Rozdział XXXVI

5.8K 655 145
                                    

W poniedziałek wróciłam do pokoju zmęczona. A powodem mojego zmęczenia był Szron, który nie dość, że pytał mnie ze wzorów przez połowę zajęć, to jeszcze zadał materiał uzupełniający, który musiałam wypełniać pod jego czujnym spojrzeniem. Po lekcjach. Zbytnio się nie przejmował moją obecnością i oglądał przeterminowane horrory, uśmiechając się przy nich pod nosem (o ile mi się nie przywidziało). Samo przebywania z nim tak długo, w jednym pomieszczeniu, w ramach kary, za Bóg wie jakie przewinienia, nie należało do przyjemnych doświadczeń. Gdy zatrzymywałam wzrok na jego filmach, to kamienował mnie upiornym spojrzeniem, fukał i groził kolejnym nawałem materiału. Dlatego było bardzo, bardzo późno, gdy skończyłam i udało mi się zawlec do internatu.

Jak tylko weszłam do pokoju, nadepnęłam na kopertę. Cofnęłam się na korytarz i rozejrzałam, ale nigdzie nie zobaczyłam magicznego sprzętu, którym Kacper je podrzucał. Weszłam z powrotem, zamknęłam za sobą drzwi i sięgnęłam po nią.

„O 18:00 przy szopie"

Okej. Wiedziałam, gdzie to jest. Nadeszła pora wyjaśnień. Spojrzałam na zegarek, było już grubo po osiemnastej, więc schowałam kopertę do kieszeni kurtki i wyszłam.

– No jesteś.

– Wiktor? Ja właśnie...

– Właśnie?

– Szłam się przewietrzyć.

Zmrużył podejrzliwie oczy, krzyżując ramiona na torsie i podszedł bliżej, zatrzymując zaledwie parę centymetrów ode mnie. Poczułam jak serce mi przyspiesza. Cholerka. Wyrobiłam sobie odruch Pawłowa na jego bliskość?

– Chodź do nas na chwilę – powiedział tylko i popchnął mnie w stronę schodów.

Odrobinę zdezorientowana, ale i zaciekawiona, poszłam o własnych siłach, oglądając się za siebie i unosząc pytająco brwi. Wiktor pokręcił głową.

– Za chwilę – powiedział.

Nie wiedziałam do czego konkretnie się to odnosiło, ale „za chwilę" miałam się o tym przekonać. Olek siedział przy komputerze, ale gdy weszliśmy, obrócił się na krześle i skinął głową na przywitanie. Gdy tylko drzwi się zamknęły, zeskoczył z zajmowanego miejsca i wskazał mi łóżko, jako wyraz swojej niezmiernej gościnności.

– O co chodzi? – zapytałam, zajmując przynależne mi miejsce.

– Właściwie to o dwie sprawy – zaczął Olek, zerkając na mnie i podejmując spacer po pokoju. – Więc po kolei. Pierwsza z nich bezpośrednio dotyczy ciebie. Szukałem danych dotyczących tego genetyka... klinika, w której zostałaś zaprojektowana już nie istnieje. Zamknięto ją jakieś dziesięć lat temu, gdy sprawa z Inshi zaczęła się robić niebezpiecznym, a na eksperymenty z nimi związane nakładano kary. Wybuchła głośna afera, bo ta klinika miała powiązania z projektem. Obarczono ją wysoką grzywną, a większość kadry pozbawiono prawa do wykonywania zawodu. Splajtowała. Co do twojego genetyka... – zawiesił głos. – Został pozbawiony praw do wykonywania zawodu wcześniej... trzy lata po twoim narodzeniu, więc możliwe, że miało to jakiś związek... Choć to tylko takie przypuszczenie. Nie wiem co działo się z nim potem, ale dwa lata później... zmarł.

Zmarł. Umarł? Nie żyje...? Mój mózg potrzebował chwili, by przetworzyć tę informację. Poczułam delikatną falę smutku zalewającą moją duszę, cichą i spokojną. Zupełnie jakby skrawek moich wspomnień, mojej przeszłości został mi odebrany. Liczyłam się z taką opcją, ale w głębi duszy wciąż miałam nadzieję na jego poznanie. A teraz to niemożliwe... nie w tym życiu.

Olek przyglądał mi się ostrożnie, jakby obawiał się, że się rozpłaczę. Wiktor też zrobił strapioną minę. Przesadzali. Odrobinę. W końcu to facet, którego nawet nie znałam. A ci mieli odruchy, jakbym chcieli mnie wspierać po stracie kogoś bliskiego. A może tak bardzo się nie mylili? Cząstka mnie coś straciła. Bezpowrotnie.

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now