Świąteczny prezent

Zacznij od początku
                                    

Jeśli o mnie chodzi to gdyby nie ten mróz, nie miałbym nic przeciwko stania tutaj. Nie miałem rodziny, w ogóle jej nie znałem. Matka porzuciła mnie w szpitalu, a o ojcu nic nie wiem. Wychowałem się w domu dziecka. Przez całe życie musiałem sobie sam radzić, pokazać, że jestem silny, aby przetrwać. Nie narzekam. Teraz jestem przywódcą gangu i całkiem dobrze mi się wiedzie. Jestem dość bezwzględny i większa część miasta się mnie obawia. Jedynymi osobami, które nie muszą się o siebie bać to Niall, Liam i Zayn – moi przyjaciele. Zawsze zapraszają mnie do siebie na święta, ale na ogół odmawiam nie chcąc sprawiać problemów. Po pierwsze ich rodzice wiedzą kim jestem, po drugie to czas dla rodziny.

 - Harry – jęknął blondyn pocierając swoje ramiona – Odpuść, są święta. Jestem głodny i mi zimno. Naprawdę chcielibyśmy wrócić do swoich domów.

Zamiast odpowiedzi posłałem mu groźne spojrzenie, chcąc, aby się zamknął. Podziałało. Po chwili do moich uszu doszedł dźwięk skrzypiącego śniegu. Zza zakrętu wyłonił się dość wysoki szatyn o czekoladowych oczach. Na jego twarzy widziałem niepewność i lekki strach. Rozejrzał się nerwowo, zatrzymując kilka metrów przede mną.

 - Nareszcie raczyłeś przybyć – odepchnąłem się od ściany podchodząc do niego.

 - Musiałem pozbyć się młodszego brata – chyba próbował warknąć, ale niezbyt mu się to udało.

 - Nie obchodzi mnie to. Masz kasę?

I tu zamiast usłyszeć „tak” i zobaczyć jak wciąga kopertę z pieniędzmi, bądź sam plik banknotów nie stało się nic. Chłopak stał z przerażeniem wpatrując się we mnie. Widziałem jak ciężko przełyka ślinę.

 - N-nie mam jeszcze całości – jego głos zaczął drżeć – Potrzebuję jeszcze trochę czasu.

 - Nie – odpowiedziałem – Ja nie daję dodatkowego czasu. Miałeś go wystarczająco.

 - Błagam – jego głos się łamał, a w oczach dostrzegłem łzy.

Nie zrobiło to na mnie wrażenie. Podszedłem do Grega wymierzając mu mocny cios, pod którego siłą się przewrócił. Kopnąłem go, na co zwinął się w kłębek.

 - Panowie – odezwałem się i już po chwili chłopak stał przede mną, podtrzymywany przez Zayna i Liama.

Zacząłem mu wymierzać kolejne ciosy i gdyby nie chłopcy, którzy go trzymywali już dawno leżałby ponownie na ziemi, zwijając się z bólu. Przygotowywałem się, aby po raz kolejny go uderzyć, kiedy ktoś na mnie wpadł lekko odpychając.

 - Nie, zostaw go – usłyszałem wysoki, lekko zachrypnięty głos.

 - Kurwa, co je… - zacząłem wściekły i gotowy przywalić tej osobie, kiedy zmarłem. Właśnie zobaczyłem parę najpiękniejszych błękitnych tęczówek, jakie kiedykolwiek widziałem. Przypominały bezchmurne niebo latem. Widziałem w nich niepewność, strach, ale i determinację. Przejechałem wzrokiem po całym ciele chłopaka. Był ode mnie niższy i wydawał się drobniejszy. Z pod szarej beanie wystawała karmelowa grzywka, mogłem się założyć, że była miękka i delikatna w dotyku. Miał ładne, wysokie kości policzkowe, drobny, lekko zadarty nosek i wąskie, zaróżowione usta, które w tej chwili tak bardzo pragnąłem całować. Widziałem jak chłopak peszy się pod moim intensywnym spojrzeniem.

 - Kurwa Louis, co ty tu robisz? -  z zamyślenia wyrwał mnie głos Grega.

 - J-ja – zająknął się odwracając i spoglądając na niego – Bałem się, że znów wpakujesz się w kłopoty – odpowiedział.

Prompts - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz