa nadal dawała mi się we znaki, mimo, że minęły już trzy dni.
Powiem tyle, że bardzo z chłopakami zabalowaliśmy.  Przynajmniej poczułem, że żyję i świetnie się bawiłem.
Trzeba kiedyś to powtórzyć.

Nie wychodziłem w ogóle z domu, jedynie leżałem i odpoczywałem.
I piłem wodę. Dużo wody.
Oczywiście bez tabletek się nie obyło.

Jednak teraz trzeba wrócić do rzeczywistości i przestać się lenić.
Samo z siebie się nic nie zrobi.
Więc wstałem z łóżka i powoli zacząłem się ogarniać.
Prysznic. Śniadanie.
Czyli dwie najważniejsze czynności wykonane.
Spojrzałem w kalendarz.

- O kurwa. Poniedziałek. - mruknąłem do siebie.

Niestety jest poniedziałek, więc pasowałoby iść na wykłady.
Inna rzecz, że nie bardzo mi się chciało...
Ciekawe czy chłopcy jeszcze będą odpoczywać. Choć chyba odpowiedź jest oczywista.
A jak coś to będę musiał iść sam.
Strasznie tego nie lubię, bo z innymi jest po prostu tak jakos raźniej. I o wiele zabawniej. I szybciej mija czas.

Godzina dziesiąta, więc jest szansa, że może zdążę.
Zadzwoniłem do chłopaków czy idą - nie chce wypaść na takiego, który jest takim ,,pilnym" studentem.
Choć chyba jestem takim typem.

- Hej Niall. - powiedziałem.

- Mmm, hej - mruknął, widocznie go obudziłem, bo nie był zbytnio zadowolony. - Czego?

- Idziesz na wykłady dzisiaj?
- Oh, nie nie, dzisiaj odpuszczam. Chcesz to idź. - i rozłączył się.

Podobną odpowiedź dostałem od Liama i Zayna. Tylko Louis nie odebrał mojego telefonu. To do niego naprawdę nie podobne, więc zacząłem się martwić.

Zawsze odbiera ode mnie od razu.
Ale może po prostu jest zajęty?

Powoli zacząłem się ogarniać do wyjścia.

Nagle dostałem wiadomość od niego o treści: ,,Jestem już tutaj od godziny".

Zabrzmiało to bardzo tajemniczo.
I jedynie pogarszało sprawę, bo nie było żadnych wyjaśnień.
Dziwne, bo z tego co wiem to zajęcia rozpoczynają się o trzynastej, a jest dopiero jedenasta.

Dało mi to trochę do myślenia, bo Louis jest typem osoby, która zazwyczaj się spóźnia.

Może się coś stało? Ta sytuacja spowodowała, że wszystko robiłem w pośpiechu, żeby jak najszybciej wyjść z domu.
I chyba nie pójdę na wykłady. Za dużo już mam stresu na głowie.
Strasznie się bałem o Louisa.

Chciałem dzisiaj pojechać autobusem, no ale cóż okoliczności wymogły na mnie co innego.
Szybko wsiadłem więc w samochód i pojechałem.

Po parunastu minutach byłem już na miejscu. Szybkim truchtem dotarłem do budynku.

,,Louis, jestem już, a gdzie ty?" - wysłałem mu sms-a.
Nie odpisał, więc zacząłem poszukiwania.

Dobrze, że pamiętałem dosłownie każdy zakamarek tego uniwersytetu.
Bardzo się denerwowałem, bo do cholery, co się z nim dzieje?!

Miałem taką huśtawkę nastrojów, że brakowało mi naprawdę niewiele, żebym się rozpłakał.

Przychodziłem pod różne sale, łazienki, nawet na stołówkę poszedłem.
A jego nigdzie nie było...

Jednak jedno przykuło moją uwagę.
Mianowicie Simon, który z kimś się wykłócał.
Zaciekawiło mnie to, więc podszedłem bliżej dźwięku.
Po paru minutach znalazłem go... z Simonem.

Louis i Simon się kłócą.

Ten obraz wstrząsnął mną.
Simon to nasz pierdolnięty wróg. Nikt za nim nie przepada, więc nie ma znajomych.
Parę razy prawie dostał od Zayna i Liama.

Always in my heart ~ larry stylinsonWhere stories live. Discover now