#lovegames_watt
***
Poranek upłynął w wyjątkowo napiętej atmosferze. Mama nieustannie poprawiała drobne elementy wystroju salonu, wydawała kolejne polecenia i na wierzch przebijało się jej zdenerwowanie. Miles czerpał uciechę z tego stanu, póki sam nie musiał pojechać po zamówione kwiaty. Gdy mama się zaczęła rozpaczać nad stanem przedpokoju czmychnęłam na górę, żeby się wyszykować.
Ubrałam bordową spódniczkę i biały, welurowy sweterek, aby było elegancko, ale i wygodnie. Kłopot nastąpił, gdy przyszła pora na makijaż.
Nie za bardzo wiedziałam, jaki będzie adekwatny do okazji. W końcu postawiłam na mój klasyczny, czyli solidnie przykrywający trądzik i inne syfy. Nie byłbym sobą, gdyby kreski wyszły mi od razu, więc musiałam spędzić dodatkowe minuty gapiąc się na swoje odbicie w lustrze. Nie znosiłam swojego widoku, ale jeszcze bardziej drażniła mnie moja twarz bez jakiejkolwiek korekty. Tak to, przynajmniej skorygowałam, co się dało. Nie byłam cudotwórczynią, więc nie wyczarowałam z siebie piękna, ale przynajmniej prezentowałam się w miarę znośnie.Przygotowania przerwał mi dźwięk wiadomości.
Najlepszy siatkarz: Miłego dnia, słonko!
Ta, nie żartuj.
Ale naturalnie nie napiszę mu, że ten dzień z góry skazany był na tragedię.Brie: Tobie też!
Alex jeszcze odesłał mi zdjęcia Brooksa na dobry dzień, co faktycznie sprawiło, że humor mi się polepszył. Jaki z niego był słodziak, ta platynowa sierść dodawała mu majestatu, lecz jego oczy zdradzały chęć do psocenia.
Milo: Dziesięć minut, szykuj się na zabawę.
Z całą pewnością będzie przednio.
Jak w zegarku Miles i dziadkowie pojawiają się przed domem po upływie niespełna dziewięciu minut. Brat przepuścił pretensjonalnie ubranych dziadków, którzy niemal od razu zawiesili osądzające spojrzenie na wnętrzu korytarza.
— Eloise. — Rozległ się stanowczy głos babci, która z nadzwyczajną wylewnością zgarnęła mamę w ramiona.
Ten gest nie trwał jednak długo. Babcia klepnęła córkę po plecach i odsunęła się jak oparzona. Dziadek ograniczył się jedynie do skinienia głową i zdegustowanej miny. To pierwszy raz od kilku lat, gdy dziadkowie nas odwiedzają. Nie pofatygowali się nawet na pogrzeb taty.
Cóż, chyba nie był ich ulubionym zięciem.
— Gabrielle, ale wyrosłaś — stwierdziła babcia i mnie przytuliła. Potarła lekko moje ramiona, po czym poczochrała mi włosy.
Ostentacja, sztuczność i udawanie. Tym podsumowałabym to powitanie.
— Marianne, daj dziecku spokój — upomniał ją mąż, a kobieta wreszcie uwolniła mnie spod ucisku.
— Gordon...
— Zapraszam do salonu — wtrąciła się mama, żegnając pierwszy kryzys. — Za momencik obiad — zanonsowała chrapliwie.
Miles poprowadził delegację do wspomnianego pomieszczenia i usadził dziadków w koronnym miejscu stołu. Nawet odsunął babce krzesło. Choć nie omieszkał się przy tym zachować cynicznego uśmieszku.
— Jak tam Rosanna? — zagadnął dziadek, Miles drgnął, a ja już zauważyłam zwiastun katastrofy.
Mama zerknęła niespokojnie to na Milesa, to na mnie. Skrzętnie omijaliśmy temat tej zołzy, która skrzywdziła mojego brata.
YOU ARE READING
Love Games
RomanceNie istniała róża bez cierni. Bo nawet po ich usunięciu pozostawał ślad. I takie znamiona nosiła dusza Gabrielle Bishop, która powoli usychała. Rozpadała się na kawałki, a nikt nie potrafił ich pozbierać i złożyć w kompletną całość. Bo taka czuła...