Rozdział 11. Gabrielle

266 24 180
                                    

#lovegames_watt

***

Czas do piątku minął mi jak za mrugnięciem oka. Nim się obejrzałam, a byłam o kilkanaście godzin od katastrofy, znaczy od przyjazdu dziadków. Nie tak, że za nimi nie tęskniłam, ale częściowo relacje z babcią i dziadkiem przypominały dotykanie kaktusa. Świetnie zdawałam sobie sprawę, że dotyk skończy się ukłuciem, ale nadal to robiłam.

Trening Alexa się ewidentnie przeciągał, a mi już nudziło się czekanie w bibliotece. Dlatego wyjęłam teczkę z zadaniami na olimpiadę z chemii. Termin pisemnego etapu wypadał w grudniu, zatem musiałam przyspieszyć tempo powtórek i rozwiązywania zadań. Teraz wraz z innymi uczestnikami przerabialiśmy alkohole i fenole.

Przystąpiłam do pracy, która całkiem przyjemnie mi szła. Chemia to jedyny przedmiot z rozszerzeń, który szedł mi świetnie. Biologia i fizyka przeprawiały mnie o rozważanie podpisania cyrografu. Diabeł na pewno by mi sprzyjał w starciu z jego pomiotami. Uśmiechnęłam się, słysząc własne myśli.

Wróciłam do treści zadania, zabrałam żółty zakreślacz i podkreśliłam istotne dane oraz problem. Równanie próby jednoformowej, łatwizna!

— Cześć, słonko — przywitał się Alex i usiadł obok mnie.

— Co? — zapytałam skołowana. — A, cześć, cześć — zreflektowałam się, wracając na Ziemię z planety pełnej równań chemicznych. 

— Z czego się uczysz? — zapytał, a cień rozbawienia barwił jego twarz.

— Na olimpiadę z chemii — odparłam i odruchowo poprawiłam swoje włosy, ale była to walka z wiatrakami, bo złośliwe kosmyki nieustannie wysuwały się spod mojej opaski.

— Kiedy jest? Czemu wcześniej mi nie mówiłaś? — zapytał, a mnie zdziwiło jego zainteresowanie.

— W grudniu, poza tym, nie przypominam sobie, żebym miała obowiązek spowiedzi z każdego elementu mojego życia.

— Jestem twoim chłopakiem, muszę wiedzieć, kiedy i gdzie czekać z bukietem kwiatów dla mojej dziewczyny, która rozwali konkurencję na proch — odpowiedział z czarującym uśmiechem.

— Udawanym.

— Ale nikt o tym nie wie — przypomniał mi, wystawiając język.

Słusznie. Tu miał punkt zaczepienia, ale oczywiście dalej szłam w zaparte. Bo przecież diadem mi spadnie z głowy, gdy przyznam mu rację.

— To nie ma związku.

Alex spojrzał nade mnie spod zmrużonych powiek. Wiedział, że to argument wyciągnięty z dupy, ale z kulturą mi tego nie wytknął.

Normalnie, prawdziwy dżentelmen.

— A na czym polega ten konkurs? — dopytał, zabierając mój zeszyt i zaczął przeglądać notatki.

— Najpierw wszyscy piszą ten sam arkusz i pięć najlepszych osób stworzy drużynę do etapu ustnego, gdzie przy tablicy i na żywo zmierzymy się z grupami z innych szkół — wyjaśniłam mu zwięźle, by go nie zanudzać.

— O, to ciekawe. A gdzie ten finał?

— W tym roku w naszej szkole, bo bronimy tytułu. Zawsze ustnie odbywa się w szkole, która jest laureatem z zeszłego roku —  dopowiedziałam.

Pierwszy raz ktoś faktycznie zaciekawił się tym tematem, oprócz matki, która tylko naciskała na to, bym jej nie skompromitowała. A, no i siebie, jeśli łaska też.

Love GamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz