Rozdział X

8.6K 870 138
                                    


Zawiodłam. Ta myśl obijała się w mojej głowie, gdy wlokłam się szkolnym korytarzem w stronę wyjścia. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Było tak mało absorbujące w obliczu mojej porażki. Wiedziałam, że jedyne co teraz mogę zrobić, to czekać na kolejny ruch szantażysty. Niewiele. A w międzyczasie pewnie sam strach zdąży mnie zadławić.

– Jest. – Zza drzwi jednej z klas wyskoczył Wiktor i wciągnął mnie do środka, zatrzaskując drzwi.

– Ej, ej! – Kopnęłam go w odwecie w goleń, ale nie wydał się szczególnie tym poruszony. Tylko odsunął się na bezpieczną odległość, bym nie zrobiła tego jeszcze raz.

– Co ty wyprawiasz? – warknęłam.

– Nie denerwuj się. – Dopiero teraz zauważyłam Olka, który przysiadł na jednej z ławek. – Chcieliśmy wiedzieć jak ci poszło.

Skinęłam głową, ale uciekłam wzrokiem, zdając sobie sprawę z własnej porażki.

– Nie poszło... – wymamrotałam cicho.

Wiktor prychnął.

– Wiedziałem, że sobie nie poradzi. Nawet głupiej bajki nie potrafi sprzedać!

Czułam jak krew się we mnie gotuje.

– Wyobraź sobie, że umiem! – warknęłam. – Problem w tym, że za bardzo w nią uwierzyła. Jest przekonana, że mój „adorator" sam się ujawni.

– Idiotka – mruknął Wiktor, a ja po spojrzeniu jakie mi posłał domyśliłam się, że to określenie dotyczyło mnie, a nie dyrektorki.

– Mam ci przypomnieć kto wpadł na ten IDIOTYCZNY pomysł?!

– Cisza – upomniał nas Olek. – To nie czas i miejsce na kłótnie. Lepiej żeby nikt nas tu nie znalazł. Więc... – zwrócił się do mnie – że Zalewska nie pozwoliła ci tego sprawdzić?

Przytaknęłam.

– To rzuca trochę inne światło na tę sprawę.

– Co masz na myśli?

Chwilę milczał, jakby jeszcze się nad czymś zastanawiał, a ja miałam czas, by się rozejrzeć. Była to klasa biologiczna. Wielki kościotrup stał pod oknem, a obok niego obdarty ze skóry gościu. Wiedziałam, że to tylko plastik, ale wyglądał tak autentycznie, że aż się wzdrygnęłam.

– Jeśli Zalewska ci nie pozwoliła... – podjął Olek – to albo faktycznie uwierzyła w twoją historię, albo... albo wie o całej sprawie i coś ukrywa. Mogła sama podłożyć ci ten list, ale ciężko mi to sobie wyobrazić. Nie parałaby się taką pracą. Raczej kimś by się wyręczyła.

Zmarszczyłam brwi. Kryje kogoś? Ta szczerze uśmiechnięta kobiecina miałaby być dwulicowa? Nie... ciężko mi było w to uwierzyć. Ale faktycznie... nie pozwoliła mi spojrzeć w monitoring, a to chyba nie zajmuje aż tak wiele czasu. Szczególnie, że dokładnie znałam czas i miejsce, które chciałam sprawdzić.

– Jeśli to prawda, to musimy się do tego zabrać w inny sposób – powiedziałam.

– Ty będziesz musiała – wtrącił Wiktor.

Spojrzałam na niego wilkiem i już miałam mu przypomnieć, że nie tylko ja jestem tutaj Inshi, ale ubiegł mnie Olek.

– Nie – powiedział – teraz siedzimy w tym razem i razem musimy się zastanowić co z tym zrobić.

Popatrzyłam na buca z wyższością. Udawał jednak, że tego nie zauważył i ostentacyjnie odwrócił się w stronę okna.

– Może... – zaczęłam – dałoby się jakoś włamać do tego systemu?

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now