Rozdział 16. Gabrielle

196 30 241
                                    

***

Po szkole wybierałam się do babci, więc od rana towarzyszył mi znakomity humor. No prawie, bo od piątku Alex się do mnie nie odzywał. Nie pisał, nie wysyłał głupiutkich memów czy gifów, nawet nie życzył mi miłego dnia, a przedtem robił to notorycznie.
Przygryzłam wargę i skarciłam się, bo przecież właśnie oto mi chodziło.
Żebyśmy przestali się zbytnio spoufalać, więc dlaczego trochę mnie to wkurzało?

— Podjechać po ciebie po szkole? — zapytał Miles.

— Nie trzeba — zaprotestowałam pośpiesznie.

Moja wizyta u babci wówczas mogłaby nie wypalić w ten sposób, jaki oczekiwałam. Chciałam powiedzieć z nią sama, już tak dawno jej nie widziałam i było mi z tego powodu strasznie przykro. Jednak mama pozwalała nam na jedną wizytę raz na jakiś czas, by nie męczyć babci. Przynajmniej tak to tłumaczyła. Wiedziałam, że to tylko pokrętna wymówka. Mama za wszelką cenę odsuwała nas od staruszki, bo ona jako jedyna wierzyła w nas bezgranicznie i stale zachęcała do sięgania po niemożliwe.

Bez jej obecności niebo przykryły niezliczone warstwy chmur i mgły, które uniemożliwiała ujrzenie blasku gwiazd.

— Coś ty taka jak nie ty, co?

Miles przesunął sobie krzesło i usiadł zaraz obok mnie. Odłożył na bok miskę z moim śniadaniem, ale zachowałam pretensje na inną okazję, bo po prawdzie totalnie bawiła się jedzeniem.

— Nie denerwuj mnie.

Ostrzeżenie. Z całą pewnością nie zamierzałam mu się zwierzać ze spraw, nawet nie wiedziałam jak je zaklasyfikować. I to był mój najbardziej denerwujący problem z Alexem – nie umiałam go ocenić, umieścić w konkretnej szufladce i nadać etykietki, ułatwiającej wybór właściwego zachowania wobec niego. Wszystko z nim było na opak i nie udawało mi się go rozpracować, pomimo że doskonale rozczytywałam jego emocje, to nie potrafiłam rozgryźć jak postępować, bo jeśli nasza znajomość przypominała grę strategiczną to żadna logiczna taktyka nie przechylała szali zwycięstwa na moją korzyść. Alexander nieprzerwanie rozsypywał je w pył i przełamywał schematy, które kiedyś działały.

Ale nie z nim.

— Co się dzieje, młoda? — drążył zatroskany.

— Nic.

— Nawet nie próbuj, nie jestem kimś, kogo możesz zbyć, młoda panno — rzucił poważnie i przysiadł bliżej mnie. — Od piątku jesteś markotna, a poza tym biegasz znacznie dłużej, a zawsze wydłużasz trasę, gdy coś się trapi.

Dlaczego on mnie znał na wylot? To cholernie irytujące, kiedy nie można oszukiwać własnego brata.

Żałosne.

— Nadrabiam bieganie, bo ostatnio miałam na to mniej czasu, tyle i aż tyle.

Miles wywrócił oczami. Nie znosiłam, gdy tak reagował. Równoznaczne to było z tym, że absolutnie niewiarygodnie skłamałam i on się nie podda.

— Ściemniasz. — Nie pytał ani spekulował. Zwyczajnie stwierdził jak suchy i oczywisty fakt. — O co chodzi?

— Możliwe, że kogoś zraniłam i teraz mamy ciche dni — przyznałam niechętnie.

Za ten stan odpowiadałam wyłącznie ja sama. Świadomie i odpowiedzialnie podjęłam decyzję, zatem przyjmę jej konsekwencje. W gruncie rzeczy, trochę zaczynałam żałować, że to zasugerowałam. Bo teraz siedziałam i zerkałam co chwila na telefon w nadziei, że jednak się odezwie.

Ale tego nie zrobił.

Uszanował moją prośbę, nawet więcej, bo ograniczył kontakt nie tylko fizyczny. A mnie to przeszkadzało. Przecież było dokładnie tak jak sobie zażyczyłam. Nic więcej, oprócz szkolnych kontaktów.

Love GamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz