Rozdział XXXII

6.4K 654 168
                                    


Nauczycielkę języka polskiego można było określić jednym, bardzo trafnym określeniem – żyleta. Nie muszę tłumaczyć, że z tego szczególnego powodu przedstawiciele płci męskiej bardzo chętnie poświęcali się temu przedmiotowi i wykazywali wręcz nadmierny entuzjazm do jego nauki. Właśnie dlatego pani Sikora, bo tak się nazywała owa nauczycielka, przez większość czasu zajęta była tłumaczeniem różnicy pomiędzy antonimem a synonimem nadmiernie gorliwym osobnikom.

Nie narzekałam. Dzięki temu Amanda mogła nadawać z prędkością karabinu maszynowego, a ja mogłam zatonąć we własnych myślach. Starałam się obserwować jednocześnie Kacpra, Olka i Wiktora (co nie było szczególnie prostym zadaniem), by zorientować się, któremu z nich powinnam zaufać. Głupie serce chciało narzucić mi swoją odpowiedź, gdy tylko mój wzrok kierował się w stronę Wiktora, jednak tym razem starałam się słuchać również rozumu.

Wciąż nie mogłam rozgryźć Olka, który stanowczo posiadał zbyt wiele informacji jak na łebskiego nastolatka. Coraz bardziej zastanawiało mnie, kim są jego rodzice? Czy może to oni dostarczają mu informacji? Czy może to oni mają jakieś swoje tajne źródła, których Olek nie może ujawniać?

To mi nawet pasowało. Jednak całkowity brak chęci Olka do rozwijania kwestii osobistych, skutecznie zniechęcał mnie do zapytania go o to. Może to dziwne. Ale nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić przebiegu takiej rozmowy, a byłam szczególnie dobra w wymyślaniu nieprzeżytych rozmów.

Żeby problemów było mi mało, wczoraj wieczorem zadzwoniła matka, by wysuszyć mi głowę za naganę od Szrona. Czułam, że coś podejrzewa, ale twardo upierałam się przy pierwotnej wersji, czyli że byliśmy tylko na przejażdżce...

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Ida? – zdenerwowała się Amanda. – Nie dość, że pojechałaś gdzieś z Wiktorem na weekendzie, a ja się muszę o tym dowiadywać ze źródeł trzecich, to jeszcze teraz nawet nie masz zamiaru mi tego zrelacjonować?!

Dopiero teraz zainteresowałam się paplaniną Amandy.

– Skąd o tym wiesz?

– Cudownie, czyli od początku mnie nie słuchałaś? Ziemia do Idy, Ziemia do Idy, czy jest już odbiór?

Spojrzałam na nią z politowaniem, ale zrobiła lekko obrażoną minę, więc spokorniałam.

– Przepraszam, już cię słucham, tylko zacznij od początku.

Wyglądała na lekko poirytowaną, ale w końcu tylko westchnęła z rezygnacją.

– Dobra. Zaczęło się od tego, że byłam w sobotę w łazience na drugim piętrze i przez przypadek usłyszałam, jak dziewczyny z drugiego roku o czymś plotkują. Mówiły o dziewczynie, która pojechała rano z Wiktorem na JEGO motorze i przepadła jak kamień w wodę... Tak dokładniej to razem przepadli. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to o tobie. – Spojrzała na mnie z wyrzutem. – Jednak później chciałam cię wyciągnąć do miasta i nie zastałam cię w pokoju. Pomyślałam, że okej, trudno, pójdę sama, a do ciebie wpadnę sobie później. I pewnie tak bym zrobiła, gdyby nie przeszkodziła mi Emilka. – Łypnęła w stronę ślicznotki z naszej klasy. – Złapała mnie na korytarzu i zaczęła o ciebie wypytywać. To było trochę dziwne... mówiła, że ma sprawę do twojego taty i że chciała cię o coś zapytać. Zaczęła strasznie mieszać i w końcu poczerwieniała jak burak! Więc nie wytrzymałam i zapytałam, o co tak naprawdę chodzi, bo jakby miała sprawę do twojego taty, to przecież z łatwością mogła zdobyć do niego numer, jest przecież na jego stronie! No i wtedy się wygadała. Że podobno to ty rano pojechałaś z Wiktorem i do tej pory was nie ma. Ktoś was widział, ale z tej jej paplaniny nie zrozumiałam kto. Chciałam cię bronić, Ida, naprawdę, ale wyobraź sobie, że nawet mi o tym wszystkim nie powiedziałaś! Więc w tym momencie mnie zatkało i przyznałam, że nie wiem, gdzie jesteś i że nie widziałam cię od rana. Myślałam, że mi się dziewczyna rozpłacze... chyba się szaleńczo zakochała w tym Casanovie... no, nieważne. W każdym razie teraz cała szkoła spekuluje na wasz temat, więc proszę cię, Ida, wytłumacz mi, gdzie wy żeście byli?!

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now